Chcemy szacunku

„Wojna ma tylko przegranych, ale ci, którzy cierpią najbardziej, są najbiedniejsi”.

Mozambik

„Żyjemy tutaj w czasie wojny, która trwa od trzech lat. Konflikt rozpoczął się od ataku na komisariat policji, następnie rozprzestrzenił się na odległe wioski, a potem dotarł do centrum miast przez większe wioski. Cztery miasta zostały praktycznie opuszczone. W tej wojnie zginęło już ponad dwa tysiące ludzi, a mamy ponad 500 000 przesiedleńców”. Tak zaczyna się wywiad Luiz Fernando Lisboa z organizacją pomocową Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Rodowity Brazylijczyk jest biskupem diecezji Pemba w Cabo Delgado na północy Mozambiku, gdzie wielokrotnie dochodzi do ataków grupy terrorystycznej.

Kilka minut przed rozmową biskup Luiz otrzymał smutną wiadomość z Nangololo, gdzie znajdowała się misja p. w. Najświętszego Serca Pana Jezusa: „Druga najważniejsza misja diecezji została całkowicie zniszczona – kościół, dom kapłanów, dom sióstr, rozgłośnia radiowa, karetka. Przed założeniem misji ludzie uciekali do lasów, innych miast i tutaj, do Pembie. Pomagamy wielu ludziom, aby mogli udać się w bezpieczniejsze miejsca”.

Pomaganie innym stało się w ostatnich latach priorytetem, jak przyzaje bp Luiz Fernando: „Ponad pół miliona przesiedleńców potrzebuje wszystkiego! Potrzebują jedzenia, odzieży, lekarstw, garnków, uwagi, miejsca do życia, wszystkiego. To wojna, która przyniosła nam wszystkim wiele cierpienia”. Kościół katolicki był mocno obecny w regionie od początku konfliktu, potępiając tę tragedię i pomagając. „Kościół podniósł swój głos, aby być głosem ubogich, tych, którzy nie mają głosu, tych, którzy nie mają okazji stanąć przed kamerą, jak ja teraz, i mówić. To jest główne zadanie: mówić, pokazywać rzeczywistość. Kościół zareagował na ten kryzys za pośrednictwem Caritas, który jest jego humanitarnym ramieniem ”.

Biskup Pemby stał się głównym głosem potępiającym wydarzenia w Cabo Delgado: „Kościół jest oddany prawdzie, ponieważ idziemy za Jezusem, który powiedział:„ Ja jestem drogą, prawdą i życiem ”. Wszyscy misjonarze są zjednoczeni. Wszyscy pracujemy, aby zminimalizować ten humanitarny kryzys, spotykać się z najsłabszymi i spróbować zrobić coś, co złagodzi ich cierpienie. Nie boimy się, bo mówimy prawdę. To, o czym mówiliśmy, jest tym, o czym tak często mówi Papież Franciszek: chcemy ocalić ludzką godność, chcemy sprawiedliwości społecznej, poszanowania praw człowieka, chcemy, aby ludzie żyli w pokoju. To nie jest za wielkie wymaganie. Znajduje się ono w konstytucjach wszystkich krajów, w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, w samej Biblii i Koranie. My, ludzie religijni, pragniemy pokoju. Czy proszenie o pokój to zbyt wiele? To jest dzieło Kościoła. Modlimy się, ale też działamy, spotykamy ludzi, działamy na rzecz pokoju. Trzeba budować pokój i należy angażować nie tylko mieszkańców Mozambiku, ale także społeczność międzynarodową. Za każdą wojną stoją odpowiedzialni. W wojnach nie ma zwycięzców. Wszyscy przegrywamy. Są jednak ludzie, którzy zyskują, myślą, że wygrywają, bo stają się bogaci, ale też są przegrani ”.

