„Milion dzieci modli się na różańcu”. Rekordowa liczba uczestników z Polski

Blisko 250 tys. najmłodszych z Polski i 865 tys. z całego świata wzięło udział w kampanii modlitewnej PKWP pt. „Milion dzieci modli się na różańcu”. W akcję włączyły się parafie, szkoły, przedszkola, pojedyncze klasy i całe rodziny.

Milion dzieci modli się na różańcu - podsumowanie

Zegar wskazywał godz. 9.00. Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach zdążyli już wypełnić najmłodsi. Nie wiedzą, czym jest wojna. Nigdy się z nią zetknęli, ale zdają sobie sprawę, że ktoś inny przez nią cierpi. Przekonani o tym, że Maryja słucha tego co mówią, sięgają po różaniec. Dzieci nie boją się głośnej modlitwy. Odmawiają kolejne tajemnice, bo od swoich katechetów i opiekunów usłyszały, że „kiedy milion dzieci w jednym czasie odmawia różaniec, świat napełnia się pokojem”.

Sanktuarium w Zakopanem jak co roku stało się sercem modlitewnej kampanii Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Transmisję z Krzeptówek wspólnie ze swoimi rówieśnikami z klasy lub rodzicami śledzili najmłodsi z całej Polski. Inni mieli swój pomysł na ten dzień. I woleli razem chwycić wielki różaniec oraz usiąść wokół niego. Tak było np. w Szkole Podstawowej nr 3 im. Bolesława Krzywoustego w Poznaniu, gdzie dzieci miały jeszcze świecę i globus; symbole pokazujące, że nie wołają donikąd, ale modlą się do Boga w intencji pokoju na świecie.

Milion dzieci modli się na różańcu - podsumowanie

Na tym jednak nie koniec kreatywności uczniów i ich katechetów. W Szkole Podstawowej im. św. Jana Pawła II w Bieżeniu uczestnicy kampanii postanowili wyjść na boisko i ustawić się w taki sposób, by z góry widać było serce. W Katolickiej Szkole Podstawowej w Czerwiennem dziećmi wypełniła się cała sala gimnastyczna. Z kolei w Szkole Podstawowej w Nowym Kobrzyńcu nie brakowało dekoracji, które towarzyszyły najmłodszym w trakcie różańca. Oczywiście, ktoś musiał się napracować, by z 18 października uczynić wyjątkowe święto. Figurę Matki Bożej postawiono w miejscu, gdzie została ona otoczona przez kwiaty wycięte z papieru. I tu również ułożono je na kształt serca.

„Modlitwie dzieci w wielu miejscach towarzyszyły: śpiew, gra na gitarze, dekoracje nawiązujące do kampanii, samodzielne wykonywanie różańca, przygotowanie gazetki szkolnej, katechezy poprzedzające kampanię, a nawet konkursy wewnątrzszkolne” – mówi Malwina Wyszyńska, która koordynuje w Polsce akcję „Milion dzieci modli się na różańcu”. Wyjaśnia, że do organizatorów dotarło wiele zdjęć i filmów pokazujących, jak najmłodsi modlą się o pokój. Część z nich można znaleźć w mediach społecznościowych Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Modlitwa najmłodszych, jak co roku, przekraczała granice państw i kontynentów. Chętnie dołączyli do niej misjonarze posługujący w Afryce. Dla werbisty o. Andrzeja Dzidy i jego podopiecznych przebywających w obozie dla uchodźców w Ugandzie każdy różaniec to „okazja do bycia razem”. „A poprzez modlitwę łączymy się ze wszystkimi Ukraińcami, Polakami, z całym światem” – wyjaśnia misjonarz.

Milion dzieci modli się na różańcu - podsumowanie

Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej PKWP, ujawnia, że tym razem do wspólnego różańca w kraju dołączyła rekordowa liczba uczestników. „W ubiegłym roku w akcji wzięło udział, dzięki katechetom, rodzicom, zaangażowaniu wielu księży, 75 tys. dzieci, a w tym roku już 250 tys.” – zauważa wykładowca UKSW. Podkreśla, że dane zebrane z całego świata wskazują nawet na liczbę 865 tys. „A to, biorąc pod uwagę, że wielu się nie zapisało, a dołączyło do naszej inicjatywy, pozwala myśleć o tym, że naprawdę w tym roku było z nami milion dzieci” – dodaje.

