Sytuacja w latach 2008-2010
Rada chrześcijańska (GCIC) wzywa rząd indyjski do dymisji i wysyła list omawiający 92 przypadki agresji dokonywanej na chrześcijanach. Chrześcijanie w Indiach domagają się natychmiastowej dymisji rządu w Orisie w związku z atakami na chrześcijan w ciągu ostatnich 9 miesięcy.
W mocnych słowach dokument wysłany do prezydenta Indii wyraża nadzieję, że rząd krajowy przeprowadzi dochodzenie w sprawie brutalnych incydentów oraz przyzna, że lokalne władze, jak ta w Orisie są pod stałym wpływem fundamentalistów hinduistycznych. Rada wymienia rządy regionalne, jak np. władze z Chhattisgarh (stan sąsiadujący z Orissą), jako przykład niesienia pomocy i ochrony prześladowanych chrześcijan.
Agresja nasiliła się 25 sierpnia b.r. w Orisie, gdzie dziesiątki osób zostało zamordowanych (mówi się nawet o 100 zabitych). Ludzie pouciekali ze swoich domów, fala ataków skierowała się na budynki kościelne. Płomieniem zapalnym dla zamieszek była prowokacja hinduistyczna. Dwa dni wcześniej maoiści zamordowali Laxmanananda Saraswatiego, emerytowanego członka Vishwa Hindu Parishad (VHP) i czterech innych członków tej politycznej organizacji.
Odpowiedzialnością za zamach obciążono nie radykalnych marksistów, ale chrześcijan. W odpowiedzi na ataki hinduistów, GCIC zaapelował o wprowadzenie tzw. „prezydenckiego prawa”, aby móc poddać kontroli i podporządkować władze lokalne Orisy – rządowi w Nowe Delhi, przynajmniej na czas kryzysu. Ekumeniczna rada GCIC podkreśliła dramatyczne rozmiary tragedii pogromów, zaznaczając konieczność wsparcia i ochrony mniejszości chrześcijańskiej.
Prezydent Rady, dr Sajan K. George powiedział nam, że jest głęboko poruszony tragedią i makabrycznym wymiarem zajść w tym położonym na wschodzie kraju stanie. W liście rada podkreśliła 92 przypadki bezpośrednich ataków na chrześcijan w tym między innymi:
- Czterech chrześcijan związano łańcuchami i zamordowano kindżałami i mieczami. Sprawcami byli członkowie ruchu nacjonalistycznego Sangh Parivar w miejscowości Tiangia w dystrykcie Kandhamal. Chrześcijanie zostali pojmani, gdy próbowali zagasić pożar swojego kościoła.
- Chrześcijanin Rasananda Pradhan został spalony żywcem w wiosce Rupa gaon. Próbował uciekać do lasu, ale został schwytany i bestialsko zabity. Wioska została spacyfikowana, a ludzie wypędzeni z domów.
- Dwie siostry zostały zgwałcone grupowo przez hinduistów. Siostra Mina Barua pracowała w Centrum Pomocy Duszpasterskiej w Kanjamindi, druga, która pragnie pozostać po tej straszliwej traumie anonimowa pracuje w Centrum Pomocy Społecznej w Kandhamal.
- Dyrektor Centrum Pomocy Duszpasterskiej w tym mieście, ks. Thomas był bity, torturowany, rozebrany do naga i wystawiony na widok publiczny. Potem został oblany benzyną. Nie spłonął tylko dlatego, że padał silny deszcz i pochodnie nie mogły się zapalić.
- Dwóch innych księży z dystryktu Jajpur Road zostało rozebranych do naga, pobitych i wypędzonych do dżungli.
- Opiekun z domu dziecka w tym regionie, pan Rajani Majki został spalony żywcem.
- Ksiądz w Padampur (dystrykt Bargarh) został dotkliwie pobity. Przebywa w szpitalu, a jego stan jest ciężki. Spalono mu dom.
- Niezliczone ilości kościołów, konwentów, szkół katolickich w Rourkela i w Madhupur zostało spalonych. W wioskach Mandakia i Batingia pomieszczenia wspólnot chrześcijańskich zostały wysadzone w powietrze. Kapłani i siostry schronili się w domach swoich parafian.
- W czasie, gdy nienawiść fanatyków wzrastała przekładając się na brutalne ataki w regionie Sundargarh, Konferencja Episkopatu Indii napisała list do prezydenta Indii i jego rządu z apelem, aby wysłali wojsko do ochrony bezbronnych cywilów oraz przeprowadzili śledztwo w tej sprawie.
