Symboliczny czek trafił do PKWP

Biskup kaliski ks. bp Damian Bryl przekazał na ręce dyrektora sekcji polskiej PKWP ks. prof. Waldemara Cisło symboliczny czek na kwotę 75 tys. zł. Środki zebrane przez parafie i indywidualnych darczyńców trafią do młodych mam z RŚA.

Czek dla PKWPzdj. ACN Polska

W diecezji Bouar w Republice Środkowoafrykańskiej powstała szkoła dla dziewcząt, które m.in. ze względu na urodzenie dziecka, nie mogły kontynuować nauki w placówce państwowej. „Londo, mo luti”, czyli „Wstań i stój” to miejsce, w którym młode matki uczą się czytać i pisać. Mają też zajęcia z nauki zawodu, co po 3-letnim kształceniu ma umożliwić kobietom utrzymanie siebie i dziecka.

„W tym roku po raz pierwszy w diecezji Bouar 3-letnia szkoła wypuściła swoje absolwentki. Było to 30 krawcowych z dyplomami i maszynami do szycia” – mówi Tomasz Zawal z biura PKWP w Poznaniu.

W szkole uczy się około 180 kobiet. By ze spokojem patrzeć w przyszłość, dziewczęta z RŚA potrzebują narzędzi do pracy. Środki na pierwsze maszyny do szycia, jakie trafiły do absolwentek szkoły, zebrała Parafia Matki Bożej Pocieszenia z Poznania.

Zbiórkę postanowiła kontynuować diecezja kaliska. Wstępnie planowała zebrać środki na około 30 pakietów edukacyjnych. Miały one pozwolić rozpocząć naukę nowym uczennicom, a innym, które już 3-letni okres kształcenia mają za sobą, przekazać wyprawkę w postaci np. maszyny do szycia. Oczekiwania rozminęły się z ofiarnością wiernych. Łącznie na pomoc młodym mamom w Bouar udało się zebrać 75 tys. zł, tzn. kilka razy więcej niż planowano.

„To są pieniądze od parafii i osób prywatnych. Około 50 parafii zbierało środki. Udało się zebrać pieniądze na 120 wyprawek” – mówi biskup pomocniczy diecezji kaliskiej ks. bp Łukasz Buzun.

Z inicjatywą zbiórki na RŚA wyszedł ordynariusz kaliski ks. bp Damian Bryl. W niedzielę przekazał na ręce dyrektora sekcji polskiej PKWP ks. prof. Waldemara Cisło symboliczny czek.

„W Afryce, żeby przywrócić godność kobiecie, trzeba jej dać narzędzie do utrzymania siebie i swojej rodziny. Kobiety, które mają dzieci i pracę, mają motywacje, żeby nie popełniać samobójstwa. Wiele tych kobiet ratujemy przed prostytucją i handlem ludźmi” – wskazuje ks. prof. Cisło.

O pomoc dla młodych mam z RŚA prosił polską sekcję Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie ks. bp Mirosław Gucwa z diecezji Bouar. O sytuacji w kraju szczegółowo mówił w trakcie swojej wizyty w Polsce. Więcej pod linkiem: https://pkwp.org/newsy/bp_m_gucwa_kosciol_w_rsa_glosem_cierpiacych.

ACN Polska

75 tys. zł dla młodych mam z RŚA

W najbliższą niedzielę diecezja kaliska – za pośrednictwem polskiej sekcji Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie – przekaże środki na pomoc dla młodych mam w Republice Środkowoafrykańskiej. Udało się zebrać 75 tys. zł.

Republika Środkowoafrykańska

Kobiety są największymi ofiarami trwającego konfliktu w RŚA. Kryzys polityczny i militarny ciągnie się tam od 2013 roku. Z myślą o najsłabszych w diecezji Bouar powstała szkoła dla dziewcząt „Londo, mo luti”, czyli „Wstań i stój”. W ośrodku kształci się około 80 kobiet. Uczą się pisać, czytać, prowadzić dom, opiekować dziećmi. Mają szansę nauki zawodu, by po 3-letnim pobycie w placówce utrzymać siebie i swoje dzieci.

Każda z dziewcząt, która przebywa w placówce, przeżyła swój osobisty dramat. Mówił o tym ordynariusz diecezji Bouar ks. bp Mirosław Gucwa w trakcie pobytu w Polsce. W Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu przywołał historię jednej z dziewcząt, która została zgwałcona i zaszła w ciąże. Postanowiła urodzić.