Jeśli chodzi o przyczyny konfliktu, biskup Pemba chce jasno powiedzieć, że nie jest to zwykła wojna z chrześcijanami: „Chrześcijanie nie są głównym celem terrorystów. Wiele ważnych kościołów chrześcijańskich, takich jak ten, o którym wspomniałem w misji Nangololo, zostało doszczętnie spalonych. Zabytkowy kościół Mocímboa da Praia również spłonął, podobnie jak wiele wiejskich kaplic. Ale meczety też zostały spalone. Zginęli katecheci i animatorzy wspólnotowi, dwie siostry aresztowano, a także przywódca muzułmański i inni przywódcy duchowi zostali zabici. Nie jest to więc wojna przeciwko chrześcijanom. Mamy dobre stosunki między przywódcami religijnymi w Cabo Delgado w Mozambiku i nigdy nie było między nami żadnego problemu ”.

Największym zmartwieniem biskupa jest to, że „ten terroryzm sprawia, że nasz naród cierpi; opóźnił marzenia wielu ludzi. Każdego roku głodujemy o określonej porze roku. Jednak od trzech lat wiele osób nie uprawiało niczego na polach. Dlatego głód będzie jeszcze większy. Wojna ma tylko przegranych, ale ci, którzy cierpią najbardziej, są najbiedniejsi ”.

Aby pomóc najbardziej cierpiącym, Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie stanęło w obronie ofiar konfliktu w Cabo Delgado. Od czasu ataków, które rozpoczęły się w 2017 roku, PKWP dało ludziom głos. Zapewnia ono również konkretną pomoc poprzez różne projekty pomocy w nagłych wypadkach.

25 listopada Pomoc Kościołowi w Potrzebie w Brazylii oświetli na czerwono pomnik Chrystusa Odkupiciela, aby upamiętnić ofiary ataków w Mozambiku i wysłać do ludzi przesłanie nadziei: „Naród Mozambiku najbardziej pragnie pokoju. Mozambik widział już dwie wojny, a tutaj, w Cabo Delgado, przeżywamy trzecią. Ludzie są zmęczeni, bardzo cierpią z powodu tej wojny. Mieszkańcy Cabo Delgado, mieszkańcy Mozambiku pragną pokoju. Jesteśmy wdzięczni za tę ogólnoświatową solidarność z naszą sytuacją i za dzisiejsze oświecenie pomnika Chrystusa Odkupiciela, aby upamiętnić wszystkich naszych zmarłych, nie tylko chrześcijan, ale wszystkie ofiary tej wojny i innych wojen. Nie możemy pozostać obojętni na cierpienie, ból i śmierć tak wielu naszych braci i sióstr ”.

Bp Luiz przekazuje dobroczyńcom Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie przesłanie wdzięczności za otrzymaną pomoc: „Dziękuję wszystkim dobroczyńcom PKWP z całego serca. My, jako diecezja Pemba, otrzymaliśmy wsparcie od Pomocy Kościołowi w Potrzebie jeszcze przed wojną, przed cyklonem Kenneth. Pomogli nam szkolić seminarzystów, promować formację i duchowość kapłanów i sióstr, wsparli nas samochodami dla naszych misjonarzy. W tym trudnym okresie wojny zatwierdzili projekty pomocy doraźnej. W związku z tym, serdecznie Wam dziękuję. Niech Bóg ogromnie błogosławi każdego, kto posługuje w tej prawdziwie misyjnej pracy. Dziękuję, niech Bóg Was błogosławi. „

Angelika Tabor, ACN Polska

ARMENIA: Wojna obnaża hipokryzję wielu rządów

Rozmowa PKWP z ks. Bernardo de Nardo

ArmeniaKościół katolicki w Baku z figurą Matki Bożej / zdj. ACN International

9 listopada br. podpisano porozumienie pomiędzy Armenią, Azerbejdżanem i Rosją, którego celem jest zakończenie konfliktu zbrojnego o sporny region Górskiego Karabachu. Wielu Ormian czuje się jednak zdradzonych warunkami zawieszenia broni, zgodnie z którymi Azerbejdżan miałby zachować kontrolę nad terytoriami, które wygrał w czasie wojny, a aby utrzymać pokój w Górskim Karabachu na okres pięciu lat zostałyby tam rozmieszczone wojska rosyjskie. By lepiej zrozumieć przyczyny konfliktu Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) przeprowadziło rozmowę z ks. Bernardo de Nardo, argentyńskim duchownym Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego, który od trzech lat służy w Armenii. Rozmawiała z nim Maria Lozano.

