Pomoc dla Oruro w Boliwii
08 lut 2021Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera Misjonarzy Słowa Bożego (werbistów) w Oruro w Boliwii. Na naszą pomoc czekają samotne matki, rodziny wielodzietne, osoby starsze, niepełnosprawni, dzieci, studenci, którzy zostali bez środków do życia, jak również liczne grupy migrantów z Wenezueli i Kolumbii, którzy opuścili swój kraj w poszukiwaniu lepszego życia.
Misja werbistów w Oruro
Miasto Oruro położone jest w zachodniej Boliwii na płaskowyżu Altiplano prawie 4000 m n.p.m. Jest stolicą departamentu Oruro i prowincji Cercado, a także diecezji Oruro, obejmującej obszar 53 tys. km2 – od 2005 r. jej ordynariuszem jest Polak, bp Krzysztof Białasik SVD. Warunki klimatyczne nie są tu łatwe – w dzień przygrzewa silne słońce, a w nocy temperatura spada nawet do -10 oC. Populacja Oruro liczy około 300 tys. mieszkańców, z czego prawie połowa mieszka w tzw. barrio (dzielnice biedy, przedmieścia), gdzie brakuje prawie wszystkiego, a przede wszystkim miłości i okazywanego dobra. Wielu ludzi nie ma tu bieżącej wody, kanalizacji, a często całe rodziny mieszkają w zaledwie jednym pokoju, tzw. lotte. Są to rodziny wielodzietne, nierzadko niepełne, z chorymi dziećmi, wiele jest też samotnych matek.
W Oruro swą misję pełnią werbiści – w tym pochodzący z Cielczy w Wielkopolsce brat Krzysztof Walendowski SVD. W Boliwii pracuje od 2014 r., a od marca 2020 r., czyli od początku pandemii, podjął pracę w diecezjalnej Caritas. Misjonarze zajmują się osobami najbardziej potrzebującymi nie tylko w barrio, ale również w okolicznych wioskach, w których często mieszkają już tylko ludzie starsi i dzieci. Br. Krzysztof opowiada: „Pewnego razu pojechałem do wioski Chipaya. Mieszkają tam ludzie z plemiona tubylczego. Wielu staruszków gotowało patyki i piasek, by oszukać dręczący ich głód. Było to dla mnie straszne i przerażające doświadczenie bardzo namacanej biedy tych ludzi. Tak wygląda sytuacja w wielu wspólnotach tu, w boliwijskich górach”. Często spotkać tam można również dzieci opiekujące się swoim młodszym rodzeństwem, ponieważ ich rodzice wyjechali w poszukiwaniu pracy i lepszego życia, a one zostały pozostawione samym sobie. Dzięki Waszej pomocy, Kochani Przyjaciele i Dobrodzieje, misjonarze starają się robić co tylko mogą dla tych najbardziej biednych i opuszczonych. Pomagają też migrantom, zwłaszcza z Wenezueli. Tym najbardziej potrzebującym i często nie mającym dosłownie niczego, starają się zapewnić choćby minimum potrzebne do przeżycia, czyli posiłek.
Pandemia
Pandemia Covid-19 bardzo pogorszyła sytuację w całej Boliwii, a zwłaszcza w górach, ponieważ nie ma tu żadnej produkcji, zakładów pracy, a całe zapotrzebowanie dostarczane jest z niżej położonych części kraju. To też jedna z przyczyn znaczącego zubożenia mieszkańców. Oruro jest miastem górniczym, ale minerały się kończą, więc wielu ludzi zajmuje się drobną pracą i handlem. W mieście tylko około 30% osób w wieku produkcyjnym ma stałe zatrudnienie, pozostali pracują sezonowo i żyją z dnia na dzień. Do Boliwii pierwsza fala epidemii dotarła na początku marca 2020 r., a dzienny bilans zachorowań wynosił prawie 6000 osób. Od początku stycznia 2021 r. kraj zmaga się z drugą falą wirusa. Pandemia wprowadziła totalne załamanie na wszystkich płaszczyznach życia społecznego, publicznego i politycznego, które i przedtem nie zapewniało stabilności i bezpieczeństwa. Obecnie jest już tylko trudniej. Niestety, z powodu trwającej ponad 2 miesiące kwarantanny, kiedy prawie wszystko było zabronione, wiele osób straciło miejsca pracy, zwłaszcza tej sezonowej. W tych trudnych czasach warto zobaczyć uśmiech i drobne gesty wdzięczności, jak choćby podanie ręki (mimo zakazu) za okazaną pomoc. Ten zakazany uścisk dłoni jest tak naprawdę dla Was, Drodzy Darczyńcy.