Historyczna podróż Franciszka do Mongolii

Malutka chrześcijańska wspólnota z wielkim entuzjazmem oczekuje pierwszej papieskiej wizyty w ich kraju.

Zdj. ACN International / Graffiti witające papieża Franciszka obok katedry śś. Piotra i Pawła w Ułan BatorPapież Franciszek udaje się w historyczną podróż apostolską do Mongolii, gdzie będzie przebywał od 1 do 4 września. Ojciec Święty odwiedzi bardzo małą, ale wciąż rozrastającą się wspólnotę katolicką, a także spotka się z innymi przywódcami religijnymi. Chrześcijanie w Mongolii nie stanowią nawet 2% całej ponad 3-milionowej populacji – jest ich około 62 tys., z czego katolików, wg watykańskich danych, jest mniej niż 1500 osób. Około 58% mieszkańców wyznaje buddyzm, a 5% to muzułmanie. Franciszek po raz kolejny udaje się więc „na peryferie”, a malutka chrześcijańska wspólnota z wielkim entuzjazmem oczekuje pierwszej papieskiej wizyty w ich kraju.

– Jestem bardzo szczęśliwa, że zobaczę papieża w mojej ojczyźnie i wierzę, że jego wizyta przyniesie nadzieję i entuzjazm naszemu Kościołowi, ale także ludziom, którzy nie są chrześcijanami. Mongolia jest krajem zdominowanym przez buddyzm, więc wizyta papieża może również pomóc naszemu dialogowi międzyreligijnemu, aby był bardziej przyjazny i owocny. Papież spotka się z mongolskimi mnichami buddyjskimi, a także z innymi przywódcami religijnymi, więc będzie to bardzo pomocne dla naszej wspólnoty i dialogu – podkreśla Cecilia Munkhzul Zoljargal, szefowa mediów i komunikacji w Prefekturze Apostolskiej w Ułan Bator.

Zdj. ACN International / Cecilia Munkhzul Zoljargal obok katedry śś. Piotra i Pawła w Ułan BatorW przeciwieństwie do swoich sąsiadów Chińczyków, mieszkańcy Mongolii cieszą się powszechną wolnością wyznania. Jednak wyzwania związane z szybkimi zmianami gospodarczymi i społecznymi sprawiły, że niektóre lokalne władze nieufnie podchodzą do religii, stąd znaczenie tej wizyty w kontekście dialogu międzyreligijnego. – Myślę, że wizyta papieża jest ważna dla całego regionu. Strategicznie położona między Rosją a Chinami, Mongolia jest terytorium neutralnym. Buddyści w Mongolii są pokojowo nastawieni i otwarci na dialog z Watykanem, a mongolski rząd kieruje się zasadami socjaldemokracji, co nie stwarza żadnych przeszkód. Kraj ten ma potencjał, aby stać się ważnym partnerem Stolicy Apostolskiej we wschodniej i środkowej Azji oraz przykładem dla innych krajów azjatyckich – mówi Maria Lozano, dyrektor międzynarodowego biura prasowego PKWP. Zauważa również, że papieska wizyta wpisuje się na listę podróży Franciszka o ważnym kontekście międzywyznaniowym, podobnie jak te do Iraku, Kazachstanu czy Bahrajnu. – To niezwykłe, że papież nie waha się pokonać tysięcy kilometrów, aby okazać braterstwo i nawiązać dialog z innymi religiami świata – podkreśla Lozano, która wraz z Peterem Humeniukiem, szefem działu projektów PKWP w Azji Środkowej, będzie towarzyszyć papieskiej wizycie w Mongolii.

– Mongolscy katolicy potrzebują wizyty papieża, aby być widoczni i uzyskać międzynarodowe wsparcie, ponieważ przez wiele lat nikt nawet nie myślał o ich istnieniu. Misjonarze zaczynali od zera w dzikim stepie, zupełnie sami i włożyli wiele wysiłku, aby zbudować wspólnotę katolickich Mongołów, która zasługuje na uwagę – mówi Peter Humeniuk. – W ostatnich tygodniach byliśmy w kontakcie z kard. Giorgio Marengo, prefektem apostolskim Ułan Bator, aby omówić sposoby, jakimi możemy pogłębić wsparcie dla Kościoła katolickiego w tym kraju w perspektywie krótkoterminowej.

