Irlandzkie diecezje wskrzeszają tradycję „Mszy Św. na Skałach”

PKWP w Irlandii rozpoczyna inicjatywę podkreślającą znaczenie Eucharystii i jednoczącą wszystkie 26 diecezji w kraju.

IrlandiaZdjęcie ACN: o. Frankie Murray celebruje Mszę Św. na skale

W odpowiedzi na kryzys zdrowotny pandemii Covid-19, rząd Republiki Irlandii zakazał odprawiania Mszy Św. publicznych na terenie kraju, tym samym skutecznie czyniąc z tego wydarzenia przestępstwo do 10 maja 2021 r. Teraz irlandzkie biuro krajowe PKWP podjęło inicjatywę ponownego podkreślenia znaczenia Mszy Świętej poprzez zachęcanie księży do odprawiania Eucharystii przy historycznych kamiennych ołtarzach z czasów minionych prześladowań, znanych jako „Msze Św. na Skałach”.

Reakcja rządów na całym świecie na kryzys zdrowotny spowodowany pandemią wywarła głęboki wpływ na prawa człowieka, nie tylko na prawo do wolności religii i wyznania, wywołując poważną debatę na temat konsekwencji podjętych decyzji politycznych.

W Irlandii ograniczenia zostały zaostrzone od października 2020 r., kiedy to całkowicie zawieszono publiczne nabożeństwa. W kwietniu 2021 r. kazus został dodany do kodeksu karnego, czyniąc ten kraj jednym z najbardziej restrykcyjnych na świecie pod względem wolności religijnej. Pozwolenie na publiczne odprawianie Mszy Świętej zostało ostatecznie przywrócone w maju tego roku, chociaż nadal obowiązują surowe ograniczenia, w tym maksymalnie 50 osób obecnych w świątyni.

Zniesienie publicznej Mszy Świętej przypomniało wielu Irlandczykom czasy prześladowań religijnych, jakich doznawali katolicy w tym kraju od XVI do XVIII wieku, kiedy protestancka Anglia starała się wykorzenić wiarę katolicką z Wyspy. Tamtejsi katolicy gromadzili się w tajemnicy w odległych, pojedynczych miejscach do odprawiania Mszy Świętej.

W całej Irlandii katolicy, wśród których byli zarówno potomkowie rdzennych celtyckich Gaelów, jak i późniejsi osadnicy normańscy, potajemnie uczestniczyli w tych tajnych liturgiach. Na terenach wiejskich celebrowano je pod gołym niebem, na słynnych „Skałach Mszy”, w większości naturalnych formacji skalnych przekształconych w ołtarze plenerowe. Na niektórych obszarach takie celebracje trwały jeszcze do XIX wieku.

Odwaga księży, którzy z narażeniem życia odprawiali Mszę Św. w tych miejscach, była jednym z czynników, które pomogły zachować wierność Irlandii wierze katolickiej. Jednym z nich był ksiądz Nicholas Mayler, proboszcz parafii w diecezji Ferns w południowo-wschodniej Irlandii. W czasie prześladowań pozostał, by opiekować się swoją owczarnią. W Boże Narodzenie 1653 r., kiedy odprawiał „Mszę Świętą na Skale” w pobliżu wioski Tomhaggard Co. Wexford, został zamordowany przez angielskich żołnierzy. Kielich mszalny uratowała jedna z wiernych (o nazwisku Lambert) i przekazała go rodzinie księdza. W XIX wieku krewny męczennika, archidiakon Filip Mayler, zwrócił kielich władzom kościelnym. Teraz jest używany regularnie podczas Mszy Św. odprawianej co roku w Boże Narodzenie w tym samym skalistym miejscu.