Jakie będą konsekwencje dla ludności ormiańskiej mieszkającej na obszarach, nad którymi kontrolę będzie miał teraz Azerbejdżan?

Będą oni żyli w stałym klimacie strachu przed grożącym im ludobójstwem, dlatego też większość z nich opuści swoje domy i przeniesie się do Armenii. W związku z tym zagrożone jest kulturowe i religijne dziedzictwo tego obszaru, a kościoły mogą zostać zniszczone lub przekształcone w meczety. Azerbejdżan został już potępiony przez Armenię za zniszczenie chrześcijańskiego seminarium duchownego w Naksichevanie, czego dowodem są nagrania wideo pokazujące grobowce z rozbitymi i zniszczonymi kamiennymi krzyżami. Jest bardzo prawdopodobne, że to samo stanie się w Karabachu.

Warunki zawieszenia broni nie zostały dobrze przyjęte w Armenii. Jakie mogą być tego następstwa dla kraju?

Ludzie są bardzo niezadowoleni z rozejmu. Postrzegają go jako zdradę tysięcy zabitych i całkowite porzucenie Ormian mieszkających w Karabachu. Konsekwencją dla samego kraju jest w tej chwili bardzo poważny kryzys polityczny, a partie opozycyjne wzywają premiera do ustąpienia. Prawdopodobnie w najbliższych tygodniach będzie więcej protestów i demonstracji na ulicach. Stworzy to klimat niestabilności i jeszcze większego kryzysu.

Jakie są podstawowe przyczyny tego konfliktu, który miał już miejsce we wcześniejszej fazie w latach dziewięćdziesiątych?

Główne korzenie konfliktu sięgają czasów Związku Radzieckiego, kiedy to po wojnie Stalin podzielił różne terytoria, propagując tzw. mieszanie etniczne. I tak historycznie ormiański region Karabachu przydzielił Azerbejdżanowi jako autonomicznemu regionowi w ramach Republiki Azerbejdżanu. Wraz z upadkiem muru berlińskiego i rozpadem Związku Radzieckiego na terenie Azerbejdżanu pojawił się antyormiański nacjonalizm. W wielu miastach, w tym w stolicy, Baku, doszło do masakr Ormian. W obliczu tej niezwykle trudnej sytuacji Karabach ogłosił swoją niepodległość jako autonomiczny i w większości ormiański region, ale Azerbejdżan nie uznał tego faktu i w związku z tym pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią wybuchła wojna. Ta druga poparła niepodległość Karabachu. W konflikcie zbrojnym zwyciężyła Armenia i ogłosiła niepodległość Karabachu, ale w praktyce oznaczało to milczącą aneksję Karabachu do Armenii.

Od trzech lat mieszka Ksiądz w Armenii. W Europie kraj ten jest zawsze kojarzony z ludobójstwem z 1915 roku. Czy można powiedzieć, że ludobójstwo to pozostawiło trwały ślad w społeczeństwie?

Tak, ludobójstwo to pozostawiło w ludziach wiele blizn, z których największą jest straszliwe poczucie niesprawiedliwości, cierpienie z powodu tak potwornego okrucieństwa, a zarazem całkowitej negacji ze strony jego sprawców. W codziennych rozmowach i w corocznych obchodach tego wydarzenia można dostrzec nieustanne domaganie się sprawiedliwości.

W jaki sposób Ormianie ponoszą skutki obecnego konfliktu?

Obecny konflikt dotyka wszystkich Ormian i to na wiele różnych sposobów, z których pierwszym jest zniszczenie tych rodzin, które straciły swych członków w czasie wojny lub którzy wrócili z niej okaleczeni. Z powodu priorytetowego traktowania wydatków wojskowych oraz liczby uchodźców, którzy napłynęli z Karabachu do wielu miast i miasteczek, pogłębiło się ubóstwo. Miejscowe rodziny przyjmują krewnych, przyjaciół i inne osoby najlepiej jak potrafią, a to również przyczynia się do wzrostu cierpienia. Wszystko to nakłada się na istniejące już bezrobocie spowodowane pandemią koronawirusa, a przede wszystkim brakiem zwykłych dochodów z turystyki.

