Ks. prof. Cisło: Staliśmy się dla Ukraińców kimś ogromnie ważnym

„80 proc. wsparcia, jakie dociera na Ukrainę, pochodzi z Polski i organizacji katolickich, jak Caritas i Pomoc Kościołowi w Potrzebie” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło, powołując się na rozmowę z ks. bp. Edwardem Kawą, biskupem pomocniczym archidiecezji lwowskiej. Przywołuje sms, jaki otrzymał od Ukraińców: „Staliście się dla nas kimś niezmiernie ważnym”.

prof. Cisło

W trakcie pobytu na Ukrainie ks. prof. Waldemar Cisło z bliska widział, co dzieje się z pomocą humanitarną, jaka przyjeżdża z Polski. Był w Czerwonogrodzie, gdzie dotarł konwój PKWP, sfinansowany przez IŁ Capital. Przebywał w Buczy, miejscu okrutnych zbrodni na cywilach, a także w Kijowie i we Lwowie.

„Nie znudźmy się pomocą. Po kilku latach media zapominają o wojnie” – podkreśla dyrektor sekcji polskiej Stowarzyszenia. Zauważa, że „zadaniem dla Kościoła jest upominać się o najbiedniejszych”. Na miejscu pozostali głównie najbardziej potrzebujący; ci, którzy nie są w stanie uciec albo przez zły stan zdrowia, albo brak pieniędzy. „Bogaci już dawno wyjechali” – zaznacza ks. prof. Cisło. Konsekwentnie podtrzymuje, że to „pomoc na miejscu jest dziś najbardziej potrzebna”.

Wykładowca UKSW tłumaczy, że z wielu stron słyszał słowa wdzięczności. „Ludzie, którzy koordynują transporty humanitarne napisali wiadomość: +Klękamy przez Polakami. Staliście się dla nas kimś niezmiernie ważnym+. Nasza pomoc daje Ukrainie nadzieję” – mówi. Przywołuje swoją rozmowę z ks. bp. Edwardem Kawą, biskupem pomocniczym lwowskim, koordynującym działania humanitarne. To z jego ust dyrektor sekcji polskiej PKWP usłyszał, że „80 proc. wsparcia, jakie dociera na Ukrainę, pochodzi z Polski i organizacji katolickich”.

Ks. prof. Cisło z pełnym przekonaniem wskazuje, że „Polakom należy się pokojowa nagroda Nobla za ogromny wysiłek miłosierdzia”. W rozmowach z Ukraińcami jest dużo uczciwości. „Słyszeliśmy słowa, że w drugą stronę ich chyba nie byłoby stać na taką pomoc” – dodaje wykładowca UKSW.

W kraju wojny potrzeba ciągłego wysiłku humanitarnego. Doświadczenia ze Lwowa wskazują, że w pierwszych dniach rosyjskiej agresji do centrum pomocowego za wschodnią granicą docierało kilkanaście tirów dziennie. „Teraz, jeśli w tygodniu przyjedzie ich kilka, to jest dobrze. Choć trzeba przyznać, że ta pomoc jest bardziej ukierunkowana, czyli przyjeżdża to, co najpotrzebniejsze: żywność, ciepła odzież i leki” – zauważa ks. prof. Cisło.

Silne obawy Kościół na Ukrainie wiąże z nadchodzącą zimą. „Diecezje i księża chcą się przygotować na mrozy. Kupują nawet małe piecyki, żeby na każdej parafii było co najmniej jedno większe pomieszczenie dla ludzi, których nie będzie stać na opał” – zauważa wykładowca UKSW.