Ks. prof. Cisło nie ma wątpliwości, „dopiero wojna na Ukrainie pokazała nam, jak cenny jest pokój”. „Kiedy jesteśmy w Syrii, Iraku czy w Kijowie, to pierwsze o co proszą mieszkańcy to pokój. Są przekonani, że reszta później się poukłada” – zauważa dyrektor sekcji polskiej PKWP.

Milion dzieci modli się na różańcu - podsumowanie

Malwina Wyszyńska, koordynator kampanii modlitewnej, tłumaczy, że z roku na rok inicjatywa Pomocy Kościołowi w Potrzebie spotyka się z coraz większą popularnością, szczególnie wśród szkół i przedszkoli katolickich. „Już we wrześniu otrzymujemy zapytania od katechetów, gdzie i kiedy mogą zgłosić swój udział w akcji. Czekają też na materiały w języku polskim” – mówi.

W tym roku udało się przetłumaczyć teksty przygotowane przez PKWP także na język ukraiński. Co pozwoliło wziąć udział w wydarzeniu np. dzieciom z Kijowa.Raport – podsumowanie kampanii „Milion dzieci modli się na różańcu”

Biuro Prasowe PKWP Polska

DR Kongo: dwie osoby, w tym siostra zakonna, zabite i zniszczony szpital w wiosce Maboya.

„Terror trwa” – relacjonuje misjonarz

KongoZdj. ACN International / Zamordowana 19 października br. s. Marie-Sylvie Kavuke Vakatsuraki.

Siostra Marie-Sylvie Kavuke Vakatsuraki ze zgromadzenia Małych Sióstr Ofiarowania Matki Bożej w Świątyni z Butembo była jedną z ofiar ataku, który miał miejsce w wiosce Maboya w środę 19 października. Przyznały się do niego Sojusznicze Siły Demokratyczne (ADF), ugandyjska grupa dżihadystyczna znana również jako Państwo Islamskie – Prowincja Środkowoafrykańska (ISCAP).

Terroryści splądrowali aptekę i szpital, który następnie podpalili. Wewnątrz budynku była wówczas siostra zakonna i pacjent. „Rebelianci z ADF zaatakowali wioskę, a dokładniej szpital. Splądrowali wszystko, co mogli znaleźć, zabierając leki, a na koniec podpalili budynek. Zakonnica, która była również lekarzem i pełniła nocny dyżur, spłonęła żywcem razem z pacjentem” – powiedział Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International), ojciec Marcelo Oliveira, przełożony Misjonarzy Kombonianów w DR Konga, opisując „terror” tamtej nocy.

Siostra Marie-Sylvie, gdy tylko zorientowała się, że zostali zaatakowani, zadzwoniła z ostrzeżeniem do miejscowej parafii, aby księża i zakonnice mogli uciec. Gdyby nie to, sytuacja mogłaby być jeszcze bardziej tragiczna.

O. Marcelo relacjonuje dalej, że po zniszczeniu szpitala „rebelianci ruszyli w dalszą drogę i podpalili inną placówkę zdrowia w pobliżu. Wszystko to wydarzyło się w wiosce Maboya, która znajduje się około 20 kilometrów od miasta Butembo i 30 od miasta Beni”.

Oprócz dwóch ofiar śmiertelnych wciąż nie odnaleziono wielu osób, które prawdopodobnie zostały zabrane przez dżihadystów do noszenia zrabowanych towarów. Portugalski duchowny wyjaśnia: „Kilka osób zniknęło. Prawdopodobnie zostały one wzięte do noszenia leków i wszystkiego innego, co terroryści zrabowali ze szpitali, kilku aptek i sklepów”.