Przypuszczam, że Kościół katolicki w Armenii, choć bardzo mały, pomaga również w leczeniu ran zadanych w wyniku wojny. Jak to robi?

Stosunki między Ormiańskim Kościołem Apostolskim a Kościołem katolickim oparte są na wzajemnym szacunku i współpracy w dziedzinach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania. Pomagamy osobom dotkniętym wojną przede wszystkim odwiedzając rodziny, modląc się z nimi, pocieszając je, ale także pomagając im materialnie w miarę naszych możliwości. Czynimy to poprzez stowarzyszenie Legion Maryi oraz siostry Matki Teresy z Kalkuty.

A co z geopolitycznymi wymiarami tej wojny? Czy istnieje wymiar religijny tego konfliktu, czy też jest to wymiar czysto polityczny?

Myślę, że ta wojna obnaża hipokryzję wielu rządów, które słowem promują pokój, a jednocześnie sprzedają broń. Co więcej, pokazuje ona, że o wiele bardziej niż życiem ludzi są one zainteresowane ropą naftową i gazem ziemnym w tych krajach. Widać też wyraźny ekspansjonizm islamski, popierany przez wiele państw i pragnienie, by starożytna ludność chrześcijańska w Azji, taka jak Ormianie, po prostu zniknęła.

Czy Ormianie czują się zapomniani przez wspólnotę międzynarodową?

Ormianie czują się zapomniani i zdradzeni przez społeczność międzynarodową, która jak zawsze bardziej interesuje się grami geopolitycznymi niż prawdą, sprawiedliwością i pokojem. Ale chciałbym zakończyć przesłaniem nadziei: naród ormiański zawsze odradzał się z niezliczonych kataklizmów i czynił to w pokoju, bez zemsty i goryczy, domagając się jedynie sprawiedliwości z ręki miłosiernej miłości Jezusa i Maryi. I tym razem uczynią tak ponownie i znów będzie to przykład dla świata.

Uwolnić jeńców

Raport o niewinnych chrześcijanach więzionych wbrew ich woli

Uwolnić jeńców: Raport dotyczący chrześcijanach niesprawiedliwie więzionych za swoją wiarę zostanie opublikowany w środę, 25 listopada br. przez brytyjską sekcję katolickiej organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International). Jest to tzw. #Czerwona Środa (#Red Wednesday), inicjatywa zapoczątkowana przez PKWP w 2015 r. w celu wsparcia cierpiących i prześladowanych chrześcijan.

W raporcie przedstawiono profile osób w różnym wieku porwanych przez grupy ekstremistów lub aresztowanych przez państwo i przetrzymywanych bez zarzutów. Redaktor publikacji, John Pontifex, powiedział: „W różnych częściach świata chrześcijanom niesprawiedliwie odbiera się wolność, wielu z nich właśnie dlatego, że odmawiają porzucenia swojej wiary. Żyją w strachu, a wielu z nich cierpi w całkowitej ciszy. Kto ma być ich głosem? Uwolnić jeńców daje im szansę opowiedzieć swoje historie, wzywać do sprawiedliwości i apelować o wolność”.

To pierwszy tego rodzaju dokument, przygotowany przez papieskie stowarzyszenie. Uzupełnia inne realizowane projekty badawcze PKWP, w tym raport Wolność Religijna na świecie (Religious Freedom in the World) oraz Prześladowani i Zapomniani? Raport dotyczący chrześcijan prześladowanych za swoją wiarę (Persecuted and Forgotten?). Ma on stanowić punkt zaczepienia dla sympatyków PKWP, którzy opowiadają się za uwolnieniem tych niesprawiedliwie zatrzymanych i żądają postawienia sprawców przed sądem.