Zupełnie nowym wyzwaniem dla duszpasterstwa stała się trauma, jaka dotyka ludzi w obliczu ogromnego cierpienia. Na potrzebę dostępu do psychologów i terapii zwracał uwagę PKWP ks. bp Witalij Krywicki, biskup kijowsko-żytomierski. Więcej o tym można przeczytać tutaj: https://pkwp.org/newsy/wizyta_pkwp_na_ukrainie_bog_stad_nigdy_nie_wyjechal.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Wizyta PKWP na Ukrainie. „Bóg stąd nigdy nie wyjechał”

Obraz Kościoła gotowego do pomocy wyłania się z wizyty PKWP na Ukrainie. Ks. prof. Waldemar Cisło w Kijowie usłyszał, jak w jednym z kościołów opiekę znalazło 120 osób. Od ks. bp. Witalija Krywickiego dowiedział się, że parafie już szykują się na mroźną zimę, by dać schronienie tym, którzy nie będą mieli się gdzie podziać.

UkrainaZdj. ACN International

W trakcie kilkudniowej wizyty na Ukrainie PKWP z biska mogła zobaczyć, jak wygląda życie w kraju dotkniętym wojną. „Odwiedzaliśmy te miejsca, którym od początku pomagamy” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło. Pierwsze kroki po przekroczeniu granicy dyrektor sekcji polskiej Stowarzyszenia skierował do Czerwonogrodu. Dotarło tam już ponad 30 busów z Polski. Za każdym razem przywożą to, co najpotrzebniejsze.

„Od pierwszych dni wojny wsparcie z Polski przybywa tutaj niemal każdego dnia” – podkreśla w rozmowie z PKWP Andrzej Porycki, starosta Czerwonogrodu. Na usta same cisną mu się podziękowania. Lista darczyńców jest długa. To zwykli ludzie, fundacje i samorządy. „Najwięcej przychodzi leków, ubrań i jedzenia” – tłumaczy. I dodaje, że właśnie żywność jest teraz najcenniejsza. Na zachodniej Ukrainie żyje się łatwiej. Prawdziwy problem dotyka ludzi na wschodzie. „Tam w sklepach nic nie ma” – wyjaśnia Andrzej Porycki.

To, co PKWP przekazała do Czerwonogrodu, pojedzie w głąb kraju. Choć i w jego zachodniej części oraz w centrum mieszkańcy doświadczyli ogromnego dramatu. Symbolem rosyjskich zbrodni stała się Bucza. Na miejscu ks. prof. Waldemar Cisło modlił się o pokój. Towarzyszyli mu motocykliści z Rajdu Katyńskiego.

Obrazów wymordowanych okrutnie ludzi nie da się łatwo wymazać z pamięci. Wielu skrzywdzonych szuka wsparcia w Kościele, a to wymaga większego wysiłku od duszpasterzy. „Uczymy się żyć w nowych warunkach; posługiwać w obszarach, w których do tej pory nie posługiwaliśmy” – wyjaśnia ks. bp Witalij Krywicki, ordynariusz diecezji kijowsko-żytomierskiej. Dodaje, że „nie każdy wie, jak pomóc człowiekowi, gdy stracił on połowę swojej rodziny”. „Potrzebujemy wsparcia psychoterapeutów” – tłumaczy.

W słowach biskupa słychać obawy przed nadchodzącą zimą. Kościół chce być gotowy nawet na duże mrozy. Ludzie, którzy często utracili wszystko, co mieli, na pewno będą szukać wsparcia. Zwrócą się do parafii, kapłanów, by choć jedną noc przespać w ciepłym pomieszczeniu. „Dzisiaj już pracujemy nad ociepleniem naszych budynków, gdzie będziemy chcieli przyjąć ludzi potrzebujących pomocy” – zauważa ks. bp Krywicki.

Ordynariusz diecezji kijowsko-żytomierskiej tłumaczy, że choć na wschodzie są największe potrzeby, to przecież zachód kraju wziął na siebie odpowiedzialność za tysiące wewnętrznych uchodźców. „Nasze parafie i ośrodki chcą ich nakarmić” – słyszy od biskupa ks. prof. Waldemar Cisło. I znajduje potwierdzenie tego, co widział przez lata na Bliskim Wschodzie i w Afryce. „Na czas wojny Kościół staje się wszystkim: stołówką, miejscem, gdzie przychodzi się po pomoc, ale też wypłakać i pomodlić do Boga” – mówi dyrektor sekcji polskiej PKWP.