Humeniuk zaznacza, że papieska podróż apostolska do Mongolii jest również zachętą i znakiem sympatii dla Konferencji Episkopatu Azji Środkowej, która zrzesza katolików ze wszystkich krajów byłego Związku Radzieckiego w tym regionie: Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, Turkmenistanu i Tadżykistanu. – Są to Kościoły mniejszościowe, a papież podąża za motywem przewodnim nadawania znaczenia mniejszościom, które w swojej małości również dają życie i światło Kościołowi powszechnemu – dodaje Humeniuk.Zdj. ACN International / Kardynał Giorgio Marengo (prefekt apostolski w Ułan Bator) z Peterem Humeniukiem (szefem działu projektów PKWP w Azji Środkowej) w kaplicy prefektury

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) w przeszłości wspierało małe projekty w Mongolii, m.in. zapewniało stypendia mszalne dla księży, generalny remont katedry św. Piotra i Pawła w stolicy Ułan Bator czy zakup nowego samochodu dla jednego ze zgromadzeń pracujących w tym kraju. Organizacja charytatywna wspiera obecnie lokalny Kościół w przygotowaniach do zbliżającej się historycznej wizyty papieża Franciszka. – Tak jak Ojciec Święty chce iść na peryferie, również nasze stowarzyszenie chce służyć niewielkim wspólnotom chrześcijan. Poświęcenie uwagi naszym braciom i siostrom w tych krajach, gdzie są oni małą trzódką, jest jednym z priorytetów mojej sekcji – podkreśla Peter Humeniuk.

„Wciąż potrzeba modlitwy”. Dzień Męczenników z Orisy

15 lat po pogromach w Orisie, gdzie z rąk radykalnych hinduistów zginęło ponad 100 chrześcijan a tysiące zostało bez dachu nad głową, Pomoc Kościołowi w Potrzebie przywołuje słowa świadka tamtych wydarzeń. Ks. abp Raphael Cheenath prosił wtedy o modlitwę w intencji pokoju. W Indiach wciąż dochodzi do ograniczeń wolności religijnej. 30 sierpnia to Dzień Męczenników z Orisy.

zdj. ACNGranicę przemocy przesuwano stopniowo. W roku 2007 zrywano chrześcijańskie ozdoby świąteczne i atakowano sklepy. Po kilku miesiącach w Orisie rozpoczęły się poprzedzone propagandą nienawiści największe prześladowania chrześcijan w historii współczesnych Indii. Radykalni hinduiści rabowali i palili kościoły, próbowali wymazać w regionie wszystko, co świadczyło o obecności wyznawców Chrystusa. Z relacji, jakie pojawiały się w mediach, wynika, że chrześcijanom groziła upokarzająca ceremonia, w trakcie której próbowano zmusić ich do spalenia Biblii. Wielu z nich szukało schronienia w lasach. Wymordowano ponad 100 osób, a tysiące zmuszono do ucieczki.

„Radykalny hinduizm pokazał wtedy swoją prawdziwą twarz” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło. Przypomina, że „za przechowywanie księdza czy siostry zakonnej ludziom groziła śmierć”.

25 sierpnia minęło 15 lat od tamtych wydarzeń. W swoich raportach Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie nadal klasyfikuje Indie jako kraj, w którym chrześcijanie spotykają się z rosnącą agresją i ograniczeniem wolności religijnej. Przemocy towarzyszy powszechna „kultura bezkarności”, czyli milczenie społeczności międzynarodowej wobec okrucieństw popełnianych przez reżimy „ważne strategicznie”. Jednocześnie, o czym PKWP alarmowała w publikacji pt. „Wolność religijna na świecie”, do podręczników szkolnych w kraju wprowadzane są poniżające treści na temat wyznań mniejszościowych, co może odbić się na przyszłych relacjach międzyreligijnych.

