Rzym, 1 lipca 2021 – historyczne spotkanie przedstawicieli Kościołów Libanu z papieżem

Największa wspólnota chrześcijańska na Bliskim Wschodzie zagrożona.

Historyczne spotkanie przedstawicieli Kościołów Libanu z papieżemZdj. ACN International / Fala antyrządowych protestów przetoczyła się przez Liban w grudniu 2019 r.

Kryzys gospodarczy i polityczny w Libanie, kraju zamieszkiwanym przez największą wspólnotę chrześcijańską na Bliskim Wschodzie, znów się pogłębił – w tym tygodniu, tuż przed historycznym spotkaniem papieża Franciszka z chrześcijańskimi przywódcami z tego kraju, libańska waluta spadła do rekordowo niskiego poziomu 17 tys. za dolara amerykańskiego, tracąc 90% swojej wartości od początku kryzysu gospodarczego w 2019 roku.

Rosnący gniew przeciwko rządowi został spotęgowany przez kryzys paliwowy. Niedobór rezerw zagranicznych niezbędnych do importu paliwa sprawił, że wielu Libańczyków budzi się o 3:00 rano, aby ustawić się w kolejce na stacjach benzynowych. Sceny te bardziej przypominają Wenezuelę niż jeden z bardziej zamożnych krajów Bliskiego Wschodu.

Przez lata Liban wyróżniał się na Bliskim Wschodzie jako ostoja dla chrześcijan. Islam nie był nakazany jako religia państwowa, a nieformalna umowa mówiła nawet, że prezydent powinien być maronickim katolikiem. Z tego powodu w minionych latach Liban przyjął tysiące chrześcijańskich uchodźców, uciekających przed prześladowaniami w Iraku czy Syrii.

„Przez lata, kiedy widzieliśmy wzrost ekstremizmu w innych krajach regionu, Liban był miejscem, gdzie chrześcijanie i muzułmanie mogli razem żyć, kształcić się, pracować i chcielibyśmy, aby tak było nadal” – mówi Regina Lynch, dyrektor ds. projektów Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International).

Dziś jednak status Libanu jako przystani dla chrześcijan jest zagrożony. Kryzys walutowy pogłębił się nie tylko z powodu ekonomicznych skutków pandemii, ale także z powodu eksplozji, która miała miejsce w zeszłym roku w Bejrucie – jednej z największych eksplozji nienuklearnych, jakie kiedykolwiek odnotowano. Wybuch spustoszył w większości chrześcijańskie dzielnice wokół portu stolicy Libanu, zabijając co najmniej 200 osób. Zniszczonych zostało prawie 100 tys. budynków, a kilkaset tysięcy ludzi w jednej chwili zostało bez dachu nad głową. Regina Lynch wylicza niektóre konsekwencje obecnej sytuacji: „Szkołom katolickim grozi zamknięcie. Instytuty katolickie, takie jak szpitale i kliniki, walczą o przetrwanie, a nawet o znalezienie funduszy potrzebnych na zakup ważnych leków i sprzętu medycznego”.W tym kontekście na 1 lipca br. papież Franciszek zwołał do Rzymu spotkanie na szczycie – chrześcijańscy przywódcy Libanu, wśród nich m.in. kard. Bechara Boutros Rai, będą modlić się o rozwiązanie pogłębiającego się kryzysu w kraju. Jedną z głównych intencji jest przywództwo polityczne: kard. Rai wielokrotnie wzywał zarówno do powołania nowego rządu, jak i do zorganizowania międzynarodowej konferencji pod przewodnictwem ONZ w celu rozwiązania problemów Libanu. Ponieważ przez ostatnie 10 miesięcy nie było regularnego rządu, próżnia politycznego przywództwa sprawiła, że kraj nie jest w stanie zająć się swoimi problemami – nie mówiąc już o COVID-19. Pod wpływem tych czynników Libańczycy masowo opuszczają swoją ojczyznę. Od początku kryzysu wnioski o wizy do krajów Zachodu złożyło ponad 380 tys. Libańczyków, z których większość to chrześcijanie.