O ogromnym zaangażowaniu miejscowych księży opowiada Pomocy Kościołowi w Potrzebie br. Błażej Suska pracujący w Kijowie. Sanktuarium św. o. Pio, gdzie przebywa na co dzień, jest podzielone na kościół górny i dolny. „Ten dolny był dla nas i kościołem, i schronem. Pod opieką mieliśmy 120 ludzi” – mówi. Zauważą, że do parafii zgłaszały się kobiety i dzieci. Potrzebujący otrzymywali żywność i pomoc medyczną.

Od dawna to miejsce wspierali też darczyńcy PKWP. Br. Błażej pamięta o tej pomocy. Próbuje ją policzyć. Sięga po przybliżoną liczbę – 300 tys. euro. Wyjaśnia, że zawsze zachęca wszystkich, by modlili się za swoich dobrodziejów. Taka modlitwa odbywa się też w Sanktuarium św. o. Pio.

„Często powtarzam, że Bóg nie wyjechał z Ukrainy. I wasza obecność tutaj; obecność PKWP, jest dla nas znakiem miłości Bożej” – podkreśla br. Błażej. Kapucyn wskazuje też, jak wielka potrafi być skala wsparcia płynącego z Polski. „Dzięki naszym aniołom teraz jemy lepiej niż przed wojną” – mówi żartobliwie, by okazać wdzięczność.

Wszędzie, gdzie dotarła Pomoc Kościołowi w Potrzebie, słychać dobre słowa o Polakach. „Od pierwszych dni wojny jesteście blisko nas. Na początku przecież o nic nikogo nie prosiliśmy, a wszystkie telefony przynosiły kolejne pytania: co potrzebujecie?” – wspomina ks. bp Witalij Krywicki.

Życzliwość Ukraińców przekuwa się na czyny. Doświadczyła tego delegacja PKWP, gdy „złapała gumę”. Od razu znalazły się osoby chętne pomóc. A za wizytę w warsztacie nie chcieli żadnych pieniędzy. Ks. prof. Waldemar Cisło mówi, że „ważne jest dla nich, by nie czuli się zapomniani”. O to samo Pomoc Kościołowi w Potrzebie apelowało w Syrii i Iraku. Na terenach dotkniętych przez wojnę potrzeba ciągłego wysiłku humanitarnego.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Ukraina: 6 miesięcy wojny

„Pan postawił nas tutaj, abyśmy służyli” – rozmowa z biskupem charkowskim, Pavlo Honcharukiem.

UkrainaZdj. ACN International / Bp Pavlo Honcharuk podczas odwiedzin chorych w szpitalu; Charków, Ukraina, 2022.

Charków to ogromne miasto, liczące przed wojną 1,7 mln mieszkańców, a obecnie oddalone zaledwie o ok. 20 km od linii frontu. Wojna ma dramatyczny wpływ na życie ludzi, a skala strat i zniszczeń w Ukrainie wciąż rośnie. W pierwszej części rozmowy (czytaj: https://pkwp.org/newsy/ukraina_jestesmy_przygotowani_na_nagla_i_niespodziewana_smierc) biskup Pavlo Honcharuk mówił o ogólnych warunkach panujących w łacińskiej diecezji charkowsko-zaporoskiej; w drugiej części skupia się na sposobach pomocy, jaką stara się nieść Kościół oraz o dostosowaniu do nowej sytuacji.

Najbardziej bezbronnymi członkami społeczeństwa są dzieci, zwłaszcza w czasie wojny. Czy w Charkowie są jeszcze dzieci? Jak Kościół stara się im pomóc?

