„Każdy kontynent ma swoje powołanie; powołaniem Afryki jest rodzina” – Christine du Coudray. Spojrzenie na niemal 30 lat służby Kościołowi w Afryce

Przez 28 lat Christine du Coudray pracowała w międzynarodowym papieskim stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) jako szefowa projektów dla Afryki. W rozmowie z Volkerem Niggewöhner spogląda wstecz na miniony czas działalności w PKWP.

Christine du CoudrayRozmowy nt. nowej kaplicy w seminarium Dobrego Pasterza w Kadunie, Nigeria, 2017

Po 28 latach służby spędza Pani ostatnie chwile w stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Czuje się Pani trochę nostalgicznie?

Jest czas służby i czas ustąpienia. Po 28 latach jestem gotowy na to drugie. Przez około dziesięć ostatnich lat do naszej organizacji dołączyło nowe pokolenie młodych pracowników, które jest bardzo oddane i będzie kontynuowało misję. Kiedy 28 lat temu rozpoczynałam pracę, ledwo potrafiłam zlokalizować poszczególne kraje afrykańskie na mapie. Podjęłam to wyzwanie i zaczęłam budować swoją wiedzę od zera.

Czego nauczyła się Pani dzięki tej pracy?

Dowiedziałam się, że każdy kontynent ma swoje własne powołanie. Jeszcze zanim w 1994 roku odbył się pierwszy synod afrykański, odkryłam, że Afryka jest kontynentem rodziny. Jest to zdumiewające, ale mimo że rodzina jest tam również osłabiona i istnieją problemy, tak jak wszędzie indziej, rodzina, przyszłość ludzkości, wydaje się być powołaniem Afryki. Odgrywa tam bardzo szczególną rolę. Kiedy papież Benedykt XVI odwiedził Benin w 2011 roku, ponownie wskazał na tę rzeczywistość, która była już widoczna dla św. Jana Pawła II. Wsparcie dla rodziny było dla mnie motywem przewodnim przez te wszystkie lata. Zrobiliśmy dla niej bardzo wiele i robimy to nadal.

Czy są osoby, które wywarły na Panią szczególny wpływ?

Tak, przede wszystkim św. Jan Paweł II, który z czasem stał się i pozostał niejako moim „duchowym ojcem”. Zawsze starałam się zrozumieć i realizować jego punkt widzenia dla Kościoła w Afryce. Przywilejem była dla mnie możliwość uczestniczenia w pierwszym synodzie afrykańskim w 1994 roku. Brało w nim udział około 350 osób: kardynałów, biskupów i księży, ekspertów i słuchaczy. Byłam wśród słuchaczy (jako jedyna kobieta z Europy) i spędziłam miesiąc w Rzymie, aby móc uczestniczyć w synodzie. Rok po rozpoczęciu pracy w PKWP, nie mogłam marzyć o lepszym „szkoleniu”. Zostałam też wtedy zaproszona na południowy posiłek z papieżem. Wymieniliśmy się myślami i spostrzeżeniami. Było to dla mnie bardzo wyjątkowe doświadczenie. Synod zaowocował i dziesięć lat później, w 2004 roku, zorganizowałam w Rzymie spotkanie z biskupami z Afryki i Europy, próbując zbudować most między tymi dwoma kontynentami. Przy tej okazji Jan Paweł II ogłosił drugi synod afrykański. Też traktuję to jako dar.

Christine du CoudrayChristine du Coudray oraz bp Emery Kibal, Demokratyczna Republika Kongo, 2019

Jakie ma Pani wspomnienia najwspanialszych chwil swojej pracy?

Na pewno należały do nich podróże – mam zachowane wszystkie moje dzienniki z notatkami. Pierwsza podróż zawiodła mnie w 1994 roku do Tanzanii, ostatnia w marcu 2020 roku, tuż przed wybuchem pandemii COVID-19, do Sudanu. Sytuacja w obu krajach uległa diametralnej zmianie – przykładowo: wcześniej chata była oświetlana jedną świecą, obecnie energia elektryczna jest dostarczana przez panele słoneczne.

Dlaczego podróżowanie było ważne dla Pani pracy?