Kilka dni temu podczas prezentacji na temat rocznej działalności PKWP, konieczność międzynarodowego wsparcia dla Libanu potwierdził ks. Jad Chlouk z maronickiej archidiecezji Bejrutu: „To, co jest teraz ważne, to wsparcie humanitarne dla wszystkich Libańczyków. Chrześcijanie przeżywają obecnie ciężkie chwile: zwątpienie i zamieszanie związane z pandemią, kryzysem ekonomicznym, a na domiar złego wciąż borykają się ze skutkami zeszłorocznej eksplozji w porcie Bejrutu”. Chociaż wszyscy Libańczycy cierpią, chrześcijanie są szczególnie skłonni do emigracji na Zachód, gdzie wielu z nich ma już rodziny w licznej libańskiej diasporze. „Większość chrześcijan cierpi z powodu ubóstwa. Nie proszą oni jednak o datki. Proszą o stabilność i bezpieczny kraj, w którym mogliby żyć. Potrzebujemy gwarancji środowiska, które pomoże naszym dzieciom wzrastać pośród zżytej chrześcijańskiej wspólnoty” – mówi ks. Chlouk i dodaje: „Prosimy was, jak to uczynił Ojciec Święty, abyście wezwali wasze rządy i wspólnotę międzynarodową by trzymała Liban z dala od konfliktów w regionie”.

Libańscy chrześcijanie mają również nadzieję, że spotkanie w Rzymie będzie okazją by ponowić zaproszenie Franciszka do odwiedzenia ich kraju. Po podróży do Iraku w marcu tego roku, papież wyraził pragnienie jak najszybszego odwiedzenia Libanu.

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie udzieliło Libanowi szerokiego wsparcia w czasie obecnego kryzysu, przeznaczając ponad 5,3 mln euro na pomoc po wybuchu w dokach portu w Bejrucie w sierpniu 2020 r., w tym na pomoc doraźną i naprawy budynków kościelnych w historycznej chrześcijańskiej dzielnicy. Niebawem dzięki wsparciu finansowemu PKWP ma zostać ponownie otwarty wyremontowany kościół pw. św. Józefa w Bejrucie, o czym informowaliśmy niedawno: https://pkwp.org/newsy/liban_pkwp_pomaga_w_ponownym_otwarciu_zabytkowego_kosciola

Sankcje – nowa kalwaria Syrii

Międzynarodowe sankcje paraliżują kraj i pogrążają mieszkańców w nędzy.

SyriaZdj. ACN International / Kolejka do punktu wydawania ciepłych posiłków przy Ormiańskim Kościele Ortodoksyjnym.

Maronicki arcybiskup Damaszku Samir Nassar powiedział Pomocy Kościołowi w Potrzebie (ACN International), że kryzys gospodarczy w Syrii doprowadził do totalnego chaosu: „Dzień i noc rodziny muszą stać w wielu niekończących się kolejkach [po żywność]. Stało się to już normą. Uczą się tam cierpliwości, poznają nowych sąsiadów, panują nad gniewem i w ciszy odmawiają różaniec. Ale przede wszystkim bez zbytniego narzekania przeżywają tu swoją kalwarię”.

Według hierarchy sankcje międzynarodowe są jednym z głównych czynników, które doprowadziły do obecnej sytuacji w tym bliskowschodnim kraju. „Zagraniczne prawa karzące państwa i ludzi, którzy ośmielają się wysłać pomoc do Syrii, powiększają niesprawiedliwe restrykcje i mnożą niedostatki” – ocenia arcybiskup.