„Mówiła, że teraz, kiedy patrzy na swoją córkę, na uśmiech swojego dziecka, ono leczy jej ranę. Napełnia jej serce radością. Takie sytuacje spotykamy w naszym centrum” – podkreślał ks. bp Mirosław Gucwa.

W Polsce jako pierwsza na pomoc młodym mamom z diecezji Bouar zdecydowała się Parafia Matki Bożej Pocieszenia z Poznania. Po Mszy św., gdy wierni usłyszeli o dramacie mieszkańców RŚA, postanowili przekazać środki na zakup maszyn do szycia dla kobiet ze szkoły „Wstań i stój”. Miała być to wyprawka edukacyjna, która po zakończeniu nauki pozwoli dziewczętom samodzielnie utrzymać siebie i swoje dzieci. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj: https://pkwp.org/newsy/podziekowanie_dla_parafii_z_poznania.

Na trudną sytuację młodych kobiet obojętna nie chciała pozostać także diecezja kaliska. Z inicjatywy ks. bp. Damiana Bryla rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na wyprawki edukacyjne dla diecezji Bouar.

„Na samym początku, kiedy rozmawialiśmy z bp. Damianem o wejściu diecezji kaliskiej w tę akcję, mówiliśmy o 30 pakietach edukacyjnych, każdy warty 600 zł. Łącznie miało dać to kwotę 18 tys. Sytuacja w RŚA tak bardzo poruszyła ludzkie serca, że łącznie udało się zabrać 75 tys. zł. To wielokrotność kwoty, o której mówiliśmy na początku” – tłumaczy dyrektor Biura PKWP w Poznaniu Tomasz Zawal.

Środki na pomoc RŚA zostaną przekazane w najbliższą niedzielę. W akcji pośredniczy polska sekcja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. W Kaliszu przebywał będzie dyrektor sekcji ks. prof. Waldemar Cisło. Spotka się z ks. bp. Damianem Brylem. W trakcie Mszy św. o godz. 11.30 wręczy medal „Amicus noster” o. Andrzejowi Lemieszowi SJ.

Na godz. 15.00 zaplanowano podsumowanie zbiórki dla RŚA. W wydarzeniu wezmą udział – obok ks. prof. Cisło – biskup pomocniczy kaliski ks. bp Łukasz Buzun oraz ks. Piotr Przybył, diecezjalny referent ds. misji.

„Młode dziewczyny z RŚA, jednego z najbiedniejszych krajów świata, otrzymują szansę podjąć edukację i otrzymać dyplom nauki zawodu. Pozwoli im to utrzymać nie tylko siebie, ale także swoje dzieci” – mówi Tomasz Zawal.

Szerzej o sytuacji mieszkańców Republiki Środkowoafrykańskiej pisaliśmy tutaj: https://pkwp.org/newsy/bp_m_gucwa_kosciol_w_rsa_glosem_cierpiacych.

ACN Polska

Zniszczony port – symbol tragedii Libanu

By zobrazować Państwu dramat Libanu, udało nam się wejść na teren portu w Bejrucie. To symbol tragedii Kraju Cedrów – mówi ks. prof. Waldemar Cisło.

Solidarni z Libanem - Port w Bejrucie

Eksplozja w Bejrucie kosztowała życie ponad 200 osób. Tysiące ludzi zostało bez dachu nad głową. Dramat Libanu pokazują liczby. Bezrobocie sięga tutaj nawet 70 proc. Pensje, które przed potężnym kryzysem ekonomicznym szacowano na 2 tys. dolarów, dziś są warte 120 dolarów.

To wszystko przyczynia się do ludzkich dramatów. W Libanie poznaliśmy historię kobiety, której mąż stracił pracę. Zmarł 2 miesiące temu wyniszczony depresją i chorobą serca. Nie był w stanie utrzymać rodziny: https://pkwp.org/newsy/dramatyczna_sytuacja_mieszkancow_libanu.

Joe był w grupie strażaków, która jako pierwsza dotarła na miejsce pożaru w porcie, jeszcze przed eksplozją. Rodzina nie wiedziała, co się stało. Ich syn, brat nie dzwonił. W końcu nadeszła tragiczna wiadomość o jego śmierci: https://pkwp.org/newsy/joe_zginal_w_trakcie_eksplozji_w_bejrucie.

Rok po potężnej eksplozji w Bejrucie udało nam się wejść do zniszczonego portu. Na miejscu w Libanie przebywają ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, a także kapłani pracujący w PKWP: ks. Paweł Antosiak i ks. Piotr Wojtasiński.