Jest ich jeszcze całkiem sporo. Często przebywają one w schronach przeciwlotniczych, a my staramy się im pomóc, dostarczając na przykład zabawki. Dzieci przeżywają wszystko w zupełnie inny sposób. Nawet jeśli mieszkają w piwnicach czy schronach, to biegają i bawią się, żyją w równoległym świecie. Kościół pomaga rodzicom, dostarcza środki higieniczne, jedzenie itd.

Kiedy dzieci będą mogły wrócić do szkoły, a studenci na studia? Jaka jest ich najbliższa przyszłość?

Jeśli sytuacja się pogorszy, to prawdopodobnie nie będzie pełnej edukacji, ani dla dzieci ze szkoły podstawowej, ani dla studentów, ponieważ w Charkowie odnotowujemy wiele celnych trafień rakietowych w budynki szkolne. Nie wiem dokładnie ile szkół zostało zniszczonych, ale co najmniej dwadzieścia, także wiele przedszkoli, więc zgromadzenie dużej liczby dzieci w jednym miejscu jest niebezpieczne.

Jeśli komuś nadal się wydaje, że Rosja bombarduje tylko obiekty wojskowe, to nie tylko się myli, ale i mocno łudzi. Zniszczone zostały szpitale, firmy, szkoły, uniwersytety, przedszkola i domy. Jaki jest cel ostrzeliwania budynków mieszkalnych i rynków? Niszczy się również wioski; niektóre są po prostu zrównane z ziemią. Jaki jest cel takiego działania?

Jak wygląda praca duszpasterska w szpitalach w Charkowie?

Jest tu szpital wojskowy, w którym pracuje nasz kapelan wojskowy wraz z kapłanem Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Księża odwiedzają też szpitale miejskie, które również opiekują się rannymi. Jedną z najtrudniejszych dla mnie chwil był widok leżącego tu trzyletniego dziecka, które zostało ranne podczas ostrzału. Nie wiadomo, czy przeżyje. Jest tu tylko dlatego, że ktoś chciał wojny. Tutaj człowiek czuje się bezsilny. Z drugiej strony jest też świadomość, że Pan posyła mnie tutaj, abym służył.

Czy księża utrzymują kontakt ze swoimi parafianami, którzy wyjechali za granicę lub na zachód Ukrainy, gdzie jest spokojniej?

Oczywiście, księża utrzymują kontakt z tymi, którzy wyjechali w inne miejsca w kraju, a także za granicę. Stworzyli grupy na mediach społecznościowych i tam mogą się wspierać, uczyć i pomagać sobie nawzajem. Podobnie pracują księża, którzy mają parafian na terenach okupowanych; również w miarę możliwości utrzymują z nimi kontakt. Ale czasami nie ma w ogóle kontaktu, to zależy od sytuacji.

UkrainaZdj. ACN International / Pomoc Kościoła katolickiego w diecezji charkowsko-zaporoskiej; wolontariusze Caritas rozdzielają żywność mieszkańcom Charkowa, 2022.

Jak Kościół stara się pomóc w sytuacjach, gdy członek rodziny jest w niewoli lub został deportowany?

Zdarzają się jeńcy wojenni. I czasami zwracają się do mnie ich krewni, którzy proszą o pomoc w skontaktowaniu się z drugą stroną, żeby jakoś ich wydostać. Ale ja nie mam kontaktu z drugą stroną i pozostaje mi tylko wysłuchać taką osobę, wesprzeć ją. Wiele osób zostało na terenach okupowanych, rodziny są rozdzielone.

Poznałem żołnierza, który ze swojego stanowiska na linii frontu widzi przez lornetkę swój dom. Pozostała tam, pod okupacją, jego żona i dwoje dzieci. Codziennie widzi ich z daleka, ale nie ma z nimi kontaktu. Nie może do nich zadzwonić. Mówi, że chciałby ich przytulić, ale nie może nawet dać znaku.