„30 sierpnia to w Indiach Dzień Męczenników z Orisy” – zauważa ks. prof. Waldemar Cisło. Ofiary pogromów są upamiętniane dzień po tym, jak Kościół wspomina męczeńską śmierć św. Jana Chrzciciela. Świadectwo zamordowanych w ciągu ostatnich lat przyczyniło się do odnowienia wspólnoty chrześcijańskiej w Indiach i rodziło nowe powołania. Miejscowi wyznawcy Chrystusa oczekują beatyfikacji męczenników.zdj. ACN„Indiom poświęcony był pierwszy Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym, jaki z inicjatywy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie odbywa się w Kościele w Polsce od 2008 roku” – zauważa ks. prof. Waldemar Cisło.

Wykładowca UKSW przypomina, że na zaproszenie PKWP do Polski przybył wtedy ks. abp Raphael Cheenath, świadek pogromów w Orisie. Zwracał uwagę, że kampania nienawiści wymierzona w chrześcijan, w której padały m.in. oskarżenia o to, że wyznawcy Chrystusa stanowią zagrożenie dla kraju, miała przeniknąć do najniższych warstw społeczeństwa. Niektórzy hindusi byli zmuszani do udziału w prześladowaniach. Ulegali, bo grożono im, że sami zostaną zaatakowani.

Ks. prof. Waldemar Cisło podkreśla, że „po pogromach w Orisie ks. abp Raphael Cheenath nie prosił o pomoc materialną, ale mówił: módlcie się o pokój”. Dyrektor sekcji polskiej PKWP dodaje, że po roku formacje polityczne, które uciekały się do agresji wobec chrześcijan, chcąc uczynić Indie państwem teokratycznym, przegrały wybory. „Tutaj nie ma przypadku. Wciąż tej modlitwy potrzeba. To obowiązek, z jakiego nie wolno nam się zwolnić” – tłumaczy wykładowca UKSW.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Ks. prof. Cisło: Bez chrześcijan Bliski Wschód pogrąży się w przemocy

„Kiedy przyjdzie matka z chorym dzieckiem do chrześcijan, nikt jej nie zapyta o świadectwo chrztu. Otrzyma pomoc bez względu na wyznanie. Dlatego Bliski Wschód bez chrześcijan nie będzie już taki sam. Zabraknie tych, którzy mogą ograniczyć przemoc” – mówił ks. prof. Waldemar Cisło do wiernych w Rymanowie Zdroju.

Ks. prof. Waldemar Cisło towarzyszył wiernym z Parafii pw. św. Stanisława Biskupa w Rymanowie Zdroju, gdzie po raz ósmy odbył się festyn dobroczynny „W hołdzie prześladowanym chrześcijanom”. Wykładowca UKSW dziękował wszystkim tym, którzy włączyli się w organizację wydarzenia. Doceniał każde zaangażowanie, m.in. pieczenie ciast czy przygotowanie stoisk. Mówił o poświęceniu czasu potrzebującym. „Oni tam, gdzieś w Aleppo, wiedzą, że komuś na nich zależy; ktoś o nich myśli” – podkreślił.

Dyrektor sekcji polskiej PKWP przywołał wydarzenia z Wielkiego Czwartku, kiedy wspólnie z chrześcijanami modlił się w Aleppo. Przekazał im wtedy ryngraf z wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej. Zauważył, że „nie jesteśmy w stanie zdjąć z nich całego ciężaru, jaki niesie wojna, ale przynajmniej możemy pokazać, że jesteśmy z nimi”. W imieniu chrześcijan z Bliskiego Wschodu, na ich prośbę, podziękował mieszkańcom Rymanowa Zdroju.

