Świadectwa stypendystów z Afryki

Świadectwa stypendystów Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie towarzyszą wiernym diecezji kaliskiej w Tygodniu Misyjnym.

Świadectwa stypendystów z Afrykizdj. Radio Rodzina Diecezji Kaliskiej

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie przygotowuje przyszłych profesorów i kadrę akademicką dla Kościoła w Afryce. Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego studiują księża m.in. z Ugandy i Kamerunu. Na antenie Radia Rodzina Diecezji Kaliskiej opowiadali o sytuacji w swoich krajach. Tłumaczyli, przed jakimi wyzwaniami dziś staje ich Kościół.

Ks. Paul z Ugandy, który od 10 lat jest kapłanem, mówi, że sytuacja polityczna w jego kraju jest bardzo zmienna. W Ugandzie jest wiele kultur i religii. Wśród 45 mln obywateli najwięcej jest katolików, ponad 40 proc. „Kościół ma duży wpływ na edukację i zdrowie. Odgrywa dużą rolę w rozwoju całego społeczeństwa. Nie ma w Ugandzie prześladowania chrześcijan” – tłumaczy ks. Paul.

Ks. John, również pochodzący z Ugandy, wskazuje, że po powrocie planuje porozmawiać z biskupem. To od niego chce usłyszeć, jak dalej ma służyć wiernym. „Ważne jest dla mnie posłuszeństwo biskupowi, to on dalej mnie pośle” – tłumaczy.

Pochodzący z Nigerii ks. Alexander przypomniał, że w jego kraju mieszka ponad 200 mln osób. Sytuacja polityczna jest niestabilna. „Zmagamy się z ekstremizmem religijnym” – podkreśla i przywołuje zbrodnie, jakich w Afryce dopuszcza się Boko Haram oraz inne organizacje terrorystyczne.

„Nigeria jest podzielona na muzułmańską północ i chrześcijańskie południe. Wśród ok. 100 mln chrześcijan 30 mln to katolicy” – mówi ks. Alexander. Dodaje, że chrześcijanie nieustannie żyją w strachu, ryzykują życie. „Jesteśmy bardzo poruszeni tym, co dzieje się w Nigerii. Boko Haram to osoby, które sprzeciwiają się zachodniej edukacji i nauce. Kościół jest atakowany, bo dla terrorystów chrześcijaństwo jest częścią zachodu. Szkoły są atakowane. Mój rodzinny dom został zburzony. Mamy poważne prześladowania. I niestety rząd nie robi wiele, by temu zaradzić” – zwraca uwagę stypendysta PKWP.

Ks. Luis z Kamerunu tłumaczy, że w jego kraju trwa kryzys polityczny. Trudniejsza sytuacja jest w anglojęzycznej części, gdzie ludzie umierają przez trwającą wojnę domową. Dramatyczna sytuacja odbija się na Kościele. Kościół, choć nie systematycznie, ale jest uciskany. „Księża nie mogą się przemieszczać po swojej parafii, bo są blokady dróg, spowodowane sytuacją militarną i wojną. Nie można podróżować w dowolne miejsce. Tam, gdzie ksiądz dojechałby bez problemu, musi chodzić pieszo. Zmniejsza to częstotliwość spotkań w parafianami” – podkreśla ks. Luis. Przez wewnętrzne spory pojawiają się nieporozumienia, które bezpośrednio uderzają w kapłanów. „Księża są porywani. Nie jest łatwo być chrześcijaninem w naszym kraju, ale Kościół jest światłem świata, jest nadzieją” – mówi ks. Luis.

Stypendyści PKWP przebywali z pielgrzymką w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. Ich świadectwa towarzyszą wiernym diecezji kaliskiej w Tygodniu Misyjnym. Nagrań można wysłuchać tutaj: https://www.radiorodzina.kalisz.pl/tydzien-misyjny-razem-z-radiem-rodzina-diecezji-kaliskiej/.

Biuro Prasowe PKWP Polska

„Kluczem do stabilności Libanu jest jego neutralność”

Wywiad z byłym prezydentem Libanu, Michaelem Suleimanem.

LibanZdj. ACN International / Michael Suleiman – prezydent Libanu w latach 2008-2014.