To właśnie ta tradycja „Mszy Św. na Skałach” zainspirowała inicjatywę PKWP, aby odprawić Mszę Świętą przy niektórych z tych kamiennych ołtarzy we wszystkich 26 diecezjach kraju w święto Męczenników Irlandzkich 20 czerwca tego roku. Organizacja zaprosiła wszystkich katolików, by włączyć się się do tych celebracji eucharystycznych i modlitwy w specjalnej intencji, a mianowicie „odnowienia wiary” za wstawiennictwem męczenników irlandzkich, zarówno w kraju, jak i na całym świecie.

TŁO HISTORYCZNE:

W 1536 roku Henryk VIII po raz pierwszy próbował zerwać stosunki między Kościołem irlandzkim a Biskupem Rzymu. W tym czasie Anglicy zajmowali także wschodnie wybrzeże Irlandii. Poza obszarami zdominowanymi przez Anglię, zasady te były w większości ignorowane. W miejscach takich jak Dublin próby zajęcia ziem klasztornych spotkały się z silnym sprzeciwem. Wielu zakonników, takich jak cystersi z opactwa St. Mary’s Abbey w Dublinie, poniosło śmierć męczeńską za odmowę spełnienia żądań króla.

Syn Henryka, Edward VI, zakazał odprawiania Mszy Świętej. Na początku XVII wieku Anglia przejęła kontrolę nad większością wyspy i dlatego nasiliły się prześladowania. Kościoły katolickie zostały wywłaszczone, a księża zaczęli się ukrywać. Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej po tym, jak Oliver Cromwell, angielski przywódca polityczny i wojskowy, najechał Irlandię w 1649 roku. Oddziały Cromwella dokonywały masowych mordów, a oddziały były zdeterminowane, by wymazać katolicyzm. Księża byli zmuszani do opuszczenia Irlandii pod groźbą kary śmierci.

Od lat 90. XVIII wieku w Irlandii stopniowo uchylono prawa karne przeciwko katolikom. Dziś nadal odnajduje się ukryte ołtarze skalne, a zainteresowanie tą tradycją wzrosło. Dr Bishop z Uniwersytetu w Liverpoolu stworzył stronę internetową wyjaśniającą historię tych ołtarzy, i zachęca wszystkich do dzielenia się informacjami o wszelkich nowych odkryciach.

Ks. Andrzej Paś, PKWP

Białoruś: „Papież Franciszek jest zaniepokojony sytuacją w kraju”

Społeczność międzynarodowa jest zszokowana sytuacją na Białorusi, która charakteryzuje się brutalnym tłumieniem protestów i sankcji. Ten stan rzeczy pogarsza fakt, że Białoruś mocno ucierpiała w wyniku kryzysu COVID-19. W obecnych napiętych okolicznościach represje są stosowane także wobec mniejszości katolickiej w tym kraju. Międzynarodowa opinia publiczna dowiedziała się o sytuacji dzięki sprawie arcybiskupa mińskiego Tadeusza Kondrusiewicza, który przez kilka miesięcy nie mógł wrócić na Białoruś po skrytykowaniu przywództwa politycznego kraju.

BiałoruśZdjęcie ACN: bp Aleh Butkiewicz

Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) omówiło pracę Kościoła na rzecz wspierania Białorusi w wywiadzie z Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Białorusi, bp. Alehem Butkiewiczem. Od 2014 roku 49-latek jest ordynariuszem diecezji witebskiej w północnej Białorusi. Pytania z ramienia PKWP (ACN) zadaje Maria Lozano.

ACN: Białoruś przeżywa poważny kryzys. Co Kościół robi, aby wspierać ludzi w tych czasach?

Bp A. B.: Wobec zachodzących obecnie w społeczeństwie procesów, Kościół musi reagować i nie może pozostać obojętnym – w końcu większość osób zaangażowanych w te procesy jest także członkami Kościoła. Z tego powodu Kościół stara się dotrzeć do ich serc, wzywając je do pracy na rzecz pokoju i pojednania oraz nawiązania dialogu w celu rozwiązania problemów. Oferujemy wszelkie możliwe formy pomocy: wsparcie duchowe, psychologiczne, a czasem także materialne dla osób znajdujących się w szczególnie trudnej sytuacji.