W tym roku festyn „W hołdzie prześladowanym chrześcijanom” postawił w centrum syryjskie dzieci przebywające w Libanie. Najmłodsi potrzebują busów, by dotrzeć do szkoły. Środki na ten cel były zbierane w trakcie wydarzenia, m.in. poprzez aukcję cennych przedmiotów, wśród których znalazły się podarunki od pary prezydenckiej, polityków i artystów. Inicjatywę koordynuje Bogdan Porembski, którego nazwisko ks. prof. Cisło wymienił w trakcie homilii.Zwracając się do wiernych z Rymanowa Zdroju dyrektor sekcji polskiej PKWP uzasadniał potrzebę pomagania na miejscu. „Z Syrii bogaci wyjechali pierwsi. Jak ktoś miał pół miliona na koncie, to dostawał prawo pobytu w Jordanii. Na miejscu zostali najbiedniejsi, bo albo zdrowie im nie pozwalało wyjechać, albo pieniędzy nie było” – tłumaczył. Podał przykład, że podrobiony bilet i paszport kraju europejskiego z Bagdadu na Białoruś kosztuje 10 tys. dolarów, a pensje na Bliskim Wschodzie wynoszą 20, 30.

Ks. prof. Cisło mówił, że wobec trudności, z jakimi mierzą się najbiedniejsi, Kościół staje się dla nich wszystkim: kuchnią, szpitalem i noclegownią. Zauważył, że „gdy kobieta ma na rękach chore dziecko, nikt jej nie pyta o świadectwo chrztu, a jeśli taka matka przyjdzie do chrześcijański, zawsze otrzyma wsparcie”. Podkreślał, że właśnie z tych powodów na Bliskim Wschodzie potrzeba chrześcijan. Dyrektor sekcji polskiej PKWP dodał – za Ojcem Świętym Benedyktem XVI – że Bliski Wschód bez chrześcijan nie będzie już taki sam, bo zabraknie kogoś, kto jest w stanie ograniczyć przemoc.

Zakup busów, czemu służyć miał w tym roku festyn w Rymanowie Zdroju, wykładowca UKSW uznał za cenną inicjatywę, która pozwoli uchronić przyszłość najmłodszych. Przestrzegał przed wypadnięciem dzieci z systemu edukacji.

Ks. prof. Cisło przywoływał świadectwa ludzi z Bliskiego Wschodu, których dramaty widział na własne oczy. „Przyjechał mężczyzna z małym chłopczykiem. Mówił, że z żoną i babcią zarabiają 120 euro, a wlew chemii dla tego dziecka kosztuje 200. Był młody, chciał pracować, ale przez wojnę nie miał na nic wpływu” – zaznaczył dyrektor sekcji polskiej PKWP. Dodał, że w Syrii Pomoc Kościołowi w Potrzebie wsparła leczenie 50 tys. chorych. Mówił też o mleku w proszku, jakie otrzymywały głodne dzieci i ich mamy, a także o transporcie, jaki został wysłany do Aleppo zaraz po trzęsieniu ziemi, do jakiego doszło w lutym tego roku.

Wykładowca UKSW zwrócił się do wiernych w Rymanowie Zdroju, by byli dumni z tego, co Kościół robi na Bliskim Wschodzie poprzez pomoc cierpiącym. Przestrzegał, by wiedzy o działaniach księży, sióstr zakonnych nie czerpać wyłącznie z mediów, gdzie prawdziwy obraz Kościoła jest zniekształcany, a o tym ile dobrego robi trudno znaleźć informacje.

Dyrektor sekcji polskiej PKWP przywołał, w jaki sposób przeciwko Kościołowi wymierzona była rewolucja francuska. Ostrzegał przed budowaniem świata bez Boga, w którym stajemy się bogami sami dla siebie. „Wciąż chce się nam wmówić, że Pan Bóg chce nam coś zabrać, ale co nam się daje w zamian?” – pytał ks. prof. Cisło.

W najbliższych dniach Pomoc Kościołowi w Potrzebie chce poinformować o tym, ile środków udało się zebrać w Rymanowie Zdroju dla syryjskich dzieci z obozów dla uchodźców w Libanie.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Wdzięczność Mozambijczyków

„Pragniemy nieść dobrą nowinę i radość Ewangelii” – siostry zakonne po 40 latach znów w diecezji Tete.