Michael Suleiman był prezydentem Libanu w latach 2008-2014, po dekadzie pełnienia funkcji dowódcy sił zbrojnych tego kraju. Tradycyjnie prezydent Libanu wywodzi się spośród chrześcijan katolickiego obrządku maronickiego, premier jest muzułmaninem sunnickim, a przewodniczący Zgromadzenia Narodowego jest szyitą. Podczas swojej kadencji prezydent Suleiman ciężko pracował nad jednością wśród chrześcijan, sunnitów i szyitów, ale zadanie to było trudne, ponieważ libańskich sunnitów wspierała Arabia Saudyjska, a szyitów wspierał Iran, głównie poprzez finansowanie Hezbollahu.

Liban przeżywa obecnie poważny kryzys polityczny i gospodarczy. Wsparcie zubożałym chrześcijanom niesie także Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International). W następstwie eksplozji w porcie w Bejrucie w sierpniu 2020 roku – która wyrządziła ogromne szkody chrześcijańskiej dzielnicy miasta – PKWP rozpoczęła również szeroko zakrojony program odbudowy kościołów i budynków kościelnych zniszczonych przez wybuch. Po ponad rocznym impasie politycznym 10 września 2021 r. rozpoczął urzędowanie nowy rząd. O sytuacji politycznej w kraju mówi w rozmowie z PKWP były prezydent Libanu, Michael Suleiman.

Liban od wieków jest symbolem tego, że chrześcijanie i muzułmanie mogą żyć w harmonii na Bliskim Wschodzie. W jaki sposób libańscy politycy przyczyniają się do tego przesłania?

Tworzymy złe wrażenie na temat przesłania naszego kraju, ponieważ nie jesteśmy zjednoczeni, aby pokazać jasny obraz Libanu. To powinno być misją każdego obywatela Libanu, niezależnie od wyznania. Wkład chrześcijan w życie kraju jest przede wszystkim potrzebą islamu, ponieważ muzułmanom bardzo zależy na tym, aby chrześcijanie byli ich głównymi partnerami.

Dlaczego muzułmanie tego chcą?

Tak właśnie zachowują się Libańczycy i taka jest prawdziwa natura naszego narodu. Jednakże politycy zawsze dzielą obywateli, a sekciarskie interesy dzielą partie polityczne. Przykładem tego są partie, które do tego stopnia popierają Iran, że obywatele szyiccy czują się oddzieleni od innych obywateli Libanu. Osobiście jestem jednak optymistą co do tego, że wkrótce chrześcijanie spełnią swoją prawdziwą rolę w Libanie i na Bliskim Wschodzie.

Czy chrześcijańscy politycy chronili i wzmacniali rolę chrześcijan w Libanie?

Chrześcijańscy politycy nie mogli uznać roli chrześcijan, ponieważ nie mogli zawrzeć sojuszu z Hezbollahem. Ogólnie rzecz biorąc, przywódcy polityczni nie mogli się zgodzić co do idei budowania naszego narodu. Wydaje się, że Hezbollah nie zamierza zawierać porozumienia z żadną libańską partią, która chce, aby Liban był wolnym i niepodległym krajem. Dzisiaj Liban nie jest już niepodległym i wolnym krajem z powodu irańskiej ingerencji w jego sprawy prowadzonej przez Hezbollah, który jest wspierany przez Iran, a przeciwstawia się krajom arabskim i USA, a także Europie.

Co Pana zdaniem Libańczycy powinni zrobić w tej sprawie?

Wszystko, czego potrzebujemy, to neutralność Libanu, Liban powinien być państwem neutralnym. Wtedy będziemy mogli powrócić do skupiania się na naszych instytucjach i oddzieleniu religii od państwa. W Libanie politycy, którzy chcą zostać prezydentem lub premierem, zawierają sojusze z najpotężniejszą partią w rządzie, czyli z Hezbollahem.

Tradycja nakazuje, aby prezydent Libanu był maronitą. Czy to wzmacnia pozycję chrześcijan?

Nie, ponieważ prezydent Libanu nie ma uprawnień do rządzenia. Premier, który według tej samej tradycji powinien być sunnickim muzułmaninem, ma większą władzę niż prezydent. Zaproponowałem, aby wprowadzić rotację kluczowych urzędów pomiędzy religiami.

Czy rezygnacja z wymogu, by prezydent był chrześcijaninem, wpłynęłaby na obecność chrześcijan w Libanie?

Absolutnie nie. Religia jaką wyznaje prezydent nie ma żadnego wpływu na chrześcijan. Najważniejszą kwestią jest to, aby Liban nie był uwikłany w problemy regionu.