ACN: Czy praca Kościoła jest utrudniona?

Ogólnie rzecz biorąc, ta sytuacja kryzysowa nie przeszkodziła poważnie, ani nie ograniczyła zakresu pracy Kościoła, z wyjątkiem ograniczeń nałożonych na transmisję nabożeństw online oraz, w niektórych przypadkach, ściślejszej kontroli przez władze działalności poszczególnych księży i parafii.

ACN: Co wierzący myślą o obecnej sytuacji?

Obecna sytuacja dała dalszy bodziec do zintensyfikowania modlitwy, a w wielu przypadkach do ponownej oceny własnego stanowiska na temat relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Na ogół sytuacje takie jak te, prowadzą do pogłębienia naszej wiary.

ACN: Jak Białoruś dotknęła pandemia COVID i co Kościół zrobił, aby poradzić sobie z jej skutkami?

Jak wszędzie na świecie, epidemia COVID-19 negatywnie wpłynęła na życie publiczne i sytuację gospodarczą Białorusi. Kościół był jedną z pierwszych instytucji, które zareagowały na pojawienie się epidemii. Podjęliśmy środki ostrożności i ustawiliśmy stacje dezynfekcji w kościołach, wprowadziliśmy obowiązek używania masek podczas mszy i przestrzegaliśmy praktyk dystansu społecznego. Rozpoczęto projekty mające na celu pomoc organizacjom medycznym w zakupie niezbędnego sprzętu ochronnego i profilaktycznego. Coraz więcej Mszy Św. jest transmitowanych online przez parafie. ACN natychmiast pomogło nam wdrożyć te środki.

ACN: Większość mieszkańców Białorusi to wyznawcy prawosławia. Jak opisałby ks. biskup relacje z Kościołem prawosławnym? Czy jest też aspekt ekumeniczny w kwestiach społecznych?

Stosunki z Cerkwią prawosławną, ale także z przedstawicielami innych wyznań i religii są pokojowe. W większości przypadków określiłbym je jako przyjacielskie, szczególnie w obszarze relacji międzyludzkich, np. w rodzinach międzywyznaniowych. Wszelkie różnice międzywyznaniowe czy międzyreligijne praktycznie znikają, gdy chodzi o ratowanie ludzi. Dlatego w tych okolicznościach, w pewnym stopniu, epidemię można uznać za czynnik zbliżający ludzi, a nie dzielący ich.

ACN: Duża liczba księży katolickich na Białorusi pochodzi z innych krajów, takich jak Polska. Czy stwarza to dla nich problemy – na przykład, kiedy muszą ubiegać się o wizę? Czy istnieją bariery językowe między księżmi a ich parafiami?

Większość naszych księży pochodzi z Białorusi, ale potrzebujemy również pomocy księży z innych krajów. Jesteśmy bardzo wdzięczni, szczególnie polskim księżom, za ich wieloletnią, bezinteresowną pracę w naszym kraju. Ich służba jest utrudniona, ponieważ muszą regularnie – raz w roku, a nawet co pół roku – ubiegać się o zezwolenie na prowadzenie pracy duszpasterskiej. Zezwolenie to może jednak zostać cofnięte w dowolnym momencie bez znajomości przyczyny. Co do języka używanego podczas Mszy Św. – nie stwarza to żadnych problemów. Nie ma barier językowych między księżmi z innych krajów a ich parafianami.

ACN: Jak powszechny Kościół może wyrazić swoją solidarność z narodem Białorusi?