Wiele krajów na całym świecie, od Kanady po Australię, bierze udział w inicjatywie #RedWeek. W tym czasie symboliczne pomniki (takie jak Statua Chrystusa Zbawiciela „Cristo Redentor” w Rio de Janeiro, gdzie rozpoczęła się kampania w 2015 r.) zostaną oświetlone w kolorze czerwonym, aby upamiętnić ofiary prześladowań na północy Mozambiku – szacuje się, że zostało tam zabitych ponad 2 tys. osób, podczas gdy ponad 400 tys. innych musiało opuścić swoje domy. W Kolumbii oświetlona zostanie bazylika katedralna w Bogocie, a towarzyszyć temu będzie intencja modlitewna o uwolnienie kolumbijskiej misjonarki Glorii Narvaez, porwanej w Mali w 2017 r.

W Wielkiej Brytanii ludzie zaproszeni są by zaznaczać #Czerwoną Środę – 25 listopada – kolorem czerwonym w ubiorze (np. czerwony szalik), a także w mediach społecznościowych w promocji kampanii. Ze względu na ograniczenia związane z koronawirusem, ludzie proszeni są o oznaczenie „#RedWednesday at home” („#Czerwona Środa w domu”), tworząc Czerwony Kącik, na przykład czerwoną świecę i inne czerwone motywy ze zdjęciami i wiadomościami udostępnianymi na Twitterze, Facebooku i innych portalach.

Raport o niewinnych chrześcijanach więzionych wbrew ich woli

Nigeria: Chrześcijanie i Fulani

„Konflikt w regionie pasa środkowego to bardziej walka o zasoby niż konflikt religijny” – mówi dyrektor Centrum Dialogu, Pojednania i Pokoju w Jos.

Nigeria - Chrześcijanie i Fulani

Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) przeprowadził wywiad z ks. Blaise’em Agwonem, dyrektorem Centrum Dialogu, Pojednania i Pokoju w Jos w środkowej Nigerii. Nigeryjski ksiądz obecnie prowadzi badania dotyczące zarządzania konfliktami i pokojem w Centrum Zarządzania Konfliktami i Studiami nad Pokojem Uniwersytetu Jos. Przedmiotem badania jest „konflikt między rolnikami i pasterzami w regionie środkowego pasa oraz pośrednictwo osób trzecich”. Maria Lozano, rzecznik prasowy Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, mówi mu o konflikcie, który kosztował życie ponad tysiąca osób.

(ML) Kilka tygodni temu biskupi regionu Kaduna wysłali surowe oświadczenie o straszliwym i ogromnym zasięgu, jaki przybrała tragedia w „ostatnich trzech latach”. Czy stało się coś, co zapoczątkowało tę falę przemocy i zabijania?

(ks. B.A.) Myślę, że eskalacja konfliktu w ostatnich latach jest spowodowana działalnością organizacji terrorystycznych, takich jak Boko Haram i ISWAP, proliferacją broni w wyniku starć w niektórych krajach afrykańskich, takich jak Libia, Mali, Republika Środkowoafrykańska itp. Takie konflikty nie są specyficzne dla Nigerii, ale można je znaleźć w większości krajów afrykańskich. W szczególności kraje zachodnich regionów borykają się z taką samą sytuacją.

Podczas gdy świat zachodni zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jakie stwarzają Boko Haram i ISWAP, sytuacja w której biskupi reagują na okrucieństwa na północy środkowego pasa nie ma związku z tymi grupami. O co chodzi w konflikcie?

Za konflikt w pasie środkowym odpowiada wiele czynników. Są to na przykład skutki zmiany klimatu, erozji, rywalizacji rolników i pasterzy o ziemię i wodę, kradzieży bydła, porwań, przestępstw i rabunku. Konflikt Boko Haram i ISWAP na północnym wschodzie oraz kurczące się dorzecze Jeziora Czad – dotychczas źródło utrzymania dla ponad 40 milionów ludzi – oraz związane z nim skutki pustynnienia, doprowadziły do masowych migracji ludzi, zwierząt, a nawet ptaków i gadów w kierunku środkowego pasma. Przyczyniło się to do zaciekłej konkurencji o zasoby, takie jak woda i ziemia, rolnictwo i wypas, budownictwo i działalność gospodarcza. To z kolei stworzyło napięcia między ludźmi. Boko Haram i ISWAP są również nadal ważnym czynnikiem konfliktu w pasie środkowym, ponieważ wciąż są aktywne na tym obszarze. Byli zamieszani w porwania, napady, a nawet kradzieże bydła.