Kraj znajduje się obecnie w kryzysie. Co należy zrobić, aby poprawić sytuację?

W maju przyszłego roku odbędą się wybory, które wyłonią członków Zgromadzenia Narodowego. To od Libańczyków zależy, czy wybiorą nowych przedstawicieli o dobrej reputacji, wolnych od korupcji i lojalnych tylko wobec Libanu.

Jaka jest Pańska wizja przyszłości?

Nic nie jest możliwe, jeśli nie mamy marzeń. Ludzie powinni ciągle marzyć o jak najlepszym wyniku. Podczas mojej prezydentury nie udało mi się zrealizować libańskiego marzenia. Moim wielkim osiągnięciem była „Deklaracja Baabda” (2012), w której stwierdzono, że Liban nie powinien być zaangażowany w problemy i wojny w regionie.

Demokratyczna Republika Konga: Fala ataków na lokalny Kościół nie ustaje

„Konsekwencje tych wszystkich działań zbrojnych są ogromne”

Demokratyczna Republika KongaZdj. ACN International / 24.03.2021 r. rebelianci podpalili 2 pojazdy na drodze Beni-Kasindi, ok.20 km od Beni, diecezja Butembo-Beni, DRK.

Upamiętniając dwudziestą piątą rocznicę zamordowania arcybiskupa Christophe’a Munzihirwy Mwene Ngabo z diecezji Bukavu, miejscowy Kościół potępił prześladowania, jakich diecezja doświadcza ostatnio z rąk zbrojnych ugrupowań.

W wiadomości skierowanej do międzynarodowego Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) obecny arcybiskup Bukavu, bp François-Xavier Maroy Rusengo, potwierdził, że w ostatnim czasie nasiliły się ataki na Kościół lokalny, co uniemożliwiło mu pracę: „W tym roku około dziesięciokrotnie uzbrojeni mężczyźni napadali na nasze parafie, probostwa i klasztory”. Według abp. Rusengo między marcem a październikiem 2021 roku w miastach Karhale, Ciherano, Burhiba, Cahi, Nyamugo, Kadutu, Kanyamulande, Mugogo i Cirirri zaatakowanych zostało siedem parafii, szkoła, ośrodek zdrowia i klasztor. Ostatnia zbrojna agresja miała miejsce w tym miesiącu, 6 października.

„Konsekwencje tych wszystkich działań zbrojnych są ogromne, nie mówiąc już o traumie oraz fizycznych i psychologicznych bliznach, jakie pozostawiły – na szczęście bez rzeczywistych ofiar śmiertelnych” – ocenia hierarcha.

Od lat prowincje wschodniej części DR Konga są terroryzowane przez bojówki rebeliantów. Ważną rolę odegrały w tym wszystkim konflikty etniczne, przemieszczanie się ludności oraz chęć uzyskania dostępu do cennych zasobów mineralnych. W ostatnich latach dołączył do nich także radykalny element islamski.

Pomimo złożoności konfliktu i jego wielorakich przyczyn, abp Maroy Rusengo ubolewa nad faktem, że „prawie wszystkie te ataki mają miejsce w pobliżu miejsc, gdzie stacjonują siły porządkowe”. Zauważa też, że choć straszna sytuacja, w jakiej znajdują się obecnie, wynika z braku środków, bezrobocia i ubóstwa, w jakich zmuszona jest żyć ludność, to „należy również wziąć pod uwagę warunki życia żołnierzy i policji, nie wspominając o nieszczelności naszych granic z sąsiednimi krajami i braku jakiejkolwiek prawdziwej władzy państwowej na całym naszym terytorium”.

W obliczu wielkiej nieobecności państwa w regionie Bukavu, Kościół katolicki jest jednym z niewielu, którzy potępiają niesprawiedliwość i przemoc, stąd pytanie arcybiskupa dlaczego ataki wydają się być „wymierzone szczególnie w struktury Kościoła”.

„Czy jest to próba nałożenia kagańca na Kościół, skoro jest on jedną z niewielu instytucji, które jeszcze podnoszą głos, aby upomnieć się o sprawy tej cierpiącej ludności? Nie powinniśmy też zapominać, że mówiąc o Kościele, mówimy o Bogu, który nie jest mile widziany przez świeckie władze polityczne i gospodarcze… Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?” – pytał abp Maroy Rusengo.