Połączenie wielu czynników, w tym międzynarodowych sankcji i załamania finansowego kluczowego partnera handlowego – Libanu, doprowadziło do gwałtownego wzrostu cen żywności w Syrii. Przed wybuchem walk w 2011 roku 2-kilogramowy bochenek chleba kosztował około 15 funtów – obecnie 1-kilogramowy bochenek kosztuje od 100 do 500 funtów. W lutym 2020 r. rząd syryjski wprowadził „inteligentne karty” dające rodzinom dostęp do racjonowanych ilości podstawowych towarów, w tym chleba, ryżu i herbaty, po obniżonych cenach. Ale aby otrzymać te dobra, muszą one czekać w długich kolejkach, często po kilka godzin. „Widzimy mieszkańców wychodzących z domów bardzo wcześnie rano, aby zająć miejsce w kolejce przed piekarniami, sklepami spożywczymi, stacjami benzynowymi i przystankami autobusowymi” – relacjonuje abp Nassar i dodaje: „Długotrwałe stanie samo w sobie jest męczące, więc niektórzy przynoszą składane taborety, podczas gdy inni siadają na ziemi… pierwsze miejsce mają inwalidzi i osoby starsze. Niecierpliwi wojskowi rzadko dołączają do kolejki”.

Abp Nassar uważa, że społeczność międzynarodowa musi wziąć na siebie część odpowiedzialności za obecną sytuację. Wyjaśnił on również, że obecny stan rzeczy przyczynia się do tego, że Syryjczycy nie mogą zacząć wychodzić z kryzysu wojny domowej, która według szacunków wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej dla Syrii pochłonęła już pond 400 tys. ofiar.

Komentarze maronickiego arcybiskupa są echem tych, które kilka miesięcy wcześniej wypowiedział arcybiskup Aleppo, Jean-Clément Jeanbart. Mówił on wówczas: „Sankcje nie mają żadnego skutku poza tym, że powodują ludzkie cierpienie, nieszczęście i powiększają biedę. Nie będą one miały żadnego wpływu na rząd i jego politykę, ponieważ skutki sankcji nie dotykają rządu bezpośrednio”.

Od początku konfliktu w Syrii PKWP zapewnia pomoc w nagłych wypadkach, oferując pakiety żywnościowe, mleko i lekarstwa, a także pokrywając podstawowe koszty utrzymania, w tym ogrzewanie i oświetlenie, traktując priorytetowo najuboższych, chorych i starszych. Nasze działania mają na celu niesienie takiej pomocy chrześcijanom, by mogli pozostać w kraju. Wiele parafii notuje bowiem gwałtowny spadek liczby wiernych, ponieważ wielu uciekło przed prześladowaniami, jak również przed skrajnym ubóstwem. Wojna w Syrii trwa już ponad 10 lat! O działaniach Pomocy Kościołowi w Potrzebie w minionym czasie przeczytasz więcej tutaj:

https://pkwp.org/newsy/pomoc_pkwp_w_syrii_w_latach_2011_2021

Pakistan. Problemy młodych chrześcijanek: dyskryminacja, wykluczenie społeczne, ubóstwo

Program PKWP – nowa nadzieja i przygotowanie do walki o lepszą przyszłość

PakistanZdj. ACN International/ Budowanie potencjału młodych chrześcijanek z pakistańskich wiosek poprzez programy nauczania duchowego i społecznego.

Życie chrześcijan w Pakistanie nie jest łatwe. Jako członkowie mniejszości religijnej są oni często ofiarami dyskryminacji i wykluczenia społecznego. Większość wyznawców Chrystusa należy do najbiedniejszych warstw społecznych – są wśród nich pracownicy fabryk, robotnicy dzienni, pomoc domowa, osoby czyszczące kanalizację, ulice i toalety… Wielu z nich jest pogardzanych i pozbawionych pomocy prawnej w konfrontacji z organami ścigania w celu obrony swoich praw. Dla chrześcijanek ta sytuacja bezbronności jest jeszcze większa i bardziej niebezpieczna. Coraz częściej pojawiają się bowiem publiczne doniesienia o wykorzystywaniu seksualnym i przymusowych małżeństwach, a rzeczywista liczba takich przypadków jest prawdopodobnie jeszcze wyższa.

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) wspiera obecnie program, którego celem jest wzmocnienie młodych chrześcijanek żyjących w tych niezwykle trudnych warunkach. Wiele z młodych kobiet biorących udział w programie to studentki lub pracownice domowe w podmiejskich dzielnicach dużego pakistańskiego miasta. W trosce o ich bezpieczeństwo oraz w celu uniknięcia jakichkolwiek działań odwetowych przeciwko nim lub lokalnym partnerom PKWP, nie ujawniamy żadnych nazwisk ani miejscowości, ale mimo to dzielimy się ich historiami, obawami i problemami, z którymi się borykają. Jest to opis prawdziwej sytuacji, w jakiej znajduje się tak wiele chrześcijańskich kobiet w Pakistanie.