Nie można dowiedzieć się, czy potrzebny jest pojazd lub remont ośrodka katechetycznego, czy też nie, czytając jedynie wniosek projektu. Musimy tam pojechać i rozejrzeć się, aby ustalić, co jest niezbędne. Mogę podać przykład: rok temu pojechałam do archidiecezji Kananga w prowincji Kasai w Kongo-Kinszasie. Na miejscu przekonałam się, że warunki sanitarne w łazienkach głównego seminarium duchownego są niewiarygodnie złe. To było straszne. Pomyślałem sobie: „Jak to możliwe, że ci przyszli księża muszą żyć bez prysznica i w takich warunkach?”. Wniosek dotyczący tego projektu otrzymaliśmy w marcu tego roku, ale niestety musieliśmy go wtedy odrzucić, ponieważ nie było dostępnych pieniędzy z powodu kryzysu COVID-19. Dwa dni temu doszłam jednak do wniosku, że musimy zrewidować naszą decyzję. Stało się tak tylko dlatego, że złożyliśmy wizytę na miejscu. Być może nigdy nie zareagowałbym w ten sposób, gdybym nie widziała jaka jest sytuacja na własne oczy.

Ma Pani jakiś swój „ulubiony kraj”?

Powiedziałbym, że moim „ulubionym krajem” jest Kongo-Kinszasa. Osobiście jestem przekonana, że państwo to ma do odegrania ważną rolę ze względu na swoje położenie w samym sercu kontynentu i z powodu wysokiego odsetka katolików. Dużą rolę odgrywają tu na przykład kobiety. Niestety, Kongo-Kinszasa znajduje się w całkowitym chaosie ze względu na swoje zasoby naturalne. Jest ich tu o wiele więcej niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie i z tego powodu wiele państw – ościennych czy zachodnich – jest nim bardzo zainteresowana. Tam, gdzie są zasoby naturalne, wojna jest niestety nieunikniona. Ale tamtejsi ludzie mają niewiarygodną wręcz odwagę i energię.

Czy wiara pomagała Pani w wypełnianiu swojej misji?

Oczywiście, ponieważ głęboko doświadczyłam, że wszystko, co proponowałam, wszystkie inicjatywy, tak jak na przykład wspomniane spotkanie biskupów z Afryki i Europy, nie pochodziły ode mnie, ale od Ducha Świętego. W PKWP (ACN) przekonaliśmy się, że sami biskupi potrzebują naszej opieki. Bardzo ważne jest, aby pomagać hierarchom, aby mogli oni być lepszymi przywódcami dla swoich diecezji. Aby to osiągnąć, musimy się o nich troszczyć. Zrobiliśmy to, dając im kilka dni wolnego w formie rekolekcji dla całej Konferencji Episkopatu. Ci, którzy doświadczyli tego wcześniej, byli entuzjastycznie nastawieni do tej propozycji. Przykładowo, wszyscy biskupi z Maghrebu (Maroko, Tunezja, Libia) spędzili razem czas w klasztorze w Senegalu. Było to dla nich pierwsze takie spotkanie i bardzo im się podobało. Christine du CoudrayPapieski Instytut Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, Cotonou, Benin, 2017

Za czym będzie Pani tęskniła najbardziej po przejściu na emeryturę?

Przede wszystkim za podróżowaniem na miejscu, w afrykańskich krajach, w celu lepszego zrozumienia panującej sytuacji i zapoznania się z projektami. Każdy projekt jest wyjątkowy. Nasi bracia i siostry w wierze wkładają serce i duszę w pisanie swoich wniosków i oczekują naszej pomocy. Dlatego zawsze im mówiłam: Jeśli chcesz napisać wniosek o realizację projektu i przekonać naszych dobroczyńców, wyobraź sobie siebie w pokoju z około setką osób gotowych cię wesprzeć. Wtedy z całego serca wytłumaczysz im swoje oczekiwania. Ważne jest, aby projekty naprawdę pochodziły z serca, abyśmy stale umacniali ten most między nami, a naszymi braćmi i siostrami w wierze.

Czy swoją pracę traktowała Pani jako „misję”?

Tak, zdecydowanie! Oczywiście, każda sytuacja jest wyjątkowa. Każdy kraj ma swoją własną rzeczywistość i szczególne potrzeby. Nie jesteśmy po to, by udzielać wsparcia finansowego, ale by słuchać biskupów, księży i sióstr zakonnych, dzielić ich codzienne życie i dowiedzieć się, czego dokładnie potrzebują. Oczywiście, w końcu nadchodzi moment, w którym musimy zapewnić pomoc finansową! Ale byłoby to dla nich bolesne, gdybyśmy rozmawiali tylko o aspektach materialnych związanych z pieniędzmi. Istnieje głęboka komunia między nami, a naszymi braćmi i siostrami w wierze. To, co realizujemy, to nie tylko praca, ale misja, którą Pan powierzył nam dla wzrostu Kościoła na całym świecie.