To nie koniec tragedii. W miejscowościach: Mangalore, Udupi, Chikmalagur (stan Karnataka, południowo-zachodnia część kraju) fundamentaliści zniszczyli w jednym tylko dniu (14 września b.r.) ponad 20 kościołów. Pogromy antychrześcijańskie trwają nadal, a władze, policja i urzędnicy lokalni nie robią nic w ich obronie. Zniszczono m.in. klasztor klarysek i jego kaplicę, sprofanowali Najświętszy Sakrament, pobili wiernych. Ataki zaplanowano na długo przedtem, w związku z czym istnieje podejrzenie, że policja o wszystkim wiedziała. Dochodzi także do ataków policjantów na chrześcijan.
Atmosfera nienawiści sięga zenitu. Ludzie powiązani z BJP chcą wprowadzić prawo przeciwko konwersjom, jeśli to się uda, śladowe resztki wolności religijnej zanikną pod oficjalnym zakazem głoszenia Chrystusa i przyjmowania Go jako swego Zbawiciela. Takie są fakty, pozostaje pytanie, co my z tym zrobimy? Pozostawimy te wiadomości dla siebie, czy wyrazimy głośny sprzeciw?
Akcje antychrześcijańskie nie dotyczą jednego stanu, ale coraz większej ilości stanów republiki federacyjnej, jaką są „demokratyczne” Indie.
Najstraszniejsze jest to, że władza wie o wszystkim, często jest to jej inicjatywa. Dodatkowo uciekinierzy nie mogą się czuć bezpieczni w obozach dla uchodźców, gdyż bojówki Viswa Hindu Parishad (VHP) i Rastriya Swyamsevak Sangh (RSS), zmuszają uchodźców do powrotu do hinduizmu, a innowierców postrzegają jako „sadhus”, czyli ateistów. Sprzeciwiających się biją i torturują, także w obozach. Policja nie reaguje.
„Fanatycy traktują nas gorzej niż zwierzęta, one w naszym kraju mają więcej praw” – powiedział ksiądz Bernard Digal, który posługuje w archidiecezji Cuttack-Bhubaneshwar. W rozmowie z AsiaNews kapłan wyznał:
„Moje serce jest pełne wdzięczności Panu, gdyż Bóg ocalił me życie. Jednak niepokoję się, gdyż moi parafianie, którzy uciekli do lasu są wciąż w niebezpieczeństwie. Tam są matki z niemowlętami, dzieci, młodzi i starzy ludzie. A wszyscy w strachu i okowach terroru. Nawet w obozach dla uchodźców nie jest dziś bezpiecznie”. Ksiądz relacjonuje wydarzenia ostatnich tygodni. „Wizytowałem parafie w dystrykcie Kandhamal dokładnie 23 sierpnia b.r., kiedy Swami Laxamananda Saraswati i jego czterej ludzie zostali zamordowani przez bojówki maoistów. 25 sierpnia brygady Vishwa Hindu Parishad (VHP) i niektórzy z Sangh Parivar zdecydowali się przepuścić atak. Wtargnęli z około tysiącem ludzi. W nocy, 25 sierpnia parafialny kościół zaczął się palić. Usłyszeliśmy strzały i wybuchy, uciekliśmy do lasu. Razem z księdzem Alexandrem, proboszczem zniszczonej parafii postanowiliśmy się rozdzielić poszukując naszych ludzi. Wówczas, gdy przebyłem jakieś 15 kilometrów, zostałem schwytany przez ekstremistów. Bili mnie żelaznymi łańcuchami, rzucali we mnie kamieniami. Nie pamiętam jak długo to trwało. Straciłem przytomność”.
Kapłan został odnaleziony następnego dnia i natychmiast przewieziony do szpitala. „Byłem bity, wleczony nago po lesie, kilka osób zostało spalonych żywcem”.
Inny kapłan z Indii powiedział nam: „Wasza solidarność i modlitwy w tym właśnie czasie strachu i terroru wzmocnią nasze serca”.
Wyżej wspomniane pokrótce wydarzenia to niestety nie pierwsze i nie jedyne ataki hinduistów na chrześcijan w Indiach. Silne prześladowanie wybuchło w Boże Narodzenie w 2007 roku, gdy nacjonaliści i fundamentaliści religijni spalili 70 kościołów, a 600 domów zostało całkowicie zniszczonych.
Byliśmy jako organizacja z cierpiącymi wówczas i nadal jesteśmy. Prosimy o wsparcie dla nich. Oni nas potrzebują.