Jedną z nich jest „Samia” (imię zmienione). Mieszka na północy Pakistanu z rodzicami i czterema braćmi. Jej ojciec jest pracownikiem fabryki, a matka gospodynią domową. Opowiada: „Ponieważ należę do rodziny chrześcijańskiej, moi rodzice zawsze ostrzegali mnie, abym nigdy nie rozmawiała o różnicach religijnych z innymi ludźmi. Nauczyli nas po prostu znosić wszelkie przejawy dyskryminacji, ponieważ nie mamy na nią wpływu, jako że żyjemy w kraju muzułmańskim. Boję się dyskryminacji przez prawo; jesteśmy mniejszością w kraju i nie mamy zbyt dużego wsparcia w Pakistanie. Żyjemy w stanie niepokoju i ciągłej presji. Jesteśmy przekonani, że jeśli spróbujemy bronić naszych praw, zostaniemy oskarżeni o bluźnierstwo lub postawią nam inne zarzuty, oparte na fałszywych oskarżeniach, co już miało miejsce w przeszłości”. „Dzięki mojemu uczestnictwu w programie rozwoju kobiet, sponsorowanym przez PKWP, zostałam wzmocniona w mojej wierze. Pomagają nam być bardziej świadomymi naszych obowiązków i praw. Zachęcają nas, byśmy były silne i walczyły z dyskryminacją, przymusową konwersją, molestowaniem i przemocą oraz broniły równości praw” – mówi 20-letnia Samia. Program zachęcił ją „do ciężkiej pracy, aby nasza społeczność mogła mieć lepszą przyszłość”.

Inną młodą kobietą uczestniczącą w programie jest „Ashia” (imię zmienione). Jej ojciec zamiata ulice i zarabia zaledwie 10 tys. rupii miesięcznie (około 53 euro). „Kiedy poszłam na uniwersytet, doświadczyłam wielu aktów dyskryminacji ze strony wykładowców i innych studentów, do tego stopnia, że nie mogłam skupić się na nauce” – wyjaśnia 17-letnia dziewczyna. O swoich problemach opowiedziała przyjaciółce, która zachęciła ją do wzięcia udziału w programie PKWP. „Wysłuchałam sesji doradczych, które dały mi nową nadzieję, że będę w stanie poradzić sobie z moją sytuacją. Obiecałam sobie, że nie pozwolę innym na zniszczenie mojej przyszłości. Zamierzam ciężko studiować i pokazać ludziom, że nasz Pan jest zawsze z nami, że daje nam siłę, prowadzi nas i chroni” -podsumowuje młoda chrześcijanka.

Innym dość podobnym przykładem jest historia „Shazii” (imię zmienione). Jak wiele młodych chrześcijańskich kobiet, także ta 19-latka miała wielkie marzenia. Jej ojciec, kierowca rikszy, był jedyną osobą utrzymującą rodzinę. Dzięki ogromnemu wysiłkowi najbliższych krewnych udało jej się zacząć studia na uniwersytecie, na kierunku inżynierii oprogramowania. Jednak z powodu kryzysu finansowego na drugim roku musiała zrezygnować z nauki. „By pomóc ojcu w utrzymaniu rodziny, zaczęłam pracować w fabryce. Zarabiałam od ośmiu do dziesięciu tysięcy rupii pakistańskich miesięcznie. Sądziłam, że jest to moje przeznaczenie i taka będzie moja przyszłość” – wspomina. Shazia była pogodzona ze swoim losem, dopóki nie została wprowadzona do programu wsparcia i oceny zawodowej, sponsorowanego przez PKWP. „W moim życiu, podobnie jak w wielu innych zrozpaczonych młodych ludziach takich jak ja, narodziła się nowa nadzieja, że można robić coś innego i odnieść sukces we wprowadzaniu pozytywnych zmian. Mowa motywacyjna bardzo mnie zainspirowała i zdałam sobie sprawę, że edukacja jest jedynym narzędziem i kluczem do sukcesu. Wszystko jest możliwe, jeśli zaangażujemy się całym sercem i z odwagą stawimy czoła trudnościom życia” – mówi Shazia.