Kiedy Małe Siostry Maryi Niepokalanej przybyły do Dómuè w diecezji Tete na północnym-wschodzie Mozambiku, mieszkańcy wyszli na ulice, aby świętować. Skąd ten entuzjazm? To pierwsze siostry zakonne, które będą pracować w tej części kraju po 40 latach przerwy. Ostatnie zgromadzenie żeńskie opuściło ten region z powodu antykatolickiej wrogości, jaka nastąpiła po uzyskaniu niepodległości od Portugalii w 1975 r., a także późniejszej brutalnej wojny domowej, co czyni powrót sióstr jeszcze bardziej znaczącym.

Małe Siostry zostały przyjęte przez lokalny Kościół z wielką radością. Były wręcz oszołomione i poruszone przyjęciem, jakie im zgotowano. – Móc widzieć, jak bardzo ludzie czekali na naszą obecność, przerosło nasze oczekiwania. Powitano nas bardzo prosto, a jednocześnie bardzo hojne – mówi siostra Mirian dos Santos, nie mogąc ukryć wzruszenia. Oprócz niej do Dómuè przyjechały też siostry Ana Cláudia Melo i Rita Nascimento, a także postulantka Agnélia Porto.

– Pragnęliśmy tego od dawna, a nawet o czym marzyliśmy. Teraz wreszcie stało się to faktem – powiedział biskup Diamantino Antunes z Tete, który uważa, że przybycie sióstr jest opatrznościowe. Zadaniem zakonnic będzie zwyczajna praca duszpasterska, taka jak katecheza i formacja dla ponad 100 liderów wspólnot, z których niektórzy mieszkają bardzo daleko. – Jesteśmy tutaj, aby służyć w każdy możliwy sposób i pragniemy nieść dobrą nowinę i radość Ewangelii tym prostym ludziom, którzy pragną Boga – wyjaśnia siostra Rita.

W Dómuè jest wiele ubóstwa. Siostry nie zdążyły jeszcze ocenić najpilniejszych potrzeb, a już zdały sobie sprawę, że będą potrzebować pomocy. – Parafia jest biedna i liczy ponad 100 wspólnot rozsianych po bliższej i dalszej okolicy. Potrzebujemy na przykład pojazdu, aby móc dotrzeć do bardziej odległych wiosek. Wiemy, że to będzie trudna praca, ale ufamy Bogu i jesteśmy świadome, że to Jego misja, a my jesteśmy tylko kruchymi narzędziami w Jego rękach – mówi siostra Mirian, która pochodzi z Brazylii. – Prosimy wszystkich o modlitwę w intencji powodzenia tej nowej misji.

Obecność sióstr w tym regionie Mozambiku jest znakiem tego, jak ważna jest międzynarodowa pomoc w podtrzymywaniu pracy i misji Kościoła. Chociaż PKWP nie pomaga jeszcze bezpośrednio Małym Siostrom, w ciągu ostatnich pięciu lat Papieskie Stowarzyszenie wsparło w diecezji Tete 20 projektów, które zdaniem biskupa Diamantino są bardzo ważne. – PKWP pomaga na wiele sposobów: w formacji seminarzystów, wspierając odbudowę infrastruktury, budując kaplice, kupując pojazdy, a ostatnio w zakupie sprzętu dla naszej diecezjalnej stacji radiowej, abyśmy mogli ulepszyć nasze audycje – wymienia duchowny. – Dziękuję wszystkim dobroczyńcom i wszystkim tym, dzięki którym misja Pomocy Kościołowi w Potrzebie jest możliwa.

Miłość może zatriumfować nad nienawiścią

W ostrzeliwanej przez terrorystów Kompiendze wciąż pojawiają się prośby o chrzest i kontynuowane są lekcje katechizmu.

Miłość może zatriumfować nad nienawiścią

O tym, jak wygląda służba chrześcijanom w Burkina Faso, jednym z najbardziej niebezpiecznych regionów świata, przezywającym dziś tragedie, o których nie mówi się w mediach, Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) opowiada przełożony generalny Braci Misjonarzy Wiejskich (FMC), o. Pierre Rouamba.

Wasze zgromadzenie działa w kilku krajach Afryki Zachodniej. Jak wygląda życie w tym regionie?