Biskup Melchizedec Sikuli Paluku w oświadczeniu przesłanym PKWP wyraża głęboką konsternację, z jaką lokalna diecezja Butembo-Beni przyjęła smutną wiadomość o tym nowym ataku, który stanowczo potępia, „ubolewając nad utratą życia ludzkiego”, tzn. siostry Marie-Sylvie. „Nie ma słów, tak wielkie jest przerażenie, że przekracza wszelkie tolerowane granice” – pisze biskup.

KongoZdj. ACN International / Zniszczenia w wiosce Maboya po ataku terrorystycznym 19 października br.

„Wszyscy próbują uciekać”

Ojciec Marcelo Oliveira mówi, że Demokratyczna Republika Konga przeżywa prawdziwą wojnę, a świat udaje, że ją ignoruje, co powoduje atmosferę terroru wśród ludności.

„Terror wciąż ma miejsce. Ludzie się boją, każdy próbuje uciec. Jest to wojna ukryta, milcząca – lub przemilczana – tak, że nikt nic nie robi, a ludność nadal cierpi” – mówi misjonarz kombonianin.

Skrajna przemoc jest spowodowana wielkim bogactwem ukrytym w ziemiach tego afrykańskiego kraju, które od lat jest dosłownie grabione. „Terror, który miał miejsce w tej wiosce, jest tym samym, który dzieje się w tak wielu sąsiednich, ale tego nie podnoszą medialne newsy. W grę wchodzi wiele interesów, biorąc pod uwagę bogactwa naturalne w tej części kraju” – dodaje kapłan.

Kwestia braku bezpieczeństwa w DR Kongo była już opisywana przez misjonarza w czasie, gdy papież Franciszek miał odwiedzić kraj w lipcu tego roku. Mówił wówczas: „Kwestia braku bezpieczeństwa jest poważna, również w miastach, ale szczególnie na wschodzie kraju, gdzie dochodzi do wielu zbrojnych ataków, wielu konfliktów plemiennych, a wszystko to z powodu interesów związanych z minerałami”. Odniósł się przy tym do takich bogactw jak złoto, diamenty, kobalt i koltan, który jest kluczowym składnikiem przemysłu informatycznego, komputerowego i smartfonów. Wizyta papieża w DR Kongo została przełożona z powodów zdrowotnych Franciszka.

PKWP: Tegoroczny Dzień Solidarności będzie poświęcony Ukrainie

„Najbiedniejsi schronienia szukają w parafiach i klasztorach. Chcemy tam dotrzeć, a miejscowym księżom i siostrom zakonnym dać do ręki chleb, którym podzielą się z potrzebującymi, jak czynili to wcześniej w Iraku i Syrii” – zapowiedział ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Ukraina - Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym

Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym odbywa się co roku w drugą niedzielę listopada. Tym razem PKWP chce poświęcić go Ukrainie, o czym ks. prof. Waldemar Cisło mówił w trakcie międzynarodowej konferencji naukowej pod hasłem „We Cherish Family Life”, organizowanej z inicjatywy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie i Polskiego Stowarzyszenia Familiologicznego. Wykładowca UKSW wygłosił wykład pt. „Rola i zadania Kościoła na rzecz rodziny na obszarach konfliktów zbrojnych na przykładzie wojny w Syrii i w Ukrainie”.

Dyrektor sekcji polskiej PKWP porównywał to, co działo się na Bliskim Wschodzie z trwającą inwazją Rosji. Zauważył, że Europa była zbyt pewna siebie i bagatelizowała widmo wojny. Powoływała się na międzynarodowe dokumenty o ochronie praw człowieka. Ks. prof. Cisło pytał „który punkt i jakiej konwencji uchronił kobiety w zaawansowanej ciąży uciekające z ostrzeliwanego szpitala?”. Podkreślił, że „za łatwo przychodziło nam mówienie o dzikiej Afryce i barbarzyńskim Bliskim Wschodzie”. Wojna, z jaką dziś mamy do czynienia, toczy się u naszych granic – przypomniał.