Solidarni z Libanem - Port w Bejrucie

„Port jest symbolem tragedii i nieszczęścia, jakie dotknęło Liban. Ciała niektórych osób do tej pory nie zostały znalezione. Siła wybuchu wrzuciła je do morza. 3/4 produktów, które są potrzebne do życia w Libanie, przechodzi przez ten port. To leki i żywność. Żywność przechowywana w porcie została zniszczona lub zatruta” – mówi ks. prof. Waldemar Cisło.

Polska sekcja PKWP przekazała do Libanu paczki z żywnością, leki oraz mleko w proszku. To wszystko zasługa darczyńców: dużych firm, ale też tych drobnych sponsorów, którzy postanowili być solidarni z cierpiącymi.

Solidarni z Libanem - port w Bejrucie„Dziękujemy tym wszystkim, dzięki którym przywieźliśmy odrobinę nadziei. Dziękujemy firmie IŁ Capital, która sfinansowała paczki żywnościowe; firmie Solbet, która zawsze wspiera nas przy tego typu akcjach; Polfie Tarchomin za 1,5 tony leków, które można przechowywać bez lodówki w kraju, gdzie bardzo często brakuje prądu; naszej kolei, która – jak co roku – przeznacza środki na zakup mleka w proszku dla głodujących dzieci. Dziękuję również wszystkim indywidualnym darczyńcom, dzięki którym tę odrobinę nadziei do tego tak pięknego, a jednocześnie tak doświadczonego kraju, mogliśmy przywieść” – podkreślił ks. prof. Waldemar Cisło z PKWP.

Prowadzimy kampanię „Solidarni z Libanem”. Szczegóły pod linkiem: https://pkwp.org/kampanie/solidarni_z_libanem.

Wsparcie dla Libanu można przekazać poprzez SMS o treści RATUJE na nr 72405.

Solidarni z Libanem - Baner SMS o treści RATUJE na nr 72405

ACN Polska

Milion dzieci modlących się na różańcu może zmienić świat

W tegorocznej kampanii modlitewnej 18 października Matka Boża i święty Józef są przywoływani razem.

Milion dzieci modli się na różańcuZdj. ACN International / Kampania „Milion dzieci modli się na różańcu” 2019, parafia Sta Juana Francisca de María Juana, diecezja Rafaela, Argentyna.

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) po raz kolejny zaprasza parafie, przedszkola, szkoły i rodziny do włączenia się w doroczną inicjatywę modlitewną „Milion dzieci modli się na różańcu” dnia 18 października br. Jest to kampania modlitewna o pokój i jedność na całym świecie, która jak wyjaśnia międzynarodowy prezydent PKWP, kardynał Mauro Piacenza, zachęca jednocześnie dzieci i młodzież do szukania pomocy i wsparcia w trudnych chwilach u Boga.

W tym roku inicjatywa koncentruje się wokół osoby św. Józefa, cytując list apostolski „Patris corde” („Ojcowskim sercem”), napisany przez papieża Franciszka z okazji Roku Świętego Józefa w 150. rocznicę ogłoszenia go patronem Kościoła powszechnego (Rok Jubileuszowy zakończy się 8 grudnia br.). Tegoroczna kampania będzie zachęcać dzieci do modlitwy „przez ręce Maryi i pod opieką świętego Józefa”. Kardynał Piacenza przypomina, że św. Józef jako patron Kościoła powszechnego „jest dla nas wspaniałym przykładem tego, że Bóg może ze wszystkiego wyprowadzić dobro dzięki naszej modlitwie, wierności i posłuszeństwu Jego Słowu”.

Chociaż zakładano, że rok 2021 przyniesie koniec restrykcji związanych z koronawirusem, to jednak skutki tej choroby w wielu miejscach są nadal bardzo poważne. Zresztą kryzys ten nie jest jedynym zagrożeniem, przed którym stoi świat. „Głód, ubóstwo, korupcja, terroryzm, profanacja życia ludzkiego i niszczenie stworzenia, przenikają życie niezliczonych ludzi” – wyjaśnia kard. Piacenza. W tym kontekście podkreśla on znaczenie modlitwy, a zwłaszcza modlitwy dzieci, we wstawiennictwie o „Boże zbawienie dla świata”.

W ubiegłym roku kampania „Milion dzieci modli się na różańcu” pobiła wszelkie rekordy, gromadząc dzieci ze 136 różnych krajów, m.in. z Syrii, Iraku, Meksyku, Armenii, Papui Nowej Gwinei, Nigerii i Demokratycznej Republiki Konga. Na samej stronie internetowej akcji zarejestrowało się ponad 509 tys. dzieci.