W kontekście politycznym jest bardzo niespokojnie. W Burkina Faso, gdzie znajduje się nasza siedziba regionalna, niedawno doszło do dwóch zamachów stanu. W całej naszej prowincji, która obejmuje Mali, Burkina Faso, Togo i Benin, nie jest bezpiecznie, a chrześcijanie cierpią. W 2022 r. w Burkina Faso doszło do największej liczby ataków antychrześcijańskich na świecie.

Ewangelizacja w tych krajach trwa od niedawna, zaledwie 150 lat, a w większości regionów mniej niż 100 lat. Wszystkie cztery kraje zostały mocno dotknięte islamskim terroryzmem, w szczególności Mali, ale także Burkina Faso, gdzie rosną napięcia i prześladowania. Chrześcijanie codziennie odczuwają skutki przerażających działań Al-Kaidy i Państwa Islamskiego.

Czy może nam Ojciec opowiedzieć o tym, jak wygląda posługa duszpasterska pośród tych niebezpieczeństw?

Wielkanoc spędziłem w Kompiendze w Burkina Faso w bardzo szczególnej atmosferze, ponieważ miejsce to jest odizolowane od reszty świata, odcięte minami i punktami kontrolnymi, które są obsadzone przez terrorystów. Możemy się tam dostać tylko helikopterem. W okolicy Zielonych Świątek terroryści zaczęli atakować miejscową ludność. Wiele osób zostało zabitych lub poważnie rannych i musiało zostać przetransportowanych drogą powietrzną. Terroryści przejęli również żywy inwentarz i robili wszystko, co w ich mocy, aby zmusić ludność do przejścia na islam lub ucieczki. Jeśli ludzie odmawiają przejścia na islam, są zmuszani do wyjazdu, ale ponieważ drogi są zablokowane, muszą błąkać się po lesie bez dobytku, a wielu umiera z powodu braku pożywienia i opieki.

W jednej z parafii, za którą jesteśmy odpowiedzialni, grupa kobiet próbowała przedrzeć się przez punkt kontrolny, myśląc, że terroryści ich nie zaatakują. Wiele z nich zostało jednak zatrzymanych i zgwałconych. Niektóre były przez długi czas wykorzystywane jako niewolnice seksualne i wróciły dopiero po kilku tygodniach będąc w ciąży. To są prawdziwe tragedie, o których nie mówi się w mediach.

Miłość może zatriumfować nad nienawiścią

Także duchowni są narażeni na niebezpieczeństwa. Dwóch twoich braci zostało porwanych w 2021 roku…

Tak, a to, co się stało, to, ośmielę się powiedzieć, cud. Zostali zatrzymani na punkcie kontrolnym przez terrorystów, którzy zabrali ich z zawiązanymi oczami do lasu, znęcali się nad nimi, przeszukiwali ich, wypytywali o ich misję i apostolat oraz, oczywiście, zażądali od nich przejścia na wahabicki islam, który wyrządza tak wiele szkód w kraju, będącym niegdyś przykładem międzyreligijnej harmonii.

Nasi bracia rozmawiali z nimi w prawdziwym duchu pokoju, bez gniewu i wrogości. Kiedy terroryści domagali się, by odmówili z nimi islamską modlitwę, delikatnie odmówili, wyjaśniając, że jako chrześcijanie modlą się psalmami, a prawdziwa modlitwa jest rozmową serca z Bogiem i nie może być czymś narzuconym z zewnątrz. Pomimo nękania, pozostali nastawieni pokojowo, odpowiadając na przemoc miłosierdziem. Terroryści, będąc pod wrażeniem, w końcu wyprowadzili ich z powrotem na drogę i uwolnili. Dziękujemy za to Bogu, to znak, że miłość może zatriumfować nad nienawiścią.

Jak to wszystko wpłynęło na wiarę ludzi?

Uderzające jest to, że chrześcijanie, którzy do pewnego stopnia porzucili praktyki religijne przed kryzysem, powracają do wiary w czasie, gdy terroryści robią wszystko, aby wytępić chrześcijaństwo. Podczas gdy bandyci uniemożliwiają chrześcijanom gromadzenie się w kościołach, rodziny spotykają się w swoich domach, aby rozpalić płomień wiary poprzez lekcje katechizmu i wspólne świętowanie, gdy nie ma księży.