Nigeria: „Ginęli z powodu wiary”

Przez ostatnie siedem miesięcy w południowym stanie Kaduna, w północno-środkowej Nigerii, miały miejsce nieustanne ataki na wspólnoty chrześcijańskie, w wyniku których zginęło 178 osób. W oświadczeniu biskupów z prowincji Kaduna czytamy: „ciemne chmury przemocy spowiły nasz kraj, który jest w mocnym uścisku złych ludzi”.

Nigeria - Ginęli z powodu wiaryfot. ACN International

Głównym wyzwaniem Nigerii w ciągu ostatnich dziesięciu lat było powstrzymanie grupy terrorystycznej Boko Haram. Dwa lata temu wojsko ogłosiło, że grupa została rozbita. „Nasza radość trwała jednak krótko, ponieważ sytuacja stopniowo zaczęła się pogarszać. Obecnie prawie całe północne stany są ogarnięte przemocą i śmiercią. W ciągu ostatnich trzech lat byliśmy świadkami nieustających ataków i grabieży dokonanych przez przestępców w takich miejscach jak: Benue, Kebbi, Plateau, Kaduna, Katsina, Nasarawa, Niger, Sokoto, Zamfara. Tysiące ludzi straciło życie”- zarzucili biskupi, dodając: „ Spustoszenia, jakie dokonało Boko Haram oraz pasterze Fulani, uczyniły z każdego ofiarę ”.

Ojciec Sam Ebute mieszka w Kagoro, jednej z dotkniętych społeczności, gdzie pracuje jako dyrektor ds. Promocji i Powołań w Stowarzyszeniu Misji Afrykańskich . Musiał pochować 21 parafian, którzy zginęli w jednym z ostatnich ataków: „Stało się to około 23:20, 21 lipca w wiosce Kukum Daji, około 10 minut jazdy od Kagoro. Zebrana młodzież nagle usłyszała strzały i krzyki mężczyzn. Dla nich był to znajomy scenariusz rozgrywający się ponownie. To samo widzieli w Agwala, Doka, Kaura i Zangon Kataf ”- powiedział ojciec Ebute .

„W niecałe dwie godziny bandyci zabili 17 młodych ludzi, głównie dziewczęta. Dodatkowo czterech zmarło w drodze do szpitala lub w szpitalu. Około 30 osób odniosło poważne obrażenia i musiały być leczone w szpitalach w Kafanchan i Kaduna . To nie pierwszy raz, kiedy widziałem takie ataki i musiałem pogrzebać swoich wiernych. Od czterech lat, odkąd zostałem księdzem w 2016 roku, chowam swoich parafian jako ofiary ataków. W 2017 roku musiałem pochować kobietę, która została zabita w nocy wraz z czwórką jej dzieci w Tachira. W 2018 roku w Tsonje zamordowano czterech moich parafian. W 2019 roku w Zunruk podczas gry w piłkę nożną zginęło siedmiu młodych ludzi”.

Ostatni atak miał miejsce w Kukum Daji. Wszystkie te wspólnoty znajdują się na terenach, na których misjonarze wykonują swoją posługę. Wszyscy oni należą do głównej parafii św. Józefa w Kagoro w diecezji Kafanchan. „Tak więc przez ostatnie siedem tygodni grzebaliśmy naszych parafian bez końca. Te ostatnie ataki pozostawiły w nas wszystkich strach, a zwłaszcza lęk przed nieznanym, ponieważ nie wiemy, kiedy nastąpi kolejna runda ataków i co ją wywoła. Nie możemy modlić się w pokoju. Nie czujemy się bezpiecznie w naszych domach ”- powiedział misjonarz.

Sytuacja ma wpływ na życie codzienne: „Nasze działania są ograniczone, nasi wierni nie mogą swobodnie wykonywać swoich prac. Teraz trwa sezon rolniczy, ale nie mają odwagi iść na swoje farmy z obawy, że zostaną tam zaatakowani. Zostawili swoje uprawy. To tak, jakbyśmy ginęli z powodu naszej wiary ”.

