Tydzień po ataku na miasto Palma, na dalekiej północy prowincji Cabo Delgado, proboszcz miejscowej parafii, ojciec António Chamboco, wyraził w rozmowie ze Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP) swój smutek z powodu braku informacji o miejscu pobytu wiernych, którzy tworzyli jego parafię.
Zdj. ACN International / Mozambik, Cabo Delgado, marzec 2021, Wojna wysiedliła ludzi z Cabo Delgado. Dystrybucja żywności w przesiedleniu Corrane, 50 km od miasta Nampula.
Chociaż nie było go w Palmie, kiedy w środę 24 marca rozpoczął się atak, śledził wiadomości z daleka. Bezradnie słuchał o gwałtowności wybuchu, o uciekających ludziach, o ciałach na ulicach. W poniedziałek 29 marca samozwańcza grupa dżihadystyczna z tzw. Państwa Islamskiego przyznała się do ataku.
„Kiedy dowiedziałem się o zamachu, poczułem ból i smutek. Ból, ponieważ jestem w Palmie od roku i zdążyłem już pokochać tych ludzi, tamtejszą społeczność”. Początkowo mógł jeszcze utrzymywać kontakt z Palmą, ale szybko okazało się, że linie telefoniczne są nieczynne. „W pierwszej fazie ataku byłem w kontakcie z dwoma koordynatorami ze wspólnoty katolickiej. Kiedy sieć telefoniczna jeszcze działała, poinformowali mnie, że była jakaś strzelanina w wiosce, ale pięć minut później nie było już żadnej łączności…”
Proboszcz nie wie, czy kościół i sala parafialna zostały uszkodzone lub zniszczone przez terrorystów. Miejsce pobytu ludzi jest również niepewne i budzi niepokój. Palma liczyła około 50.000 mieszkańców, a dziesiątki z nich zginęły, teraz jest wymarłym miastem. Zdjęcia z filmu przesłanego do PKWP, który podobno został nakręcony w Palmie po ataku, pokazują obraz następstw bezprecedensowej masakry, ludzi pozbawionych głowy i okaleczone ciała.
„Obrazy, które widzieliśmy są wstrząsające. Nie możemy nawet się nimi podzielić, ponieważ swoją brutalnością ranią ludzką godność. Wydaje się, że terroryści w swoim niszczycielskim szale chcą wyrządzić jak najwięcej szkód i zasiać jak największy strach. Zastanawiamy się, ile jeszcze musi być ofiar śmiertelnych, zanim świat zrobi coś, aby powstrzymać tę przemoc. Wydaje się, że te życia się nie liczą. To rozdziera moje serce.” – mówi Ulrich Kny, kierownik projektu dla Mozambiku z ramienia PKWP.
Zdj. ACN International / Mozambik, Dżihadyści w Cabo Delgado.
„Organizacja PKWP stara się pomagać i wspierać bardzo ściśle Kościół lokalny robiący to, co możliwe i to, co niemożliwe w tej bardzo trudnej sytuacji, aby złagodzić kryzys humanitarny. Trzeba jednak położyć kres tej niepohamowanej przemocy. Módlmy się za ludzi, za tych, którzy stracili wszystko i za tych, którzy zaginęli lub się ukrywają. Świat nie może ignorować tego dramatu.” – apeluje Kny.
Tysiące ludzi wciąż jest zaginionych. Ojciec Chamboco obawia się o życie swoich parafian. „Prawie nic nie wiadomo” o dużej liczbie wiernych w jego parafii, mówi. Udało mu się jedynie skontaktować z dwoma koordynatorami. „Udało mi się dotrzeć do jednego z nich w pobliżu granicy z Tanzanią. Kiedy uciekł przed atakami, pojechał do Tanzanii i nadal tam pozostaje”. Wydaje się, że drugi koordynator parafii szukał schronienia w Nangade, o czym poinformowała go kobieta uratowana z Palmy.
Pomimo całej przemocy, dla o. António Chamboco konieczne jest przesłanie nadziei. „Modlimy się podczas tego Wielkiego Tygodnia, aby Chrystus swoim cierpieniem, śmiercią i zmartwychwstaniem przyniósł ulgę ludziom, którzy cierpią w tym czasie. Musimy się modlić i ufać Bogu, że pomoże i załagodzi wszystkie te problemy w prowincji Cabo Delgado.”
Od października 2017 roku prowincja Cabo Delgado jest celem ataków grup zbrojnych, powiązanych z dżihadystami z tzw. Państwa Islamskiego, a sytuacja ta pogrążyła cały region w głębokim kryzysie humanitarnym. Według danych ONZ, pod koniec ubiegłego roku było tam już ponad 670 tys. uchodźców – przesiedleńców wewnętrznych, a zabitych zostało ponad 2,5 tys. osób. Wraz z ostatnimi atakami sytuacja uległa pogorszeniu.
„Atak na Palmę to wyraźna eskalacja konfliktu. Palma była ważnym miejscem, w dzielnicy Palmy szacuje się, że mieszkało ponad sto tysięcy ludzi. Oprócz lokalnych mieszkańców, szukało tam schronienia już ponad czterdzieści tysięcy osób, uciekając przed wcześniejszymi atakami w innych dzielnicach. Cóż może być bardziej tragicznego niż ucieczka ofiar z jednego miejsca do drugiego?”, pyta Kny.
Od samego początku kryzysu Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera wysiłki lokalnego Kościoła w niesieniu pomocy uchodźcom. Przekazaliśmy już nadzwyczajne wsparcie w wysokości 160 tys. euro. W tym samym czasie zapewniamy też pomoc w utrzymaniu kapłanów i sióstr zakonnych, którzy posługują wśród tamtejszej ludności, a także wspieramy kształcenie seminarzystów i zakonnic oraz sponsorujemy szereg innych projektów, mających na celu zaspokojenie najbardziej palących potrzeb w życiu Kościoła, nie tylko w diecezji Pemba, ale w całym Mozambiku.
„Musimy zwiększyć nasze wsparcie finansowe i modlitwy za Kościół w północnym Mozambiku. W obliczu spodziewanego drastycznego wzrostu napływu uchodźców, diecezja Pemba i sąsiednie diecezje, które już teraz są całkowicie przytłoczone katastrofą humanitarną, nie będą w stanie zintensyfikować swojej pracy bez pomocy z zewnątrz” – mówi Kny