To właśnie dlatego, że chrześcijanie w Burkina Faso są bezpośrednio prześladowani, pogłębiają swoją więź z Bogiem. Słynne słowa Tertuliana, że krew męczenników jest nasieniem chrześcijan, są tutaj w szczególny sposób aktualne. W ostrzeliwanej przez terrorystów Kompiendze wciąż pojawiają się prośby o chrzest i kontynuowane są lekcje katechizmu.

Wyznawcy Chrystusa, którzy cierpią z powodu nienawiści do ich wiary, mają dwie opcje. Mogą albo szukać zbawienia poza Bogiem, buntując się przeciwko Niemu, albo szukać go w sercu samego Jezusa Chrystusa. Nasi chrześcijanie mają tę szczególną łaskę zrozumienia i oddają swoje życie w ręce Zbawiciela.

Miłość może zatriumfować nad nienawiścią

Jakie są plany zgromadzenie na przyszłość?

Naszym kolejnym dużym projektem jest otwarcie domu regionalnego w diecezji Wagadugu w Burkina Faso. Tam też chcemy gromadzić i szkolić świeckich, aby móc wysyłać ich na misje do trudnych miejsc i aby po raz pierwszy nieść Ewangelię ludności wiejskiej.

Martwimy się o przyszłość. Jak można osiągnąć przebaczenie w dłuższej perspektywie? Nie można bowiem zapomnieć. Jest to jeden z powodów, dla których chcielibyśmy utworzyć ośrodki wsparcia oferujące pomoc duchową i psychologiczną. Wiele osób przychodzi do nas po to, by ich po prostu wysłuchać.

Chcemy patrzeć w dłuższej perspektywie, w szczególności myślimy o czasie po zakończeniu kryzysu, aby przyjąć i towarzyszyć ofiarom przemocy. Wiele osób widziało, jak ich bliskim podrzyna się gardła, ścina głowy, gwałci lub sprowadza do niewolnictwa seksualnego. W wyniku tych gwałtów urodziły się dzieci. Kiedy to wszystko się skończy, w jaki sposób będziemy potrafili prowadzić dialog zgodny z Ewangelią? Będziemy musieli uleczyć wszystkie te rany, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Zapowiada się ogromna praca duszpasterska.

Jaki jest charyzmat waszej wspólnoty?

Nasze zgromadzenie zostało założone w szczytowym momencie II wojny światowej, w 1943 roku we Francji, aby poświęcić się pracy duszpasterskiej na obszarach wiejskich. Nadal stanowi to sedno naszej dzisiejszej pracy, szczególnie w Afryce Zachodniej. Działamy na obszarach najbardziej ubogich ekonomicznie i społecznie, dzieląc życie ludności wiejskiej i będąc ziarnem Ewangelii. Bardzo często mamy kontakt z muzułmanami lub ludźmi, którzy jeszcze nie słyszeli o Chrystusie. Systematycznie otwieramy drzwi dla Ewangelii!

Naszym charyzmatem jest sprowadzanie wszystkiego, radości lub smutków, z powrotem do samego Jezusa Chrystusa, w dziękczynieniu, pomimo trudności, które są obecnie liczne. Chcemy być znakiem chrześcijańskiej nadziei pośród spustoszenia. Towarzyszy nam Chrystus, ponieważ On sam przeszedł przez cierpienie, przez które my przechodzimy. Dla chrześcijan, którym towarzyszymy, perspektywa czasowa nie wykracza poza najbliższe 24 godziny. Nie wiemy, czy przeżyjemy kolejny dzień. To zmusza nas do pogłębienia naszej osobistej relacji z Nim.

Dzięki naszej współpracy z PKWP doświadczamy prawdziwej solidarności, szczególnie poprzez niedawny projekt wsparcia żywnościowego dla uchodźców i przesiedleńców, który wdrożyliśmy w jednej z powierzonych nam parafii w Pama, w diecezji Fada N’Gourma.