Antagonistyczna walka między rolnikami a pasterzami zawsze była głęboko zakorzeniona w Afryce. Dlatego niektórzy mówią o wojnie plemiennej. Czy to prawda, że większość przestępstw popełniają pasterze z grupy etnicznej Fulani?

Chociaż prawdą jest, że pasterze Fulani są głęboko zaangażowani w zbrodnie na północy, a zwłaszcza w regionie środkowego pasa, nie wszyscy Fulani to robią. Ponadto nie tylko Fulani są odpowiedzialni. Istnieje wiele zrzeszeń z innych lokalnych grup etnicznych, które są również zaangażowane w przestępstwa, bandytyzm, porwania i kradzieże bydła, a niektóre z nich nawet utworzyły milicję. Niektórzy Fulani utworzyli gangi przestępcze z lokalnymi grupami chrześcijańskimi i terroryzują zarówno Fulani, jak i lokalne grupy etniczne. W związku z tym, większość incydentów dotyczy bardziej przestępstw oraz konfliktów o zasoby.

W Sahelu i Afryce Zachodniej żyje od 20 do 25 milionów Fulani. Niektóre źródła mówią nawet o 40 milionach. Czy to nie jest niebezpieczne stygmatyzować cały naród, całą społeczność?

W rzeczywistości mamy ponad 40 milionów Fulani rozsianych po całym Sahelu i przez całą historię między nimi a ich sąsiadami, rolnikami, zawsze występowały nieporozumienia. Takie spory zawsze były rozwiązywane w drodze lokalnych procedur rozwiązywania konfliktów. Ale zarówno liczba, jak i dotkliwość tych konfliktów wzrosła w ostatnich latach nie tylko w Nigerii, ale także w innych krajach, na przykład w Mali, Nigrze, Burkina Faso, Ghanie, Kamerunie, Czadzie itd. Niektóre z tych krajów są w większości muzułmańskie, na przykład Niger i Mali, i one również odnotowały gwałtowny wzrost konfliktu między pasterzami a lokalnymi grupami w swoich społecznościach.

Niektórzy uważają, że konflikt przekształcił się w ludobójstwo przez dżihadystów finansowanych z zewnątrz przeciwko chrześcijanom na północy, gdzie stanowią mniejszość. Co myślisz o tej hipotezie? Czy grupy Fulani zostały zinfiltrowane (przesiąknięte) i zradykalizowane przez islamskich dżihadystów?

Konflikt w pasie środkowym może wydawać się konfliktem religijnym, ponieważ toczy się go między przeważnie muzułmańskimi pasterzami bydła i chrześcijańskimi rolnikami. Jest to jednak bardziej konflikt zasobów niż religijny. Tylko religijna linia podziału sprawia, że wydaje się to takim konfliktem. Istnieje niezgoda zasobów o ziemię i wodę, grunty orne i pastwiska itp. Istnieje niebezpieczeństwo stygmatyzacji Fulani do tego stopnia, że wszyscy Fulani są nazywani dżihadystami z powodu złych uczynków kilku osób, nawet jeśli większość z nich jest bardzo spokojna i pracowita. W rzeczywistości w wyniku tych okrucieństw zginęło wiele osób. Uważa się, że dżihadyści lub najemnicy z innych krajów, zwłaszcza z Mali, są również odpowiedzialni za niektóre okrucieństwa na północy. Jednak błędem byłoby twierdzenie, że akty przemocy są skierowane wyłącznie przeciwko chrześcijanom. Takie twierdzenie jest nie tylko fałszywe, ale także pozbawione serca. Muzułmanie cierpieli z powodu tych ataków, podobnie jak chrześcijanie. Zamfara, Yobe i Katsina są w ponad 90 procentach muzułmańskie, a jednak bardzo wielu tamtejszych ludzi ucierpiało z rąk tych bandytów. Nie oszczędzono nawet Katsiny, miasta naszego prezydenta i 95% muzułmanów. Zaatakowano nawet rodzinną wioskę prezydenta, a kilka z nich doszczętnie spłonęło. Również w Kadunie chrześcijanie i muzułmanie cierpieli jednakowo. Powiedziano mi, że ludność Zaria, Kaduna jest ledwo w stanie uprawiać swoje pola z powodu działalności bandytów, a w Zaria większość ludzi to muzułmanie.