W obliczu przemocy, jaka dotyka jego diecezję, arcybiskup wezwał wiernych do zorganizowania się w celu ochrony kościołów i instytucji katolickich oraz do zabezpieczenia ich przed przyszłymi atakami. I wreszcie poprosił nas wszystkich o „wytrwałą modlitwę”, aby pocieszyć cierpiących, modlić się o nawrócenie tych, którzy są przyczyną cierpienia i przekonać władze, by „wzięły na siebie odpowiedzialność za nas wszystkich”.

Studnia dla Sudanu Południowego

W Pogwic w Sudanie Południowym około 150 rodzin może już korzystać ze studni zbudowanej dzięki wsparciu przekazanemu za pośrednictwem polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Sudan Południowy - studnia

Polska sekcja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie na bieżąco odpowiada na potrzeby zgłaszane przez ojców kombonianów z Sudanu Południowego. Środki, jakie są przekazywane potrzebującym, pozwoliły m.in. na dożywianie dzieci oraz budowę pomieszczeń, z których korzystają uczniowie i nauczyciele. W szkole podstawowej w Jurniel PKWP pomogło wybudować pokój nauczycielski, toalety i magazyn. Z kolei w Yirol powstał internat z 40 łóżkami, co umożliwia formację katechistów i organizację warsztatów.

Kolejny projekt pomocowy PKWP zrealizowało we współpracy z o. Krzysztofem Zębikiem w Pogwic, gdzie mieszkańcy pilnie potrzebowali dostępu do wody. Prywatni darczyńcy Anna i Władysław Sinkiewiczowie – za pośrednictwem Stowarzyszenia – przekazali środki na budowę studni.

„Wioska Pogwic jest oddalona o 15 kilometrów od Yirol, od centrum parafii” – mówi o. Krzysztof Zębik. Tłumaczy, że ludzie cierpieli przez brak wody. „W porze deszczowej korzystali z wody pochodzącej z kałuż. Często była ona brudna. Mieszkańcy używali jej do picia, gotowania, kąpieli” – podkreśla misjonarz.

Sudan Południowy - studnia

Korzystanie z takiej wody wiązało się z ryzykiem chorób. Rany obmywane brudną wodą nie chciały się goić. Większość mieszkańców Pogwic wyciągała wnioski. Szli do studni oddalonych często o kilka kilometrów. Problem pogłębiał się w trakcie pory suchej, kiedy nie było deszczu.

„W czasie pory suchej część rodzin decydowała się na to, aby opuścić swoje domy. Opuszczone chaty bardzo często były rabowane. Ludzie przemieszczali się do najbliższych miejsc, gdzie mieli możliwość korzystania ze studni” – podkreśla o. Krzysztof Zębik.

Od kilku tygodni mieszkańcy Pogwic nie są już zmuszani ani do korzystania z brudnej wody, ani do emigrowania w poszukiwaniu studni. Dostęp do czystej wody mają w swojej wiosce. „Ze studni, która została wybudowana, korzysta około 150 rodzin” – mówi o. Krzysztof Zębik. „To około 600 mieszkańców” – dodaje ks. Paweł Antosiak z polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Wskazuje, że koszt budowy studni to 10 tys. dolarów.

Sudan Południowy - studnia

Budowa studni umożliwia uprawę ziemi w Pogwic. „Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie udało się dać nadzieję małej wspólnocie w Sudanie Południowym” – tłumaczy ks. Paweł Antosiak. „Ludzie już myślą, żeby stworzyć szkołę dla dzieci” – dodaje o. Krzysztof Zębik. Dziś dzieci z Pogwic nie mają możliwości nauki.

PKWP chce zrealizować kolejny projekt w Sudanie Południowym. W najbliższych miesiącach Stowarzyszenie planuje rozpocząć budowę centrum, w którym dzieci będą mogły odrabiać lekcje i jeść posiłki.

Biuro Prasowe PKWP Polska

Rządy talibów w Afganistanie stanowią zagrożenie dla pakistańskich chrześcijan

Rozmowa z o. Mushtaq Anjum z Pakistanu.

AfganistanZdj. ACN International / Ojciec Mushtaq Anjum, jedyny pakistański ksiądz w Zakonie Świętego Kamila.