Kościół powszechny już wspiera Białoruś – szczególnie poprzez modlitwy odmawiane przez wiele zakonów, kongregacji, parafii i osób prywatnych. Jesteśmy głęboko wdzięczni za modlitwy i myśli Papieża Franciszka, który jest zaniepokojony tym, co dzieje się w naszym kraju. W obecnych warunkach ta duchowa solidarność jest dla nas silnym źródłem wsparcia. Przedstawiciele Stolicy Apostolskiej na Białorusi podejmują wysiłki dyplomatyczne, aby pomóc ludziom znajdującym się w tej trudnej sytuacji, osiągnąć pokojowe rozwiązanie kryzysu w naszym kraju i pozytywnie wpłynąć na jego pozycję w społeczności międzynarodowej.

ACN: Jakie jest przesłanie wiernych z Białorusi dla naszych dobroczyńców?

Przede wszystkim chciałbym wyrazić nasze najgłębsze podziękowania wszystkim dobroczyńcom ACN za ich wieloletnie wsparcie, zarówno w renowacji budynków kościelnych, jak i za pomoc, która umożliwiła wspólnotom parafialnym i zakonom realizację ich pracy. Bez tej pomocy w sektorze duszpasterskim i społecznym nie bylibyśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy dzisiaj. Ze swojej strony zapewniamy, że będziemy się nieustannie modlić i prosić Boga, aby wynagrodził życzliwość i otwartość Waszych serc!

Tł. Ks. Andrzej Paś, ACN Polska

Nie ma immunitetu przeciwko sprawiedliwości

„To haniebne, że urzędnicy unikają śledztwa pod przykrywką immunitetu” – mówił kard. Bechara Boutros Rai, maronicki patriarcha Antiochii, w rocznicę tragicznej eksplozji w Libanie.

Libanzdj. ACN International / Libańska flaga w porcie w Bejrucie

Dla Libanu 4 sierpnia to wspomnienie ogromnej tragedii. Eksplozja w porcie pochłonęła ponad 200 ludzkich istnień. Tysiące osób zostało wtedy rannych. Mieszkańcy Bejrutu wciąż ponoszą konsekwencje wydarzeń sprzed roku. Ogromna rana, jaka została im zadana, wciąż krwawi. Widać było to na ulicach miasta. W pobliżu parlamentu protestujący, którzy żądali rozliczenia winnych eksplozji w porcie, a także podjęcia walki z kryzysem ekonomicznym, rzucali kamieniami w siły bezpieczeństwa. Władze zareagowały poprzez wykorzystanie gazu łzawiącego i armatek wodnych.

Do tej pory za wydarzenia sprzed roku nie odpowiedział żaden z wysokich rangą urzędników państwowych. Śledztwo jest w martwym punkcie. Politycy zasłaniają się immunitetem. Odpierają zarzuty i zaprzeczają, by doszło do jakichkolwiek wykroczeń.

W porcie, gdzie doszło do wybuchu, w trakcie uroczystości żałobnych maronicki patriarcha Antiochii Bechara Boutros Rai żądał wskazania przyczyn jednej z największych eksplozji w historii. Stawiał pytania o to, kto przywiózł do Bejrutu materiały wybuchowe, a także kto pozwolił na ich rozładunek i przechowywanie.

„To haniebne, że urzędnicy unikają śledztwa pod przykrywką immunitetu. Wszystkie immunitety tracą ważność w obliczu krwi ofiar. Nie ma immunitetu przeciwko sprawiedliwości” – podkreślił najwyższy rangą chrześcijański duchowny w Libanie.

Według informacji Reutersa, premier Hassan Diab i prezydent kraju Michel Aoun w lipcu ubiegłego roku, czyli przed wybuchem, byli ostrzegani, że materiały przechowywane w porcie mogą eksplodować, co stanowi ogromne zagrożenie dla Bejrutu.

O swojej modlitwie za Kraj Cedrów i jego mieszkańców mówił w trakcie środowej audiencji Ojciec Święty Franciszek. Papież wyraził nadzieję, że Liban może znowu stać się symbolem braterstwa i pokoju dla całego Bliskiego Wschodu. Wezwał do działania społeczność międzynarodową.