Jedną z najmłodszych uczestniczek programu jest „Nasreen” (imię zmienione). Ta młoda 15-letnia dziewczyna była w dziewiątej klasie szkoły państwowej, kiedy rozpoczęła się pandemia i zniszczyła jej życie. Jej ojciec jest robotnikiem dniówkowym i w wyniku lockdownu musiał zmierzyć się z wieloma problemami finansowymi, w tym na przykład opłaceniem czesnego czy kosztów zajęć przez Internet w czasie pandemii. W efekcie nie był w stanie dłużej płacić czesnego za szkołę Nasreen, która dodatkowo była jedyną chrześcijanką w klasie. W końcu została wyrzucona z zajęć online. „Czułam się tym bardzo zraniona i przygnębiona, ale nie mogłam o tym porozmawiać z rodzicami, ponieważ oni i tak już bardzo cierpieli z powodu trudnej sytuacji finansowej w rodzinie” – wspomina i kontynuuje wyjaśnienia: „To nie był z resztą pierwszy raz, kiedy się tak czułam; już wcześniej doświadczałam dyskryminacji ze strony moich kolegów z klasy, którzy wyrażali swe uprzedzenia wobec mnie i mojej rodziny z powodu naszej religii. Byłam całkowicie zagubiona i zrozpaczona tym, co się ze mną działo. Wtedy poznałam zespół, który prowadził projekt i który zaproponował sesję dla grupy młodych dziewcząt takich jak ja. Wyjaśnili nam, że formacja jest niezbędna, abyśmy mogły rozwijać się osobiście i duchowo”. W końcu sytuacja się poprawiła i ojciec Nasreen mógł znowu pracować i płacić za jej szkołę. Jednakże nie chodzi tu tylko o aspekt ekonomiczny. Wsparcie moralne i zachęta, jakie dają kursy, są absolutnie niezbędne, by pomóc tym młodym chrześcijankom, które w przeciwnym razie często czują się przytłoczone i porzucone przez los: „Jestem bardzo wdzięczna PKWP za to, że stało się źródłem tak wielkiej zmiany w moim życiu” – mówi młoda chrześcijanka i dodaje „Na razie świeca wiary i nadziei oświetla moją drogę i nie pozwolę, by w przyszłości zgasła z powodu jakiejkolwiek dyskryminacji”.

Bliski Wschód zawierzony Świętej Rodzinie

„Jeśli chcemy dać Ziemi Świętej pozytywną przyszłość, trzeba zacząć od odbudowywania relacji” – mówił ks. abp Pierbattista Pizzaballa, łaciński patriarcha Jerozolimy.

Bliski WschódZdj. ACN International / Ikona Świętej Rodziny z Nazaretu, której peregrynacja po Bliskim Wschodzie rozpoczęła się 27.06.2021 r.

W tym roku po raz pierwszy obchodzony był Dzień Modlitwy o pokój na Bliskim Wschodzie. W trakcie Mszy św. w Nazarecie łaciński patriarcha Jerozolimy wraz z katolickimi biskupami Ziemi Świętej zawierzył mieszkańców całego regionu Świętej Rodzinie.

Poświęcona została ikona Świętej Rodziny. To reprodukcja obrazu, który znajduje się w kościele św. Józefa w Nazarecie. Ikona peregrynować będzie po kolejnych krajach Bliskiego Wschodu. Najpierw dotrze do Libanu, a 8 grudnia, na zakończenie Roku św. Józefa, trafi do Rzymu.

Łaciński patriarcha Jerozolimy tłumaczył w rozmowie z Radiem Watykańskim, że w Ziemi Świętej wciąż obecne są konflikty. Mają one wymiar nie tylko polityczny, ale też religijny, co tworzy głębokie podziały zarówno w rodzinach, jak i codziennym życiu ludzi.