Wykładowca UKSW podkreślił, że o rozmiarze zbrodni, jakich dokonują Rosjanie, przekonał się w Buczy, gdy na miejscu rozmawiał z prawosławnym kapłanem. „W okolicznych domach i piwnicach putinowcy mordowali bezbronnych cywilów ze związanymi rękami. Tego nie da się porównać z tym, co działo się w Syrii” – wyjaśnił. Dodał, że „nawet w Aleppo, gdzie zakręcano ludziom wodę, by poszczególne dzielnice szybciej się poddały, do śmierci dochodziło na skutek ostrzałów i wymiany ognia”.

Ukraina - Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym

Na przykładzie Syrii ks. prof. Cisło wskazywał, jakie działania podejmowało Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, by dotrzeć do potrzebujących. Wymienił projekt pt. Mleko dla Aleppo. „Był robiony dlatego, że 3 tys. matek nie miało, co jeść i nie miało pokarmu, by dać dzieciom. Kobiety przychodziły do punktu, gdzie dostawały mleko w proszku, i nie musiały w nocy słuchać płaczu swoich głodnych dzieci” – wyjaśnił wykładowca UKSW. We współpracy z polskim rządem PKWP wyszła też z inicjatywą leczenia dzieci w Syrii. Wtedy – jak mówił ks. prof. Cisło – zderzył się z trudnym pytaniem cierpiącej kobiety: „czemu chcecie, żebym umarła?”. „Ona kontynuowała: jestem jedyną osobą, która jest w stanie pomóc mojemu obłożnie choremu mężowi. Leży na czwartym piętrze i to ja wszystko muszę przynieść czy wynieść” – wyjaśnił.

To doświadczenie – zauważył dyrektor sekcji polskiej PKWP – pokazało mu, jak potrzebna w krajach wojny jest pomoc dla całych rodzin. Wykładowca UKSW tłumaczył, że tylko w ten sposób można uchronić rodziny przed rozłąką. „Zerwane więzi sprawiają, że kolejne dzieci bez edukacji lądują na ulicy. Stają się wtedy łatwym łupem dla przestępców” – mówił. Dodał, że kluczowe w kraju wojny jest utrzymanie systemu edukacji. „W Syrii miesięczna nauka dziecka w szkole kosztuje 10 dolarów, w Libanie 20” – wskazał.

Ks. prof. Cisło wyjaśnił, że w Syrii i Iraku sprawdził się model przekazywania wsparcia dla potrzebujących przez ręce księży i sióstr zakonnych. Stowarzyszenie powiela go w przypadku pomocy dla Ukrainy. „Pamiętam kobietę z Bliskiego Wschodu, która podeszła do mnie i mówiła: dopóki nasi księża są w nami, to my tu zostajemy, bo oni podzielą się ostatnią kromką chleba albo będą wiedzieć, gdzie pukać, by ją zdobyć” – zauważył dyrektor sekcji polskiej PKWP.

Wykładowca UKSW zwrócił uwagę, że na podobne poświęcenie, tzn. bycia ze swoimi wiernymi do końca, gotowi są księża i siostry za wschodnią granicą. Podkreślił, że „wojna jest niestety wielkim interesem dla wielkich tego świata i wielkim cierpieniem dla najbiedniejszych”. Podsumował, że jeśli ktoś pyta Polaków o to, co zostało w nich po nauczaniu św. Jana Pawła II, to powinien spojrzeć na 7 mln przyjętych uchodźców ze wschodu. „Zdaliśmy egzamin praktyczny z miłosierdzia” – zakończył.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Kamerun: Uwolnienie porwanych sześć tygodni temu w ataku na kościół katolicki

25 października – msza dziękczynna w katedrze w Mamfe.

KamerunZdj. ACN International / Bp Abangalo Fondong (diecezja Mamfe) z uwolnionymi: ks. Emmanuel, ks. Barnabas, ks. Cornelius, pani Kelechukwu, Nkem Patrick, ks. Elias, s. Jacinta, ks. Job-Francis, Blanche Bright; Kamerun, 23.10.2022 r.

Biskup Mamfe, Aloysius Fondang Abangalo, wyraził wdzięczność za uwolnienie dziewięciu osób: pięciu księży, trzech świeckich i siostry zakonnej, a jednocześnie ponownie potępił atak na kościół, w którym zostali porwani przez rebeliantów. „Jestem szczerze wdzięczny wszystkim, którzy przyłączyli się do tego zbiorowego wysiłku w modlitwie o bezpieczeństwo i uwolnienie naszych braci i sióstr” – napisał do PKWP hierarcha.