Milion dzieci modli się na różańcu

Jak co roku na stronie kampanii można znaleźć darmowe materiały dla osób modlących się w parafiach, szkołach, grupach dziecięcych i rodzinach. Ten bezpłatny pakiet informacyjny zawiera instrukcje dotyczące odmawiania różańca, krótkie rozważania dla dzieci na temat poszczególnych tajemnic oraz Akt ofiarowania się dzieci Matce Bożej. W tym roku na plakatach obok Matki Bożej znajduje się święty Józef, a do wydrukowania jest też dodatkowa modlitwa do św. Józefa, którą każdego dnia odmawia papież Franciszek. Pakiety informacyjne do pobrania online wraz z kolorowankami są dostępne w 26 różnych językach. Wraz z wszystkimi innymi informacjami o kampanii można je znaleźć na stronie: modlitwamilionadzieci.pl

Inicjatywa modlitewna „Milion dzieci modli się na różańcu” została zapoczątkowana w 2005 r. w Caracas, stolicy Wenezueli. Podczas modlitwy różańcowej grupy dzieci w przydrożnej kapliczce, kilka kobiet, które im wówczas towarzyszyły, doświadczyło głębokiej obecności Maryi Panny. Przypomniały sobie wówczas obietnicę św. Ojca Pio: „Kiedy milion dzieci odmawia różaniec, świat się zmienia”. Od tego czasu kampania szybko się rozprzestrzeniła i stała się znana na całym świecie.

Świadectwo s. Shahnaz Bhatti z Afganistanu

„Największe cierpienie wywarł na mnie widok kobiet traktowanych jak rzeczy”

AfganistanZdj. ACN International / s. Shahnaz Bhatti z Afganistanu.

Pochodząca z Pakistanu siostra Shahnaz Bhatti należy do zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Jeanne-Antide Thouret. Do 25 sierpnia br. posługiwała w Afganistanie, który udało jej się opuścić dzięki pomocy włoskich sił zbrojnych. O swojej pracy rozmawiała z Massimo Tubani z Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International).

Jaka jest misja międzynarodowego zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Jeanne-Antide Thouret?

Naszą misją jest niesienie duchowej i materialnej pomocy ubogim zgodnie z przykładem św. Wincentego a Paulo, który jest znany jako wielki apostoł miłosierdzia.

Dlaczego zdecydowała się Siostra na pracę w Afganistanie?

Nasze zgromadzenie wzięło udział w projekcie „Dla dzieci z Kabulu”. Został on zainicjowany w 2001 r. w odpowiedzi na apel papieża Jana Pawła II „Ratujmy dzieci z Kabulu”. Za pośrednictwem Włoskiej Konferencji Wyższych Przełożonych (USMI, Unione Superiori Maggiori d’Italia) zgromadzenia we Włoszech odpowiedziały wielkodusznie na to wezwanie. Ostatnie dwa lata spędziłam w Kabulu razem z dwiema innymi siostrami zakonnymi: s. Teresą od Sióstr Marii Bambiny (Siostry Najświętszego Dzieciątka Maryi) i s. Ireną od Sióstr Misjonarek Matki Bożej Pocieszenia. Wspólnotę w Kabulu tworzyły siostry z różnych zgromadzeń. Prowadziłyśmy szkołę dla dzieci w wieku od 6 do 10 lat z niepełnosprawnością intelektualną i zespołem Downa, przygotowując je do edukacji w szkole publicznej. Pracowali z nami miejscowi nauczyciele, opiekunowie i kucharze. Dzięki pomocy władz włoskich udało nam się zabrać ze sobą do Włoch nie tylko tych 15 pracowników, ale także ich rodziny. Zostały one obecnie hojnie i gościnnie przygarnięte przez zakony. Rodziny naszych uczniów, które pozostały w swoich domach, nadal proszą o pomoc. Możecie sobie wyobrazić, w jak poważnym niebezpieczeństwie znajdują się obecnie ci ludzie.

Jak wyglądała niedziela w Afganistanie?

Niedziela nie jest uznawana za dzień świętowania i odpoczynku, ale jest zwykłym dniem pracy. Mogliśmy dyskretnie obchodzić święta religijne i uczestniczyć w mszach świętych w ambasadzie włoskiej.

Jakie były największe wyzwania, przed którymi stanęła Siostra podczas swojej misji?