„Trzeba odbudować zaufanie między narodami zamieszkującymi tę ziemię. Nie potrzebujemy kolejnych deklaracji i obietnic, ich było już bardzo dużo, ale konkretnych gestów, które realnie zmienią życie ludzi, przede wszystkim rodzin. W przeciwnym wypadku pokój wciąż będzie pustą retoryką” – mówił ks. abp Pierbattista Pizzaballa.

Uroczystości związane z Dniem Modlitwy o pokój na Bliskim Wschodzie odbywały się także w innych krajach regionu. W Libanie w swojej letniej rezydencji w inicjatywę włączył się maronicki patriarcha ks. kard. Beszara Butros Rai. W kairskiej dzielnicy Heliopolis w Egipcie modlił się katolicki patriarcha koptyjski Ibrahim Isaac Sidrak. Z kolei w Bagdadzie w katedrze św. Józefa aktu zawierzenia Świętej Rodzinie dokonał ks. kard. Louis Rafael Sako, chaldejski patriarcha Babilonii.

„Wystarczająco dużo wycierpieliśmy i nie jesteśmy w stanie kontynuować tego koszmaru, dlatego pilnie należy wymyślić nowy sposób rozwiązywania nierozstrzygniętych problemów, z odpowiedzialnością i mądrością, działając jak inne narody, które swoją jedność budują miłością, dobrymi relacjami braterskimi, solidarnością i współpracą. To jedyna nadzieja, inaczej – nie daj Boże – może stać się najgorsze” – mówił ks. kard. Louis Rafael Sako, którego wypowiedź cytuje włoska agencja SIR.

Chaldejski patriarcha Babilonii zwracał uwagę na rolę państwa. Podkreślał, że do jego zadań należy zapewnienie równości wszystkim obywatelom. Dodał, że „pokój musi stać się pilnym zobowiązaniem rządu”.

W Dniu Modlitwy o pokój na Bliskim Wschodzie do chrześcijan zamieszkujących ten region list skierował Papież Franciszek. Ojciec Świętych zapraszał wiernych, by prawdziwie byli solą ziemi. Zachęcał ich, by na nowo odkryli swoje powołanie, jako chrześcijanie Bliskiego Wschodu, którzy zamieszkiwali te ziemie od samego początku, co sprawia, że stają się świadkami tradycji apostolskiej.

W Watykanie w trakcie modlitwy Anioł Pański Papież Franciszek zaprosił cały Kościół do modlitwy o miłosierdzie i pokój w regionie.

„Niech Pan podtrzymuje wysiłki tych, którzy pracują na rzecz dialogu i braterskiego współżycia na Bliskim Wschodzie, gdzie wiara chrześcijańska się zrodziła i żyje, pomimo cierpień. Niech Bóg zawsze obdarza te umiłowane narody męstwem, wytrwałością i odwagą” – powiedział Ojciec Święty.

ACN Polska

Chrześcijanie w Egipcie: dużo światła, ale i cienia

W rozmowie z papieskim stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) koptyjski biskup katolicki Kyrillos Samaan z Asiutu mówi o sytuacji Kościoła katolickiego, relacjach z islamem i ekumenizmie z prawosławiem.

EgiptZdjęcie ACN, Bishop Kyrillos Willian

ACN: Dwa lata temu papież Franciszek i Wielki Imam Uniwersytetu Al-Azhar w Kairze podpisali w Abu Zabi wspólne oświadczenie o wspólnej wierze w Boga i ludzkim braterstwie, wynikające z tej wiary. Czy ta inicjatywa przyniosła owoce w Egipcie?

Biskup Kyrillos Samaan: Zdecydowanie. Nasz Kościół opublikował i rozprowadził ten dokument w Egipcie. Jest to dokument, który wciąż jest cytowany również przez muzułmanów. Na przykład Uniwersytet Al-Azhar zorganizował w lutym kilka konferencji, aby uczcić drugą rocznicę jego podpisania. Zostałem również zaproszony jako mówca i stwierdziłem, że Papież darzy islam wielkim szacunkiem, co zostało wyrażone w takich dokumentach, jak jego encyklika Fratelli Tutti. Kopie tekstu rozdałem gubernatorowi i innym ważnym osobistościom. Został dobrze przyjęty.