Wielu Pakistańczyków świętowało koniec obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w Afganistanie, ale inni ostrzegają przed rosnącą przemocą i ekstremizmem ze strony islamistów. Przykładem jest ojciec Mushtaq Anjum, jedyny pakistański ksiądz z Zakonu Świętego Kamila. Po czterech latach formacji i pracy duszpasterskiej w Indonezji, o. Anjum powrócił na początku tego roku do Islamskiej Republiki Pakistanu.

Martwi się on o przyszłość mniejszości religijnych w swojej ojczyźnie, zauważając, że kilku członków nowego gabinetu talibów studiowało w Darul Uloom Haqqania, islamskim seminarium w prowincji Khyber Pakhtunkhwa, w północno-zachodnim Pakistanie. Jest to jedna z ponad 22 tys. szkół islamskich (madras), które podsycają ekstremizm. Oferują one studentom z biednych rodzin bezpłatną naukę, wyżywienie i zakwaterowanie.

Prezentujemy rozmowę PKWP z o. Mushtaq Anjum z Pakistanu.

Jak zwycięstwo talibów w Afganistanie wpłynęło na chrześcijan w Pakistanie?

Wzrosło zagrożenie dla nich, ponieważ nasz rząd popiera zwycięstwo talibów w Afganistanie. Konsekwencje tego faktu są dziś częstym tematem dyskusji wśród księży. 22 września minęła ósma rocznica podwójnego samobójczego zamachu bombowego przed kościołem Wszystkich Świętych w Peszawarze, stolicy prowincji Khyber Pakhtunkhwa, w którym zginęło 85 osób, a ponad 140 zostało rannych.

Jakie są Ojca obawy?

Zawsze krytykowaliśmy prawo najsilniejszych i kontrowersyjną ustawę o bluźnierstwie, która była rażąco nadużywana, a wiele osób wysuwało fałszywe oskarżenia, aby załatwić osobiste porachunki, zdobyć majątek ofiary lub zaatakować jej wiarę. Zawsze domagaliśmy się, aby większość muzułmańska szanowała i akceptowała różnorodność religijną w Pakistanie.

Czy sytuacja jest taka sama w innych krajach, gdzie muzułmanie stanowią większość?

Pakistański islam zawsze różnił się od tego w innych krajach o większości muzułmańskiej. Na przykład Indonezja również posiada ustawę o bluźnierstwie, ale ogólnie zachowuje rządy prawa. Niestety, Pakistan jest państwem islamskim, w którym prawo jest egzekwowane tylko wobec biednych.

Jak wyjaśnić wrogość Pakistanu wobec wspólnot mniejszościowych?

Ataki na kościoły i społeczności mniejszościowe pokazują, że Pakistan zawsze był podatny na fundamentalizm. Zarówno Afganistan, jak i Pakistan uważają Stany Zjednoczone za wroga. Istnieje głęboko zakorzeniona nienawiść do krajów zachodnich, w których chrześcijanie stanowią znaczną część populacji. Braterstwo tych dwóch krajów opiera się na surze Al-Ma’idah 5:51 Koranu, która ostrzega wierzących przed sprzymierzaniem się z żydami i chrześcijanami. To w dużej mierze z powodu talibów mniejszości religijne w Pakistanie i Afganistanie prowadzą życie w postawie uległości.

Jak najlepiej może zareagować społeczność międzynarodowa?

Światowi przywódcy powinni być bardziej czujni wobec braku poszanowania praw człowieka i wolności religijnej w obu krajach. Z zadowoleniem przyjmujemy niedawną rezolucję Parlamentu Europejskiego, która wzywa Islamabad do zapewnienia wolności mniejszościom religijnym, zwraca się do Unii Europejskiej o ponowne rozpatrzenie preferencyjnego statusu handlowego Pakistanu oraz wzywa władze do uchylenia kontrowersyjnych ustaw o bluźnierstwie.

Patrząc w przyszłość, czego możemy się spodziewać dla Afganistanu i Pakistanu?

Rząd talibów budzi obawy przed atakami, represjami, uciskiem i nienawiścią. W Afganistanie może wybuchnąć wojna domowa o łupy ze zwycięstwa. Obawiam się, że wielu talibów powróci do Pakistanu i będzie wykorzystywać ekstremizm islamski, popychając pakistańskie grupy terrorystyczne do nasilenia ataków. Oni rozwijają się dzięki przemocy. Jeszcze zanim tu dotrą rząd powinien zapewnić ochronę kościołów i miejsc kultu mniejszości.