Zapytany o swoje zadanie jako kapłan i misjonarz, ojciec Ebute, mówi: „Kiedy posługujemy duszpastersko i dochodzi do takich ataków, jest to dla was równie trudne, jak i dla nich. Ale muszę być dla nich dostępny, aby ich pocieszyć, modlić się za nich i zachęcać ich, aby zachowywali wiarę w Boga i stali niewzruszenie. Oferujemy wsparcie duchowe, moralne i materialne najlepiej, jak potrafimy ”.

„Mieszkańcy Południowej Kaduny czują się opuszczeni przez swoje władze” – oświadczyli biskupi. Ojciec Ebute zgadza się z tym: „To, co sprawia, że wszystko jest jeszcze trudniejsze, to fakt, że rząd nie podejmuje zdecydowanych działań, aby powstrzymać zagrożenie. To najbardziej niszczycielska i frustrująca sprawa do zgłębienia. Inną rzeczą, z którą trudno mi sobie poradzić, jest głoszenie przebaczenia, pojednania, pokoju i miłości ludziom, którym odebrano środki do życia, a ich dobra zostały zniszczone w wyniku tych ataków ”.

Pomimo zabójstw, nieopisanej przemocy, całego bólu i cierpienia, misjonarz pokłada ufność w Bogu: „W tym wszystkim pociesza mnie fakt, że Bóg patrzy na nas. Jego czas nadejdzie. W Psalmie 46 powiedział nam, abyśmy Mu zaufali. Krew tych męczenników nie pójdzie na marne ”.

Ks. dr Andrzej PaśACN Polska

Promień nadziei w Bejrucie

Dzięki inicjatywie finansowanej przez PKWP (ACN) – we współpracy z CNEWA i Caritas – pomoc w postaci paczek żywnościowych otrzymuje ponad 5800 potrzebujących rodzin w stolicy Libanu.

Promień nadziei w BejrucieBassima przyszła po pomoc w towarzystwie swojego najmłodszego dziecka, trzyletniego Charbela. /Zdj. ACN International.

Nadzieja, że puste szafki kuchenne zostaną wkrótce wypełnione, wywołała falę entuzjazmu w Domu Pomocy Społeczno-Medycznej, położonym w ubogiej bejruckiej dzielnicy Nabaa. Beneficjenci ośrodka zebrali się tam w oczekiwaniu na pakiety żywnościowe, które otrzymają dzięki wsparciu międzynarodowego Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN Interntional). Ponad połowa ludności Libanu żyje obecnie poniżej granicy ubóstwa, a wartość nabywcza waluty krajowej spadła o 80% w okresie krótszym niż rok.

Jeszcze przed poważnym kryzysem ekonomicznym w Libanie, Bassima mówiła, że jej rodzina „żyje na krawędzi”, ledwo utrzymując się z dochodów męża, pracującego jako taksówkarz. Dziś ta 41-letnia matka trójki dzieci powiedziała nam: „Ledwo mogę wyżywić moje dzieci”. Bassima, która przyszła po pomoc w towarzystwie swojego najmłodszego dziecka, trzyletniego Charbela, noszącego imię ukochanego libańskiego świętego, wyjaśniła: „Gdybym poszła do supermarketu i kupiła przynajmniej jeden z tych produktów, nie miałabym dość gotówki, by przeżyć resztę miesiąca. W dzisiejszych czasach prawie nic nie mogę kupić”.

Każdy rodzinny pakiet żywnościowy – podzielony na dwa pudełka – zawiera podstawowe artykuły, takie jak soczewica i fasola, produkty w puszkach czy olej spożywczy.

„Jestem bardzo wdzięczna za ten ośrodek” – mówi nam Bassima, układajac swoje pudełka na wózku, aby przetransportować je do domu. Mały Charbel przypatruje się jej z boku. „Zawsze mogę tu też liczyć na wysłuchanie i pomoc ze strony pracownika socjalnego albo siostry zakonnej” – dodaje kobieta.

Promień nadziei w BejrucieDom Pomocy Społeczno-Medycznej położony w ubogiej bejruckiej dzielnicy Nabaa. Beneficjenci ośrodka zebrali się tam w oczekiwaniu na pakiety żywnościowe. /Zdj. ACN International.

W sumie z dystrybucji paczek żywnościowych w placówce w Nabaa skorzystało 786 rodzin. Ogółem, dzięki inicjatywie finansowanej przez PKWP (ACN) – we współpracy z CNEWA i Caritas – pomoc otrzymuje ponad 5800 potrzebujących rodzin w kilku centrach dystrybucji w tych częściach Bejrutu, które zostały dotknięte katastrofą z 4 sierpnia.