ACN : Czy papież Franciszek jest również szanowany przez muzułmanów w Egipcie?

Bp. K. S.: Bardzo. Zawsze porównywany jest z papieżem Benedyktem, który znalazł się w trudnej sytuacji po przemówieniu w Ratyzbonie w 2006 roku, które zostało zrozumiane jako krytyka islamu. Oczywiście bezpodstawnie. Ale tak było. Zupełnie inna atmosfera panuje teraz w związku z papieżem Franciszkiem. Ma bezpośredni kontakt z Wielkiego Imama w Kairze i dodatkowo odwiedził Egipt w 2017 roku. W jego pontyfikacie relacje między oficjalnym islamem a Kościołem katolickim naprawdę zmieniły się na lepsze.

ACN : Jednak nadal istnieją grupy, które są bardzo przeciwne chrześcijanom, takie jak salafici czy Bractwo Muzułmańskie.

Bp. K. S.: Tak, ale nie mają już dużej mocy. Na przykład niewiele się słyszy o salafitach. Bardzo głośno wypowiadali się w latach 2012/2013 podczas prezydentury Mohameda Morsiego, członka Bractwa Muzułmańskiego. Teraz zostali odizolowani w kraju. Większość populacji stała się bardziej tolerancyjna wobec niemuzułmanów.

ACN: A jednak ataki na chrześcijan są nadal regularnie przeprowadzane. Na przykład raport ACN o wolności religijnej na świecie wspomina o zabójstwie koptyjskiego chrześcijanina na Synaju lub porwaniu chrześcijańskich dziewcząt w Górnym Egipcie.

Bp. K. S.: Tak, ale jest ich znacznie mniej. Rząd robi wszystko, co w jego mocy, aby im zapobiec. Niedawno stracono nawet muzułmanina, który zamordował chrześcijanina. Wcześniej było nie do pomyślenia, aby wierzący został uśmiercony z powodu niewiernego.

ACN: Kościoły w Egipcie często chwalą postęp, jaki dokonał się za rządów prezydenta Sisiego. Rzeczywiście poprawiło się, jeśli chodzi o legalizację kościołów, które zostały zbudowane bez zgody?

Bp. K. S.: To prawda. Przeczytałem, że w międzyczasie zalegalizowano około pięćdziesiąt procent budynków kościelnych w Egipcie. Jednak sprawy w Assiut posuwają się do przodu bardzo powoli. Proces jest bardzo skomplikowany.

ACN: Jakie wymagania należy spełnić?

Bp. K. S.: W zasadzie dwa. Musisz być w stanie udowodnić niekwestionowaną własność gruntu, na którym zbudowano kościół. Drugi to złożenie planu budynku sporządzonego przez dyplomowanego architekta. Istnieją również specjalne wymagania bezpieczeństwa.

ACN: Biorąc pod uwagę sytuację chrześcijan, gdzie widać jeszcze miejsce na poprawę?

Bp. K. S.: Nie prosimy o wiele, i jesteśmy realistami. Niestety wciąż jest wielu ludzi, którzy uważają chrześcijan za obywateli drugiej kategorii. To zajmie trochę czasu.

ACN: Jak to się manifestuje?

Bp. K. S.: Na przykład chrześcijanie są „niedoreprezentowani” na uniwersytetach. Nie tylko pod względem liczby studentów, ale szczególnie wśród pracowników wydziałów i administracji uczelni. Od czasu do czasu wyznaczany jest chrześcijanin, ale to tylko pokaz. Ogólnie rzecz biorąc, chrześcijanie są zwykle pomijani, nawet jeśli mają takie same kwalifikacje. Tak jest również w administracji publicznej czy wojsku.

ACN: Jak można to naprawić?