„Zwracam się do wspólnoty międzynarodowej, prosząc ją, by poprzez konkretne gesty pomogła Libanowi wejść na drogę zmartwychwstania. Nie tylko za pomocą słów, ale konkretnych gestów” – mówił Ojciec Święty.

Papież wyraził nadzieję, że przełom przyniesie konferencja zorganizowana przez Francję i ONZ. Do Libanu ma popłynąć pomoc finansowa. Francja liczy na zebranie kwoty w granicach 350 mln dolarów. Tyle pieniędzy, według szacunków ONZ, potrzeba na zaspokojenie podstawowych potrzeb Kraju Cedrów.

ACN Polska

Ks. Pierluigi Maccalli podziękował Maryi w Fatimie za uwolnienie z rąk dżihadystów

„Różaniec był moim stałym towarzyszem w czasie niewoli”.

LiberiaZdj. ACN International / Ks. Pierluigi Maccalli pokazuje różaniec, który zrobił w niewoli dżihadystów z kawałka materiału z nakrycia głowy.

To była kameralna, prywatna pielgrzymka. W pierwszą niedzielę sierpnia ksiądz Pierluigi Maccalli odwiedził sanktuarium w Fatimie w Portugalii, by podziękować Matce Bożej za swoje uwolnienie w październiku ubiegłego roku, po prawie 2 latach niewoli u dżihadystów w afrykańskim regionie Sahelu. Wizycie ks. Pierluigiego towarzyszył jego brat, ks. Walter Maccalli oraz portugalska zakonnica, s. Alexandra Almeida – oboje misjonarze w Liberii.

W wywiadzie udzielonym Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN Portugal), ks. Pierluigi, misjonarz Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA), przypomniał również o sprawie kolumbijskiej siostry Glorii Narváez Argoti, która od ponad czterech lat jest przetrzymywana w niewoli przez dżihadystów. Kapłan prosi nas wszystkich o modlitwę, aby wkrótce odzyskała wolność. Wyraził także troskę o jej zdrowie: „Każdego dnia modlę się za s. Glorię, która po czterech i pół roku nadal pozostaje w rękach porywaczy. Ja cierpiałem dwa lata więzienia i to było bardzo długo. Ona spędziła w niewoli dwa razy więcej czasu, jest kobietą i jest sama. Na pewno potrzebuje wiele wsparcia duchowego. Proszę wszystkich o codzienną modlitwę za nią i za innych więźniów takich jak ona, aby wkrótce nadeszło jej wyzwolenie”.

Poniżej umieszczamy obszerne fragmenty rozmowy z ks. Pierluigim Maccallim o czasie spędzonym w niewoli.

NAJTRUDNIEJSZY MOMENT

Myślę, że najtrudniejszym momentem było dla mnie to, kiedy zakuli mnie w kajdanki. Przypominam sobie datę: to był 5 października 2018 r., po tym jak przewieźli mnie motocyklem przez całą długość Burkina Faso. Tego konkretnego dnia dotarliśmy do kryjówki i to właśnie tam przykuli mnie kajdankami do drzewa. To był bardzo przykry moment. Płakałem i wołałem do Boga: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?

Uważam, że byli oni [terroryści] dobrze zorganizowani, ponieważ moi porywacze w Nigrze to byli młodzi mężczyźni Fulani z obszaru w pobliżu Burkina Faso. Dzień po moim uprowadzeniu widziałem, jak telefonowali. Bez wątpienia podawali szczegóły na mój temat i otrzymali rozkaz, aby zabrać mnie w kierunku Mali. Kiedy zapytałem ich, dokąd mnie zabierają, powiedzieli mi: Do Arabów.