Do tego dochodzą prawdziwe tragedie ludzi, którzy trafiają do obozów filtracyjnych w Mariupolu, gdzie dzieci są oddzielane od matek. Jeśli ktoś ma coś przeciwko jakiejś kobiecie, to tworzy wobec niej podejrzenia, a ona od razu trafia do więzienia i zostaje oddzielona od swoich dzieci. Takich tragicznych historii, bardzo bolesnych, jest wiele i nie wiadomo, jak księża mogą wtedy pomóc.

Czy ludzie chętniej zwracają się obecnie do księży? Jak wygląda w tym czasie duchowa służba Kościoła?

Tak, wojna łamie w ludziach powierzchowne poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Niektórzy ludzie zgłaszają się na ochotnika, bo łatwiej im poradzić sobie w sytuacji kryzysowej, ale człowiek wierzący służy, bo wie, w Kogo wierzy i dlaczego pomaga. Taka postawa jest światłem dla ludzi, którzy nie znają Boga. To jest nasza misja, pomagać ludziom i zwracać ich do Boga. Naszą misją jako księży i świeckich jest być zawsze gotowym, bo nigdy nie wiadomo kiedy i jakiego człowieka Pan postawi obok nas. Ta wojna usuwa zasłonę z głębokiej tęsknoty za Bogiem.

W szpitalu odwiedziłem parę, która żyła ze sobą od sześćdziesięciu lat. Modliliśmy się razem, a po wszystkim mąż powiedział, że była to jego pierwsza modlitwa w życiu i napełniła go ona radością. Trzy dni później dowiedziałem się, że zmarł. Jego żona powiedziała mi, że przez te wszystkie lata nigdy nie widziała go tak szczęśliwego. Była bardzo wdzięczna. Człowiek ten przez całe życie był niewierzący, ale trzy dni przed śmiercią spotkał Boga.

Czy istnieje współpraca z innymi wyznaniami chrześcijańskimi?

Nie w takim sensie, że robimy razem projekty, ale rozmawiamy, dzielimy się doświadczeniami. Na przykład dzielnica miasta Kholodnaya Gora (co oznacza Zimną Górę), gdzie mieszka biskup Mitrofan z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego, była bardzo narażona na ostrzał. Kiedy przyjechał z wizytą, zaprosiliśmy go do nas i przez prawie cztery miesiące mieszkał z nami w kurii. Razem podróżowaliśmy, odwiedzaliśmy chorych w szpitalu, ludzi w metrze, kiedy funkcjonowało jako schron, i tak dalej; on w swoim stroju biskupim, a ja w swoim. I to było świadectwo.

Mamy już jakiś kontakt z Kościołami protestanckimi i gminą żydowską, a także z różnymi wolontariuszami czy przedsiębiorcami.

Czy chciałby Ksiądz Biskup przekazać coś dobroczyńcom PKWP, którzy pomagają Ukrainie i Waszej diecezji?

Szczerze dziękuję! Niech słowa Jezusa Chrystusa będą dla was inspiracją: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnie uczyniliście”. Niech te wersety umacniają was, gdy przychodzi zmęczenie. Wiedzcie, że Chrystus jest tutaj, jest w tych cierpiących ludziach i oni potrzebują waszej pomocy. Pewnego dnia usłyszysz od Niego: „Dziękuję ci, że mi pomogłeś, bo wtedy byłem głodny, zmarznięty, a ty mi pomogłeś. Wejdź do Królestwa Niebieskiego!” Niech Bóg wam błogosławi!

„Jesteśmy świadkami próby uciszenia Kościoła w Nikaragui”

PKWP wzywa do modlitwy za Nikaraguę.

NikaraguaZdj. Jacques Berset, ACN International / Bp Rolando José Alvarez Lagos, biskup Matagalpy, w ruinach siedziby Caritas z Sebaco, spalonej przez zwolenników Daniela Ortegi; Nikaragua, listopad 2018 r.