Pierwszym wyzwaniem była nauka lokalnego języka, ponieważ mieszkańcy Afganistanu nie uczą się angielskiego. Nie można niczego przekazać bez wcześniejszego nauczenia się języka. Kolejnym wyzwaniem było zapoznanie się z ich zwyczajami i mentalnością, aby móc nawiązać dialog i być blisko ludzi. Największą trudnością był brak możliwości swobodnego poruszania się, ponieważ jako kobietom zawsze musiał nam towarzyszyć mężczyzna. Moim zadaniem było na przykład załatwianie wszystkich niezbędnych formalności w bankach lub innych instytucjach rządowych, ale zawsze musiał mi towarzyszyć miejscowy mężczyzna. Dwie kobiety nie mają nic do powiedzenia i nic nie znaczą. Jednak największe cierpienie wywarł na mnie widok kobiet traktowanych jak rzeczy. Nieopisanie boleśnie było patrzeć na młode kobiety zmuszane wbrew ich woli do poślubienia mężczyzn, których odpowiedni patriarcha rodziny wybrał na ich mężów.

Czy przed wycofaniem się zachodnich sił zbrojnych wolność religijna była respektowana w Afganistanie?

Nie, ponieważ Afgańczycy uważają wszystkich obcokrajowców z Zachodu za chrześcijan. Byłyśmy stale kontrolowane i nie wolno nam było nosić żadnych symboli religijnych. My, siostry zakonne, musiałyśmy ubierać się jak miejscowe kobiety, nie mogłyśmy też nosić krzyża, który by nas wyróżniał.

Jakie były wasze doświadczenia w sierpniu tego roku, w okresie między wycofaniem wojsk zachodnich a waszym wyjazdem do Włoch?

To był bardzo trudny czas: byłyśmy zamknięte w domu i bałyśmy się. Od ponad roku byłyśmy tylko dwie. Siostra, która mieszkała ze mną, wyjechała kiedy tylko było to możliwe, a ja zostałam sama. Pomogłam naszym sąsiadkom, siostrom Matki Teresy i ich 14 ciężko upośledzonym dzieciom dostać się na ostatni przed atakami lot do Włoch. Nie wyjechalibyśmy, gdyby nie udało się uratować tych dzieci. Jesteśmy wdzięczni włoskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych i Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi, którzy pomogli nam dotrzeć na lotnisko oraz obecności księdza Giovanniego Scalese, przedstawiciela Kościoła katolickiego w Afganistanie, który nie opuścił nas aż do odlotu. Podróż na lotnisko w Kabulu była uciążliwa, zajęła nam dwie godziny. Po drodze była strzelanina, ale w końcu udało się.

Jako katolicka zakonnica i kobieta, jak ocenia Siostra próby Zachodu, by „eksportować demokrację” do Afganistanu?

Mentalności nie da się zmienić tylko dobrymi intencjami. Uważam, że można to zrobić inicjując projekt kulturowy skierowany do nowych pokoleń. Widzimy to na przykładzie młodych kobiet, które nie chcą rezygnować ze swoich praw i swobód obywatelskich. Można to jednak osiągnąć jedynie poprzez edukację młodego pokolenia. Nie można eksportować demokracji – trzeba ją kultywować.

O co chciałby Siostra poprosić polityków z krajów zachodnich, którzy są najbardziej zaangażowani w Afganistanie?

Chciałbym poprosić ich o pomoc w uzyskaniu przez ten kraj prawdziwej wolności, wolności zbudowanej na szacunku oraz rozwoju ludzkim i obywatelskim. Fanatyzm religijny przynosi podziały i nienawiść, a żaden naród nie jest lepszy od innego, natomiast pokojowe współistnienie przynosi wszystkim dobrobyt.

Jak możemy pomóc tym ludziom?

Możemy ich wspierać, zapewniając im edukację kulturalną i obywatelską, aby mogli żyć jako wolni ludzie oraz ułatwiając im znalezienie schronienia w naszych krajach, jeśli zdecydują się opuścić Afganistan. Lub, jeśli władze na to pozwolą, pozostając z nimi. Byłabym pierwszą osobą, która by do nich wróciła. W tym nadzwyczajnym czasie możemy być obecni w obozach dla uchodźców i zapobiegać śmierci małych dzieci z głodu, pragnienia i łatwo uleczalnych chorób. Musimy również traktować kobiety jako osoby posiadające prawa i obowiązki: osoby, a nie przedmioty.