Ks. Emmanuel, ks. Barnabas, ks. Cornelius, ks. Elias, ks. Job-Francis, s. Jacinta, pani Kelechukwu, Nkem Patrick oraz Blanche Bright, którzy zostali porwani 16 września 2022 r. w południowo-zachodnim Kamerunie, zostali uwolnieni i cieszą się dobrym zdrowiem – wynika z wiadomości przesłanej w niedzielę 23 października przez biskupa Abangalo do Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International), w której wyraża on radość z powodu dobrego samopoczucia dziewięciu zakładników.

Od czasu ich porwania (o czym pisaliśmy we wrześniu: https://pkwp.org/newsy/kamerun_to_co_sie_stalo_jest_obrzydliwoscia_oni_wystawiaja_na_probe_cierpliwosc_boga), PKWP wielokrotnie prosiło o modlitwy za porwanych i o ich uwolnienie.

„Podobnie jak św. Paweł, ja również mówię do każdego z was: „Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa (Flp 1, 6)”. Bp Aloysius Fondang Abangalo zachęca wiernych do odmawiania jednej z tajemnic różańca „w podziękowaniu Bogu za bezpieczne uwolnienie naszych braci i sióstr, którzy zostali porwani”.

Jak oświadczył jeden z porwanych, za uwolnienie grupy nie zapłacono okupu.

We wtorek 25 października bp Fondang Abangalo odprawi w katedrze w Mamfe mszę dziękczynną za bezpieczne uwolnienie księży, siostry i wiernych.

W ostatnich dniach pojawiło się nagranie wideo szeroko rozpowszechniane przez media, które pokazało grupę porwanych mężczyzn i kobiet w złym stanie, przetrzymywanych w buszu. Na nagraniu słychać, jak jeden z księży prosi o pomoc. PKWP dotarło do wiarygodnych źródeł, dzięki którym ustalono, że obrazy te zostały nagrane dwa tygodnie wcześniej. W momencie ich rozpowszechniania trwały już negocjacje w sprawie uwolnienia dziewięciu uprowadzonych.

W swoim liście biskup Mamfe po raz kolejny zdecydowanie potępia zbezczeszczenie kościoła Świętej Marii, który został spalony podczas ataku, a „odbieranie wolności naszym współbraciom” określa jako „nieludzkie”.

Kamerunem targają konflikty polityczne i społeczne, które stawiają przeciwko sobie regiony anglo- i frankofońskie. Ludność anglojęzyczna, która występuje głównie w południowo-zachodniej i północno-zachodniej części kraju, twierdzi, że jest marginalizowana przez francuskojęzyczne władze.

Konflikty znacznie nasiliły się od 2016 roku i doszło do kilku gwałtownych starć między siłami rządowymi a bojówkami, które walczą o niepodległość samozwańczej Republiki Ambazonii (lub Federalnej Republiki Południowego Kamerunu). W celu stłumienia sprzeciwu wojsko zniszczyło dużą część regionu, w tym wiele nieruchomości kościelnych. Ostatni incydent to jednak pierwszy przypadek, kiedy rebelianci zaatakowali kościół i porwali księży w ramach walki o niepodległość.

Misja Kazachstan: Diecezja wielkości Polski, parafia wielkości województwa.

Rozmowa z s. Haliną Wiczling SM – misjonarką w Kazachstanie

Kazachstan

Zdj. Archiwum s. Haliny Wiczling / Odwiedziny chorych i samotynych.Siostra Halina Wiczling SM ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo (szarytka) od lutego 2021 r. pracuje w Szordandach w Kazachstanie. Wcześniej niemal trzy lata pracowała w biurze regionalnym PKWP w Poznaniu. Kinga Waliszewska rozmawia z misjonarką o specyfice Kościoła w Azji Środkowej i wizycie papieża Franciszka w Kazachstanie.