Międzynarodowe Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) pragnie wyrazić swoje braterstwo, przyjaźń i jedność w odniesieniu do smutnej i bolesnej sytuacji, jakiej doświadcza duchowieństwo i cały Kościół w Nikaragui.

Organizacja charytatywna przypomina przesłanie komunikatu wydanego przez Konferencję Episkopatu Nikaragui z 7 sierpnia, w którym zacytowano słowa Pisma Świętego: „Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki” (1 Kor 12, 26) i zachęca do modlitwy o pokój i solidarności z chrześcijanami w tym kraju.

Swoje zaniepokojenie i ból z powodu trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się Nikaragua, wyraził również papież Franciszek, przemawiając po modlitwie Anioł Pański w niedzielę 21 sierpnia (zobacz: https://www.vatican.va/content/francesco/pl/angelus/2022/documents/20220821-angelus.html).

„Nikaraguą nadal wstrząsa kryzys, który rozpoczął się ponad cztery lata temu. Sytuacja w tym środkowoamerykańskim kraju jest krytyczna, panuje tam wielka polaryzacja i konfrontacja. Wierzymy, że modlitwa jest w tym czasie ważniejsza niż kiedykolwiek” – komentuje Regina Lynch, dyrektor ds. projektów międzynarodowych PKWP.

Sześciu księży i biskup w areszcie

Po gwałtownym wzroście wrogości rządu względem chrześcijan w ciągu ostatnich kilku miesięcy (o czym pisaliśmy w lipcu: https://pkwp.org/newsy/nikaragua_najwiecej_przypadkow_przesladowan_religijnych_w_ameryce_lacinskiej), 19 sierpnia o godz. 3.00 w nocy policja państwowa wtargnęła do biur diecezji Matagalpa i zatrzymała biskupa Rolando Álvareza oraz inne osoby obecne z nim w tym czasie w kancelarii. Jego aresztowanie stanowi nasilenie presji politycznej wobec niego, która rozpoczęła się 4 sierpnia od zablokowania wszelkiego dostępu do kurii dla osób uznanych za agentów politycznych. Według oficjalnego komunikatu opublikowanego później przez policję, operacja została przeprowadzona „zgodnie z konstytucyjnymi obowiązkami w odniesieniu do bezpieczeństwa, dobrego porządku i pokoju nikaraguańskich rodzin”.

„Wydarzenia te stanowią dalszą eskalację w spirali konfrontacji” – powiedziała Regina Lynch, dodając: „Jesteśmy świadkami próby uciszenia Kościoła w Nikaragui. I nie ma łatwego rozwiązania. Musimy go wspierać na tyle, na ile to możliwe. Musimy się modlić, aby doszło do pokojowego rozwiązania, a nie do dalszego wzrostu wrogości”.

Biskup Álvarez, który oprócz tego, że jest biskupem diecezji Matagalpa, jest również administratorem apostolskim nieobsadzonej diecezji Estelí, mieszka obecnie w areszcie domowym w swoim domu rodzinnym niedaleko Managui pod stałym policyjnym dozorem. Wraz z nim aresztowano także trzech innych księży, diakona, dwóch seminarzystów i fotografa, którzy są obecnie przetrzymywani w osławionym areszcie El Chipote w Managui, gdzie regularnie przetrzymuje się więźniów politycznych.

Obecnie w kraju uwięzionych jest w sumie sześciu księży, w tym oprócz trzech już wymienionych, dwóch z Granady i jeden misjonarz z Siuna, który jest przetrzymywany bez żadnych przedstawionych do tej pory zarzutów od 14 sierpnia.

NikaraguaZdj. ACN International / Księża i seminarzyści podczas demonstracji i próby powstrzymania przemocy; Nikaragua, 2018 r.