Tymi Arabami byli ludzie mieszkający w Mali. I rzeczywiście, dostarczyli mnie do nich, a ci następnie wywieźli mnie samochodem na Saharę. Rok później zabrali mnie w inne miejsce, gdzie byli Tuaregowie. W pierwszym nagraniu wideo, które nakręcili 28 października, kazali mi powiedzieć, że pierwsza grupa, która mnie uprowadziła, to była Grupa na rzecz wsparcia islamu i muzułmanów. W jej skład wchodzą różne inne ugrupowania powiązane z Al Kaidą.

Wiele razy zadawałem sobie pytanie, dlaczego mnie uprowadzili – co zrobiłem, co powiedziałem, że to zrobili. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie niczego, co mógłbym powiedzieć lub zrobić, by w jakikolwiek sposób kogoś obrazić. Nie przychodzi mi do głowy nic, co mógłbym zrobić. Myślę, że przyczyna jest taka – misja w Bomoanga jest po prostu odizolowaną stacją misyjną, z której łatwo jest kogoś porwać, a potem zniknąć w lesie. Nie ma tu policji, nie ma nikogo, kto pilnuje terenu, nie ma nawet psa stróża. Jest to misja otwarta dla wszystkich, zgodnie z naszym misyjnym podejściem, polegającym na byciu wśród ludzi, blisko nich i z nimi. Jesteśmy zatem łatwym łupem dla pozbawionych skrupułów ludzi o złych intencjach.

ZAGROŻENIE ZWIĄZANE Z DŻIHADYSTAMI NA KONTYNENCIE AFRYKAŃSKIM

Kościół, właściwie od swoich początków, rodził się z prześladowań. Z każdej próby rodzi się nowa wspólnota, nowa świadomość. Jestem całkiem pewien, że ten trudny czas – dla mnie, dla mojej wspólnoty i dla wielu wspólnot w Afryce, które przeżywają czas terroryzmu – przyniesie owoce pokoju, wolności, owoce nowego życia, a być może także nową samoświadomość w tak wielu wspólnotach, które są obecnie wystawione na próbę.

Jestem w kontakcie z moimi wspólnotami w Afryce i słyszę od nich, że w dużej mierze żyją w atmosferze niepewności. Często mówi się im, aby nie zbierali się w grupy, żeby nie sprawiać wrażenia prowokacji. Modlą się w swoich własnych domach. Niektórzy z nich zostali zmuszeni do opuszczenia swoich wiosek, ale nie przestają się modlić, ufają i proszą mnie o dalsze wspieranie ich w tym trudnym czasie. Musimy modlić się razem, aby rzeczywiście zapanował pokój i aby Królestwo Boże przyszło z mocą.

LiberiaZdj. Societé des Missions Africanes, Stowarzyszenie Misji Afrykańskich (SMA) / Ks. Pierluigi Maccalli z mieszkańcami Nigru przed porwaniem w 2018 r.

RÓŻANIEC WYKONANY Z TKANINY – „TOWARZYSZ” PODCZAS NIEWOLI

Tak, zrobiłem różaniec z kawałka materiału, z nakrycia głowy, które chroniło ją przed słońcem i każdego dnia modliłem się do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły, powierzając Jej ten wielki i skomplikowany problem oraz prosząc o wstawiennictwo o moje uwolnienie, za moją rodzinę, za moją wspólnotę i o pokój na świecie.

Różaniec był moim stałym towarzyszem w czasie niewoli. Często powtarzam, że Maryja i Duch Święty podtrzymywali mnie w tym trudnym czasie, kiedy doświadczyłem ciemnej nocy duszy i milczenia Boga. Jednocześnie jednak każdego dnia modlitwa dodawała mi sił.

Mam dług wdzięczności wobec Maryi, a szczególnie wobec Matki Bożej Fatimskiej, ponieważ moje wyzwolenie nastąpiło w święto Matki Bożej Różańcowej. Zostałem uwolniony 8 października 2020 r., ale to poprzedniego wieczoru, 7 października, w święto Matki Bożej Różańcowej, otrzymałem wiadomość: Libération. C’est fini. Uwolnienie. To już koniec.

