95% Republiki Środkowoafrykańskiej jest obecnie w rękach rebeliantów.
Zdj. ACN International, Federico Trinchero OCD / Bangui, obóz dla uchodźców przy klasztorze „Matki Bożej z Góry Karmel” oo. karmelitów.
Gérard Mérlend Ouambou Guela jest dziennikarzem i operatorem kamery pochodzącym z Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej. Pod koniec grudnia 2020 r., w ramach projektu papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) udał się do Bangassou, aby porozmawiać z tamtejszymi księżmi i siostrami zakonnymi, którzy opiekują się ofiarami terroru i przemocy. Miał również nadzieję zdać relację z inicjatyw podjętych przez diecezję Bangassou w celu umocnienia pokoju, który zaczynał powracać do diecezji. Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej. W poniższym wywiadzie dla PKWP Gérard Ouambou opowiada o sytuacji w kraju i przyczynach konfliktu. W połowie stycznia 2021 r. rozmawiała z nim Maria Lozano.
Przebywał Pan w Bangassou w okresie Bożego Narodzenia. Jaka była tam wtedy sytuacja?
Już po przybyciu na lotnisko w Bangassou zauważyłem, że wielu pracowników organizacji pozarządowych opuszcza miasto pod pretekstem urlopu na koniec roku. Kiedy dotarłem na miejsce, krążyły pogłoski o możliwym ataku na samo miasto Bangassou. Ponieważ pracowałem tam już w przeszłości razem z kardynałem Nzapalainga, pomagając podczas wcześniejszego kryzysu w 2013 r., wykorzystałem moją książkę adresową w celu skontaktowania się z byłymi bojownikami, by zorientować się w sytuacji i jednocześnie doradzić im, na podstawie wcześniejszych doświadczeń, aby nie brali udziału w żadnej rebelii.
Jakie nastroje panowały wśród ludzi?
W sam dzień Bożego Narodzenia, po Mszy świętej, część ludzi zaczęła uciekać w kierunku Demokratycznej Republiki Konga, do miasta Ndou niedaleko Bangassou. Inni szukali schronienia w bazie wojskowej sił ONZ MINUSCA (Wielowymiarowa Zintegrowana Misja Stabilizacyjna w Republice Środkowoafrykańskiej), znajdującej się 2 lub 3 km za miastem, a jeszcze inna grupa ludzi postanowiła uciec do buszu, aby tam schronić się przed nadchodzącym atakiem. W międzyczasie wszyscy handlarze na rynku głównym zamknęli swoje sklepy i schowali swoje towary w bezpieczne miejsca. Wszystkie loty zostały odwołane.
Co Pana wtedy najbardziej poruszyło?
Kiedy dotarłem do bazy sił MINUSCA, ze zdumieniem stwierdziłem, że są tam bezpiecznie ukryte wszystkie władze polityczne i administracyjne miasta wraz z siłami obrony i bezpieczeństwa (FDS) oraz ludźmi z Sił Zbrojnych Afryki Środkowej (FACA), którzy mieli bronić ludności. Mimo ostrzeżeń płynących ze stolicy Bangui, najwyższe władze pozostawały głuche. Kilka dni po tym, jak opuściłem Bangassou, miasto zostało zdobyte przez rebeliantów. 10 dni później dotarli tam żołnierze rwandyjscy i doszło do kolejnych starć.
Jak ogólnie wygląda sytuacja w kraju?
W chwili obecnej sytuacja pozostaje napięta. Rebelianci należą do tak zwanych grup „partyzanckich” i znajdują się na terenie prawie całego kraju. Mieszkam z moją rodziną w Bangui. Kilka dni temu okrążyli nawet stolicę. Wszędzie, w różnych dzielnicach, byli tajni agenci, miały miejsce liczne porwania i wyrównywanie rachunków ze zwolennikami byłego prezydenta François Bozizé i jego partii politycznej KNK (Kwa Na Kwa = „Praca, nic tylko praca”). Podsumowując, sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej jest bardzo niepokojąca. Jeśli nic się z tym nie zrobi, ryzykujemy kolejny zamach stanu. Ważne byłoby między innymi nawiązanie dialogu, ale rząd nie chce o tym słyszeć.
Niektóre media podają, że dwie trzecie kraju jest już w rękach rebeliantów. Zgadza się?
Nie wiem na jakiej podstawie dokonano tych obliczeń. W tej chwili powiedziałbym, że 95% Republiki Środkowoafrykańskiej jest w ich rękach.
Wydawało się, że po prawie siedmiu latach przemocy (2013-2019) do RŚA powrócił spokój…
W Bangui życie wróciło do normy, ale nie w całej Republice Środkowoafrykańskiej. W głębi kraju od wielu lat trwa udręka – uzbrojone grupy wykorzystują i gnębią zwykłą, spokojną ludność. W niektórych miastach ustawiono nielegalne blokady dróg. Jednakże, to prawda, w 2020 roku do kraju powróciły oznaki pokoju.