190 ataków i aktów profanacji w ciągu ostatnich czterech lat

Biskup Álvarez był jednym z głosów potępiających kryzys społeczny, jakiego doświadcza jego kraj w ostatnich latach. W ciągu niespełna czterech lat Kościół katolicki doświadczył ponad 190 ataków i aktów profanacji, co zostało przedstawione w najnowszym raporcie Marthy Patricii Moliny Montenegro „Nikaragua: Kościół prześladowany? (2018-2022)”.

Oprócz bezpośrednich aktów represji wobec poszczególnych członków duchowieństwa – w tym wydalenia z kraju nuncjusza apostolskiego w marcu tego roku – mamy także do czynienia z zakazem procesji na ulicach, przerywaniem uroczystości religijnych, zastraszaniem wiernych przez rozmieszczenie policji wokół kościołów oraz grożeniem właścicielom transportu utratą pojazdu, jeśli będą współpracować przy przewożeniu wiernych w ramach działalności religijnej.

Ponadto rząd zamknął setki organizacji pozarządowych, w tym wiele organizacji religijnych lub prowadzonych przez zgromadzenia zakonne. Wśród innych posunięć szeroko krytykowanych przez zewnętrznych obserwatorów było wydalenie sióstr Matki Teresy z Kalkuty, które były zaangażowane w pracę na rzecz najbiedniejszych i najbardziej bezbronnych, a także zamknięcie kanału telewizyjnego konferencji episkopatu i ośmiu innych katolickich stacji radiowych.

Nikaragua potrzebuje modlitwy i nadziei

Podczas ostatniej wizyty w międzynarodowej siedzibie PKWP w 2019 r. bp Alvarez, który odpowiada za obszary komunikacji i świeckich, a jednocześnie jest przewodniczącym wydziału ds. młodzieży Konferencji Episkopatu Nikaragui, stwierdził: „Bardzo podoba mi się nazwa fundacji – Pomoc Kościołowi w Potrzebie – ponieważ Kościół jest w potrzebie. Potrzebuje modlitwy i nadziei, aby móc kontynuować swoją proroczą misję. Kościół musi nadal stawać się jednym organizmem, otwierając swoje drzwi dla wszystkich, bez różnicy”.

„Wszyscy jesteśmy jak uboga wdowa, zarówno ci, którzy mają wiele w sensie ekonomicznym, jak i ci, którzy mają bardzo mało. Sekret polega na tym, by – jak mówiła święta Teresa z Kalkuty – „dawać, aż zaboli”. Dobroczyńcom PKWP mówię więc: kontynuujcie pomoc bez lęku, tak jak to robiliście, dawajcie, aż zaboli, ofiarowując z tego, co jest potrzebne do życia, bo w ten sposób dajecie życie innym” – prosił nikaraguański hierarcha.

Rymanów zbiera środki na pomoc dzieciom z Kamerunu

Rymanów-Zdrój ponownie chce być solidarny z potrzebującymi. W najbliższą niedzielę w Parku nad Czarnym Potokiem odbędzie się festyn charytatywny. Zebrane w jego trakcie środki trafią m.in. do dzieci z Ayos w Kamerunie, które wychowują się bez rodziców. Placówkę prowadzą tam Siostry Opatrzności Bożej.

Rymanów

Festyn dobroczynny „W hołdzie prześladowanym chrześcijanom” ma już swoją siedmioletnią historię. Jak mówi organizator Bogdan Porębski, z grupą przyjaciół zastanawiał się nad inicjatywą, która „pokaże Tego, w którego wierzą”. Pojawiła się wtedy myśl, by zwrócić uwagę na Kościół ubogi. Stąd przez kolejne edycje wydarzenia zbierane były środki na chrześcijan z krajów, gdzie doświadczają oni nędzy i prześladowań.