Bp. K. S.: Potrzebna jest zmiana mentalności. Prezydent Sisi często mówi o równości wszystkich Egipcjan. To jest ważne. W porównaniu z naszą sytuacją podczas prezydentury Mohameda Morsiego z Bractwa Muzułmańskiego, są to dla nas „złote czasy chrześcijan” pod rządami Sisi. Kiedy w nowym mieście budowany jest meczet, zawsze pyta, kiedy obok niego powstanie kościół. Często stwierdza, że wszyscy – Żydzi, chrześcijanie i muzułmanie – muszą mieć możliwość swobodnego praktykowania swojej religii i budowania miejsc kultu.

ACN: Jednak nawet za Sisi poszczególni chrześcijanie nadal przyciągają uwagę państwa. Poważne zarzuty, w tym nawet oskarżenia o terroryzm, zostały postawione przeciwko koptyjskiemu działaczowi i krytykowi rządu Ramiemu Kamelowi. Są one uważane przez działaczy na rzecz praw ludzi za absurdalne. Czy to znak, że chociaż chrześcijanie za panowania Sisiego mają wolność wyznania, nie ma wolności politycznej?

Bp. K. S.: Bez omawiania tego konkretnego przypadku istnieją ograniczenia dla wszystkich Egipcjan, niezależnie od ich religii. Nie są one skierowane konkretnie do chrześcijan.

ACN: Przyjrzyjmy się ekumenicznym relacjom z Koptyjskim Kościołem Prawosławnym. Od kilku lat Kościół katolicki oczekuje, że Kościół koptyjski zaakceptuje katolików bez ponownego chrztu. Pomimo dobrych, osobistych relacji między papieżem Franciszkiem a patriarchą Tawadrosem tak się jeszcze nie stało. Dlaczego?

Bp. K. S.: Od pierwszej wizyty Tawadrosa w Rzymie między dwoma przywódcami kościelnymi rozwinęły się bliskie stosunki. W tym czasie Tawadros obiecał zająć się kwestią ponownego chrztu. Ostrzegł jednak, że najpierw będzie musiał przekonać Święty Synod Biskupów, ponieważ jest to kwestia, która może doprowadzić do podziału. Wielu biskupów na synodzie zostało mianowanych przez jego poprzednika, patriarchę Shenouda. Są bardzo krytyczni wobec ekumenizmu.

ACN: Czy Tawadros zrezygnował w obliczu krytyki?

Bp. K. S.: Nie. W tamtym czasie Tawadros polecił zadanie zmarłemu opatowi Epifaniosowi. Opat użył bardzo przekonujących argumentów wywodzących się z tradycji koptyjskiej. Powierzono mu także sporządzenie odpowiedniego dokumentu. Opierając się na brzmieniu pierwotnego projektu, wydawało się, że uznanie chrztu katolickiego jest bliskie. Wysłaliśmy nawet tłumaczenie do Rzymu. Jednak na krótko przed jego publikacją, wśród wyznawców dawnych obyczajów wybuchło poruszenie. W związku z tym, w ostatniej chwili przyjęto nowe sformułowanie, które jedynie zobowiązało się do podjęcia wysiłku zmiany praktyk koptyjskich i nie wyrażało już zdecydowanego zamiaru, ani nawet obowiązku, aby to zrobić.

ACN: Czy to oznacza, że wysiłki Tawadrosa zostały udaremnione?

Bp. K. S.: Był nawet przeciwny ze względu na jego otwartość w innych sprawach, takich jak zmiany w praktyce liturgicznej. Na przykład chciał przestać używać łyżki do rozdawania Komunii Świętej w czasie pandemii COVID ze względów higienicznych. Doprowadziło to do oskarżeń, że chce wprowadzić praktyki katolickie. Niektórzy również sprzeciwiają się mu publicznie i starają się go usunąć.

ACN: Czy to niewielka mniejszość?

Bp. K. S.: To nie jest do końca jasne. Jeśli tak, to jest to silna mniejszość. Przecież są wśród nich biskupi. Co oznacza, że nie powinniśmy liczyć na szybkie rezultaty w sprawach dotyczących powtórnego chrztu. Zajmie to dużo czasu. To, co zostało zasiane przez czterdzieści lat za patriarchy Shenoudy, nie może być cofnięte w kilka lat. Ale Tawadros to człowiek cierpliwy.

Opr. Ks. dr Andrzej Paś, PKWP