Czy obecny konflikt ma wymiar religijny? Czy też głównym jego podłożem jest bogactwo i władza?
Konflikt w RŚA nie jest bynajmniej motywowany religijnie. Z jednej strony chodzi o bogactwa naturalne – grupy zbrojne okupują tereny bogate w diamenty, złoto itp. Jednocześnie chodzi też o głód władzy, jak w obecnym przypadku. François Bozizé, który rządził krajem od 2003 do 2013 r., chciał ponownie kandydować w wyborach prezydenckich 27 grudnia 2020 r. Ponieważ jednak Trybunał Konstytucyjny, najwyższy organ sądowniczy kraju, odrzucił jego kandydaturę, zdecydował się on na zawarcie sojuszu z tymi, którzy obalili go z urzędu prezydenta podczas zamachu stanu w 2013 r. Wraz z nimi utworzył nową grupę rebeliantów pod nazwą „Koalicja Patriotów na rzecz Zmiany” (CPC), próbując obalić rządzących w Bangui przy wsparciu grupy zagranicznych najemników.
Jest jeszcze jedna przyczyna konfliktu, a mianowicie obecność rosyjskich „wojskowych”, co z kolei zaniepokoiło Francję, która uważa Republikę Środkowoafrykańską za swój wyłączny rezerwuar zasobów mineralnych. Aby chronić te interesy, Francja postanowiła brutalnie zdestabilizować władzę prezydenta Touadery. W tej walce na poziomie geopolitycznym zwykli mieszkańcy kraju są niczym więcej niż pionkami w grze w szachy.Zdj. ACN International / Dziennikarz i operator kamery Gérard Mérlend Ouambou Guela
Jest wiele osób, które uważają, że za tymi grupami rebeliantów i najemników z zagranicy stoją radykalne grupy islamskie, które potrzebują tych zasobów i tej siły, aby napędzać swój ekspansywny wzrost. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?
Republika Środkowoafrykańska to kraj bez dostępu do morza, położony w sercu kontynentu, o powierzchni około 240 tys. mil kwadratowych (628 tys. km²), zamieszkany przez około 5 milionów ludzi. Ma młodą i w przeważającej większości niepiśmienną ludność oraz ogromne rezerwy minerałów, które nigdy nie były należycie eksploatowane, a jedynie przy użyciu podstawowej pracy fizycznej. To potencjalne bogactwo stanowi zachętę do podboju kraju. Tak jest w przypadku Fulani, najbogatszego i najbrutalniejszego plemienia w Nigrze, liczącego około 15 milionów ludzi, które przedostało się przez Czad do Republiki Środkowoafrykańskiej w poszukiwaniu pastwisk dla swojego bydła. Szukają nowego raju dla swojego bydła i zamierzają się tam osiedlić. Aby to osiągnąć, muszą jednak posunąć się naprzód, używając przemocy i rebelii.
Czy grupy rebeliantów i ruchy partyzanckie są otwarte na wszystkie religie? Czy chrześcijanie i animiści mogą swobodnie praktykować swoją wiarę i swoje przekonania?
Na razie tak, grupy rebeliantów i ruchy partyzanckie są otwarte na wszystkie religie; ich pierwszą i najważniejszą troską jest jedynie zdobycie władzy w Bangui. Ale jak tylko ten cel zostanie osiągnięty, nastąpi rozłam. Tak jak to miało miejsce w przeszłości w przypadku Séléki, do której początkowo należeli zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie. Ale kiedy już doszli do władzy, muzułmańscy członkowie Séléki postanowili usunąć chrześcijan ze sceny, albo zabijając ich po cichu, albo awansując muzułmanów na stanowiska dające im większą władzę i autorytet niż chrześcijanom. Tu chodzi o władzę, a ta współpraca jest jedynie tymczasowym środkiem do celu i nie ma ona przyszłości.
Na czym polega praca Kościoła? Jaką rolę ma on do odegrania w tych wszystkich konfliktach, które przeżywa obecnie kraj?
Kościół zrobił bardzo wiele i nadal odgrywa rolę proroka i mediatora. Poprzez swoją pozycję w Platformie Wyznań Religijnych Republiki Środkowoafrykańskiej (PCRC) uczynił wiele dla przywrócenia i umocnienia pokoju.
Biskupi katoliccy Republiki Środkowoafrykańskiej odbyli niedawno (11-17 grudnia 2020 r.) swoje doroczne zgromadzenie plenarne. Na zakończenie tej konferencji, w oświadczeniu na temat obecnej sytuacji, wypowiedzieli się przeciwko rosnącej polaryzacji klas politycznych, które oddały kraj w ręce wszelkiego rodzaju szabrowników i najemników, wyposażonych w broń. Podkreślają, że wojna, która została nam narzucona, ma na celu podważenie najgłębszych dążeń ludności Afryki Środkowej. Jesteśmy zmęczeni i rozczarowani politycznymi kalkulacjami, konfliktami i podziałami.