Przed rokiem wybór padł na dzieci z Bidibidi w Ugandzie, gdzie na co dzień pracuje o. Andrzej Dzida. Tym razem wsparcie trafi do sierot z Ayos w Kamerunie, gdzie placówkę prowadzą Siostry Opatrzności Bożej. „Każdy festyn ma dla nas również charakter edukacyjny. Teraz dowiemy się, jaki jest los dzieci w Afryce” – zauważa Bogdan Porębski.

Z wyjaśnieniami przychodzi Nikodem Bała z regionalnego biura PKWP w Krakowie. „Na skutek wojen i AIDS ogromna liczba dzieci w Afryce wychowuje się bez rodziców. Te dzieci są przestraszone, mają za sobą dramatyczne historie. Są głodne uwagi i poczucia bycia kochanym” – mówi, przywołując też własne doświadczenia z Ugandy, do której udał się w tym roku.

W Ayos Siostry Opatrzności Bożej opiekują się grupą 18 dziewczynek w wieku od 3 do 16 lat. Siostra Dariusza Dąbrowska, która spędziła z nimi ostatnie lata, pozwala nam poznać ich historie. Jedna z dziewczynek, gdy trafiła do sierocińca była cała zarobaczona. Uratowała ją interwencja sióstr i leki, jakie otrzymała.

Rymanów

Marzeniem s. Dariuszy jest, by dziewczynki „odnalazły swoją wartość”. W Ayos odkrywają, że „mogą stworzyć prawdziwy dom, założyć rodzinę, nie kradnąc i dobrze radząc sobie w dorosłym życiu”. Pomoc Kościołowi w Potrzebie do tej pory przekazywała środki na wyżywienie dzieci. Festyn w Rymanowie pozwoli kontynuować to wsparcie. „Do tego chcemy zapewnić najmłodszym ubrania i edukację” – mówi Nikodem Bała z PKWP. Zwraca też uwagę na inny projekt, który jest wyrazem solidarności z dziećmi z Ukrainy. „Część zebranej kwoty przekażemy na organizację wypoczynku dla 25 osób” – tłumaczy. Podobny projekt PKWP realizuje w Syrii, gdzie odbywa się on pod hasłem „Wakacje od wojny”.

Festyn w Rymanowie rozpocznie się o godz. 14.00. „Kto był na wydarzeniu, wie, że nie zmarnuje czasu. Ani w sensie muzycznym, ani kulinarnym” – mówi organizator Bogdan Porębski. Na scenie pojawią się ukraiński zespół „Osławiany” oraz Orkiestra EWZ. Zaplanowano też aukcję cennych przedmiotów przekazanych przez m.in. artystów i polityków. „Będą piękne obrazy, rzeźby artystów o dużej renomie” – zapowiadają organizatorzy. Prezydent Andrzej Duda przekazał na festyn spinki w kształcie Polski. Premier postanowił wesprzeć inicjatywę pamiątkowym medalem z podobizną marszałka Józefa Piłsudskiego.

Na wydarzenie zapraszają też artyści, którzy nie wystąpią na scenie. „Bądźcie z nami. Można naprawdę pomóc” – mówi na nagraniu, jakie znalazło się na Facebooku Darek Malejonek z Maleo Reggae Rockers. Organizator Bogdan Porębski do akcji promocyjnej zaprosił też braci Golec, a za pośrednictwem ks. bp. Stanisława Jamrozka, biskupa pomocniczego z Przemyśla, dotarł nawet do Ojca Świętego Franciszka.

„Poprosiliśmy bp. Stanisława, żeby poinformował Ojca Świętego o tym, co my tutaj wyrabiamy. Zadzwonił ks. kard. Konrad Krajewski i powiedział: tak pójdę z tym do Ojca Świętego i powiem mu, że jest taki festyn” – podkreśla Bogdan Porębski.

Szczegółowe informacje o festynie na stronie internetowej: http://www.festynrymanowzdroj.pl/

Biuro Prasowe PKWP Polska

Rymanów