Miesiąc temu (13-15 września) Ojciec Święty odwiedził Kazachstan, gdzie Kościół katolicki stanowi mniejszość wśród większości muzułmańskiej. Jak ta wizyta przebiegła? Jak Kościół przeżył ten wyjątkowy czas?

Czekaliśmy na niego z utęsknieniem. Ojciec Święty został zaproszony przez państwo kazachskie, ponieważ było to spotkanie zwierzchników wszystkich religii świata. Jesteśmy pod dużym wrażeniem tego, co uczyniło państwo – przygotowało uroczystą mszę św., ołtarz, sześć tysięcy miejsc dla uczestniczących w niej katolików. Było bardzo dużo wolontariuszy, więc nie było żadnych trudności, by dotrzeć na miejsce. Szacuje się, że państwo wykonało 98% prac przygotowawczych papieskiej wizyty. Wizyta Ojca Świętego ze względu na jego wiek była dość krótka, wszystko przebiegło sprawnie i bezpiecznie. Co ważne, Kościół katolicki wynegocjował od państwa kazachskiego, że misjonarze tutaj pracujący (księża, siostry czy świeccy) mogą się starać o pięcioletni bezpłatny pobyt bez wizy.

Konkretny owoc papieskiej wizyty. Spodziewaliście się tego?

Bardzo się z tego cieszymy, dlatego że dotychczas musieliśmy przedłużać wizy co pół roku! Wiązało się to z pokonywaniem dużych odległości i dojazdem do odpowiedniego miasta, gdzie mogliśmy to załatwić oraz z kosztami – w przełożeniu na polską walutę było to ok. tysiąc złotych. Teraz ma być to wszystko bezpłatnie. Państwo kazachskie zrobiło ukłon ku Kościołowi katolickiemu. Wyznawcy Chrystusa czują się tu bezpiecznie. Władze i mieszkańcy są dla nas przychylni, ponieważ Kościół katolicki wykonuje dużo pracy charytatywnej zarówno dla Kazachów, jak i dla innych narodowości, których jest tu bardzo dużo.

W jaki sposób misjonarze służą mieszkańcom Kazachstanu?

W diecezji Astany, gdzie mieszkam, pracuje trzydziestu kapłanów, z czego pięciu to miejscowi, jeden Włoch, jeden Szwajcar, jeden Słoweniec, a pozostali to Polacy. Oprócz pracy duszpasterskiej wykonujemy też pracę charytatywną. Staramy się otoczyć opieką ludzi chorych w domach, pomagać im w pozyskiwaniu dokumentów, żeby mogli się stać pełnomocnymi członkami społeczności. Ludziom niepełnosprawnym staramy się załatwić dom pomocy. Mieszkańcy widzą naszą pracę i myślę, że ją doceniają.

Nawiązując jeszcze po papieskiej wizyty, Franciszek spotkał się też z osobami konsekrowanymi. Czy zapadły Siostrze w pamięć jakieś szczególne słowa, skierowane do Was tam pracujących?

Na tym spotkaniu obecne były nie tylko osoby z Kazachstanu, ale też pracujące na co dzień w Uzbekistanie, Rosji, Kirgistanie i innych państwach Azji Środkowej. Ojca Świętego przywitał niezwykły rodzinny chór – małżeństwo i dwadzieścioro jeden dzieci! Troje to ich własne, a osiemnaście adoptowanych. Wszyscy grali na różnych instrumentach. Było to dla nas wyjątkowe spotkanie. Papież skierował bardzo serdeczne słowa do osób przebywających na terenie Kazachstanu. Byliśmy wszyscy bardzo podekscytowani samym faktem spotkania z Franciszkiem – wiadomo, z tamtego regionu nie pojedziemy do Rzymu, a tu mieliśmy możliwość spotkania z głową Kościoła, co było dla nas wyjątkowym przeżyciem.