A co z liczbami? Niektóre źródła mówią o tysiącu zabitych. Czy masz jakieś liczby dotyczące ofiar?

Tutaj mamy do czynienia z domysłami. Różne grupy i organizacje pozarządowe, zarówno lokalne, jak i zagraniczne, przedstawiają różne liczby. Jednak powszechnie uważa się, że do tej pory ponad 20 000 osób w północnej Nigerii zginęło w wyniku działań terrorystycznych. W ciągu ostatnich pięciu lat w północno-środkowym regionie zginęło ponad tysiąc osób. Jednak raporty są również masowo upolitycznione, ponieważ różne grupy wciąż zawyżają swoją liczbę, aby zyskać sympatię lokalną i międzynarodową. Czasami podczas ataku przestępcy ubierają się jak żołnierze. Fakty pozostają niejasne z powodu tych wszystkich pojawiających się czynników oskarżeń, czy to między Fulani a lokalnymi grupami, między chrześcijanami a muzułmanami lub między rolnikami a pasterzami.

A co z uchodźcami? Biskupi piszą: „Ofiary tych przestępców pozostają uwięzione w obozach jako uchodźcy, żyją i umierają w biedzie i chorobach”. Czy ma Pan jakieś dane na temat rzeczywistego zasięgu tragedii?

Jak dotąd w północno-wschodniej Nigerii jest około 2,5 miliona osób wewnętrznie przesiedlonych, 680 000 uchodźców w Kamerunie i ponad 294 000 w Czadzie i Nigrze. Tak więc liczby są wysokie i nie ograniczają się do Nigerii, ponieważ konflikt Boko Haram dotknął także inne kraje, takie jak Czad, Mali, Niger i Kamerun. Życie w tych obozach jest bardzo ciężkie, a uchodźcom grozi głód i przemoc. Jednak niektórzy z nich, zwłaszcza z regionu północno-środkowego, powrócili do swoich społeczności, ponieważ konflikt tam naprawdę się załagodził, poza rabunkami i porwaniami.

Co może i powinna zrobić reszta świata, aby pomóc Nigerii w tej rozpaczliwej sytuacji?

Uważam, że społeczność międzynarodowa może służyć Nigerii w dziedzinie bezpieczeństwa. Dzieje się tak, ponieważ odpowiedzialne władze są przytłoczone problemami bezpieczeństwa Nigerii. Siły bezpieczeństwa potrzebują większej ilości osób i lepszego sprzętu, technologii komunikacyjnych, transportu itp. Rząd musi także zwiększyć budżet tych sił, zatrudnić więcej personelu i lepiej dbać o ich dobro, aby wzmocnić ducha pracy i walki.

Angelika Tabor, ACN Polska

Akcja #RedWeek w Parafii św. Piotr z Alkantary i św. Antoniego z Padwy w Węgrowie

Akcję #RedWeek Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie organizuje od roku 2015. #RedWeek 2020, rozpoczyna się 18 listopada i potrwa tydzień.

Węgrów - RedWeek

Thomas Heine-Geldern, przewodniczący Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie podkreśla, że chrześcijaństwo ciągle pozostaje najbardziej prześladowaną religią na świecie i wskazuje na międzynarodową inicjatywę podświetlania kościołów. Czerwone kościoły mają wyrażać ich „krzyk sprzeciwu”, który jest głosem prześladowanych wyznawców Chrystusa. Niemy znak krzyczy prawdę o prześladowaniu tych, którzy z mają zamknięte usta.

Znak solidarności z prześladowanymi pojawia się dziś w Parafii św. Piotr z Alkantary i św. Antoniego z Padwy w Węgrowie (diecezja drohiczyńska). Kustosz Muzeum Poklasztornego w Węgrowie Pan Marek Sobisz deklaruje, że działanie jest świadectwem solidarności z chrześcijanami prześladowanymi.