To właśnie ten fakt, nawet jeśli tylko symboliczny, chciałem uczcić, przybywając do Fatimy. Chciałem odmówić Różaniec i podziękować Maryi za Jej wstawiennictwo, podziękować Bogu za moje wyzwolenie, które, jak wierzę, było owocem tak wielu modlitw – nie tylko moich, ale także mojej rodziny i rodaków. Od czasu mojego uprowadzenia ludzie w moim kraju i w mojej diecezji codziennie wieczorem odmawiali Różaniec. Przez te 17 miesięcy odbywali pielgrzymki, organizowali spotkania modlitewne. Wiem, że modlono się także w innych częściach świata. To była rzeka modlitwy. Wierzę, że to właśnie modlitwa otworzyła drzwi do mojego uwolnienia.

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE MODLITWY

Ze swej strony pragnę podziękować wszystkim, którzy modlili się i w różny sposób wspierali Kościół. Za modlitwę tak wielu klasztorów i rodzin. Inni pomagali udzielając wsparcia finansowego, byli też i tacy, którzy pomagali swoją przyjaźnią. Chciałbym podziękować za pośrednictwem PKWP wszystkim tym, którzy pracowali na rzecz mojego uwolnienia.

Wspierajmy nadal Kościół i wszystkie wspólnoty, które przeżywają czas kalwarii, czas trudności. Jesteśmy blisko siebie wzajemnie poprzez modlitwę. Z całego serca trwajmy zjednoczeni w modlitwie. Dziękuję wszystkim! Wielkie podziękowania dla wszystkich ode mnie osobiście!

Peregrynacja ikony Świętej Rodziny

Ikona Świętej Rodziny dotarła do Libanu. Zostanie tam przez miesiąc. Później trafi do Syrii, Iraku Egiptu i Jordanii. 8 grudnia będzie w Watykanie na Mszy św. kończącej rok św. Józefa.

LibanZdj. ACN International

27 czerwca Bliski Wschód został zawierzony Świętej Rodzinie. Tego dnia w Jerozolimie ks. abp Pierbattista Pizzaballa poświęcił ikonę, która jest reprodukcją obrazu znajdującego się w kościele św. Józefa w Nazarecie. Ikona ruszyła w trasę po krajach całego regionu. Jej peregrynacja jest wołaniem o pokój.

Wraz z końcem lipca obraz dotarł do Libanu. Pierwsza Msza św. z ikoną sprawowana była w syryjsko-katolickiej katedrze Matki Bożej Zwiastowania w Bejrucie. Eucharystii przewodniczył patriarcha Ignacy Józef III Younan.

„Uciekamy się do Świętej Rodziny i składamy pod jej stopy nasz ból, niepokój, słabość i nadzieję” – podkreślił patriarcha Antiochii.

Duchowny zwracał uwagę, że Liban za sprawą nieudolnych urzędników państwowych stał się pośmiewiskiem dla świata ze względu na finansową i życiową katastrofę, z jaką zmagają się mieszkańcy. Patriarcha modlił się, by Kraj Cedrów pozostał pochodnią dla regionu i symbolem pokojowego współistnienia różnych religii.

„Niech w tych trudnych dniach towarzyszy nam Święta Rodzina, wspiera nas, wstawia się za nami, za naszymi rodzinami, naszym społeczeństwem i naszą ojczyzną, i ratuje ją od upadku” – dodał.

Ikona Świętej Rodziny towarzyszyła uroczystościom żałobnym, jakie 4 sierpnia odbywały się w porcie w Bejrucie. Mija rok od tragicznej eksplozji, która kosztowała życie ponad 200 osób i pogłębiła dramatyczną sytuację ekonomiczną mieszkańców.

ACN Polska