Kazachstan

Zdj. Archiwum s. Haliny Wiczling / Msza św. w KazachstanieKościół w Kazachstanie ma swoją specyfikę. Jest to wielki kraj, są tutaj olbrzymie przestrzenie, a Kościół katolicki w porównaniu choćby do naszej polskiej rzeczywistości, jest nieliczny. Tam przeciętna parafia jest wielkości naszej diecezji. Jak więc funkcjonuje na co dzień Kościół w Kazachstanie? Czy jest wystarczająca liczba księży, by docierać do każdej wspólnoty w każdą niedzielę? Czy może większa jest rola sióstr zakonnych i świeckich?

Nasza diecezja jest większa obszarowo od całej Polski, choć jej zaludnienie jest oczywiście mniejsze. W parafii, w której pracuję, jest trzyosobowa wspólnota sióstr szarytek i dwóch kapłanów. W parafii są trzy kościoły i pięć domów modlitwy. Msza św. w tych miejscach jest celebrowana w sobotę albo w niedzielę. Rzadziej docieramy do najdalej oddalonej wioski parafii, która leży 80 km od kościoła centralnego. Jest tam dość mało katolików. Do tych wiosek, gdzie jest więcej wiernych, staramy się dotrzeć co tydzień. Są wioski, gdzie docieramy na święta Zmartwychwstania Pana Jezusa czy Bożego Narodzenia – staramy się, by była w nich odprawiana msza św. choćby kilka razy do roku.

Naszą rolą sióstr zakonnych, ale też misjonarzy świeckich i oczywiście księży, jest przygotowanie do sakramentów świętych. Jest tu wiele starszych ludzi, którzy deklarują się jako Polacy, czyli identyfikują się z Kościołem katolickim („jeżeli Polak, to katolik”). Często jednak nie wiedzą oni nawet czy są ochrzczeni. Dlatego staramy się z nimi pracować, uczymy ich katechizmu, co nie jest sprawą łatwą, gdy wiek przekracza siedemdziesiąt lat… Niemniej w ostatnim roku pierwszą komunię świętą przyjęło kilka dorosłych osób, np. 84-letnia pani, która też wcześniej przystąpiła do pierwszej spowiedzi świętej. Inny przykład to małżeństwo z naszej parafii. Pani przyjęła wszystkie sakramenty, a wspólnie przyjęli też sakrament małżeństwa, mając za sobą ponad pięćdziesiąt lat wspólnego życia. Staramy się zachęcać ludzi do przyjmowania sakramentów, by jeszcze przed śmiercią zdążyli się wyspowiadać, by Królestwo Niebieskie było dla nich otwarte.

Kazachstan

Zdj. Archiwum s. Haliny Wiczling / Chrzest 84-latki.A co z ludźmi młodymi? Są w Kościele?

Z młodymi jest bardzo różnie. Jeżeli chodzą jeszcze do szkoły podstawowej, to bywają na spotkaniach grup młodzieżowych. Pracuje z nimi młodsza siostra, Stanisława, a jej główne zadanie polega na nieustannym zachęcaniu ich żeby przyszli, by byli w Kościele. Natomiast gdy idą na studia czy do szkół wyższych, to przeprowadzają się do innego miasta. Wtedy staramy się dać im jakieś namiary do tamtejszej parafii, gdzie jest Kościół katolicki. Np. w Astanie przy obu parafiach działają grupy młodzieżowe. Zachęcamy, by się tam zahaczyli i trwali przy Kościele. Czasem jest to trudne.

Czego wobec tego życzyć Siostrze na czas pracy misyjnej w Kazachstanie?

Potrzebna jest na pewno modlitwa, żeby wystarczyło zapału, gorliwości i sił do tej pracy na niwie ewangelizacji. Pomagamy też chorym i cierpiącym, których rodzina czasem jest bezradna, staramy się ich podtrzymywać. Przy tych umierających osobach też potrzeba dużo siły.

Dziękuję wszystkim ofiarodawcom, którzy wspierają dzieło PKWP. Bez nich na pewno było by nam trudniej, bo kilometry są do pokonania, potrzebne są dobre samochody i paliwo, na co pieniądze otrzymujemy też z Kirche in Not. Piszemy także projekty i serdecznie dziękujemy za wsparcie. Codziennie modlimy się za naszych dobrodziejów misji. Szczęść Boże!