Siostra Marie Justine el Osta z maronickiego zgromadzenia Świętej Rodziny, która jest dyrektorem Domu Pomocy, ocenia że tragiczna sytuacja w kraju pogrąża coraz mocniej klasę średnią w ubóstwie: „W rejonie Nabaa jest tak wiele biednych ludzi, tak wiele potrzeb, które po wybuchu wciąż rosną. Ludzie każdego dnia walczą o to, by przeżyć, a codziennie wszystko staje się coraz droższe”. Zakonnica dodaje: „Dziękuję Bogu, że wysłał PKWP, by nam pomóc. Jest to znak, że Kościół jest blisko naszego cierpiącego narodu. Mam nadzieję, że tej współpracy jak i realizowanych tutaj projektów, będzie więcej”.

Kiedy 33-letnia Abeer dowiedziała się, że stowarzyszenie PKWP (ACN) – i jego partner CNEWA – są organizacjami papieskimi, zareagowała z entuzjazmem: „Chcę, żeby papież Franciszek wiedział, jak bardzo go kocham! To jedno z moich marzeń, by pojechać tam (do Watykanu) i spotkać się z nim”. Po prawie roku pozostawania bez pracy, której znalezienie było dodatkowo utrudnione przez blokady związane z koronawirusem (lockdown), mąż Abeer znalazł wreszcie pracę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Rozstanie jest trudne dla całej rodziny, ponieważ kobieta, która została w Libanie, opiekuje się ich czteroletnim synem. Jest jednak wdzięczna Bogu, że mąż może znów pracować. Dotąd Abeer zarabiała jako sprzątaczka w szkole, by pomóc w utrzymaniu rodziny. Z dyplomem zarządzania szpitalnego, nie mogła znaleźć pracy w swojej dziedzinie. „Czasami trzeba przejść przez trudne chwile tylko po to, by docenić to, co się ma” – mówi nam Abeer i dodaje: „Jezus jest bardzo miłosierny, tak bardzo nam pomaga. Jedyne wsparcie, jakie otrzymujemy, pochodzi z tego ośrodka. Czuję się tu tak dobrze. Mój syn jest tu badany i szczepiony, dostajemy tu wszystko, czego nam potrzeba. Siostry są jak promyk nadziei, bo w Libanie jest teraz bardzo, bardzo ciężki czas, ogromnie cierpimy”. Pomimo zmagań Abeer mówi z przekonaniem: „Bóg nigdy nas nie opuści, wierzę w to mocno. Dlatego mam siły, by znów powstać. Chcę przekazać wiarę mojemu synowi.”

„Liban jest zniszczony. Przechodzimy przez najtrudniejszy okres w jego historii” – zauważa siostra Marie Justine. „Prosimy – dla dobra ludzkości – o solidarność z Libanem, o to, by cały świat połączył swoje siły i nam pomógł”.

Libańczycy liczą na naszą pomoc – zarówno duchową, jak i finansową.

Rozmowa z Reinhardem Backesem, koordynatorem projektów Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International), po jego wizycie w Libanie w dniach 7 – 16 września br.

Libańczycy liczą na naszą pomoc - zarówno duchową, jak i finansową.Spotkanie z młodymi katolikami, którzy stracili w wybuchu swych przyjaciół; Reinhard Backes pierwszy od prawej, ks. Toufic Bou Hadir pierwszy po lewej. Zdj. ACN International.

Jaka jest obecnie sytuacja w Libanie?

Naród libański, a zwłaszcza chrześcijanie, ponieważ ich dzielnice zostały najbardziej poszkodowane przez wybuch, bardzo cierpią. Są ku temu różne powody: 1. lokalna waluta spada każdego dnia z powodu kryzysu finansowego, który rozpoczął się w ubiegłym roku; 2. zniszczenia są straszne, a także ich konsekwencje dla setek tysięcy osób, które straciły domy; 3. kryzys polityczny – mieszanka korupcji, despotyzmu, ignorancji, niekompetencji i zewnętrznych wpływów obcych mocarstw – paraliżuje ludzi i kraj.

Jaki był cel tej wizyty?

Pojechaliśmy, aby zapoznać się z sytuacją i omówić wsparcie PKWP (ACN) w najbliższych miesiącach. Odwiedziliśmy 23 miejsca – kościoły, klasztory, monastyry i inne budynki kościelne – poważnie uszkodzone przez wybuch. Odbyliśmy również spotkania z 7 (arcy)biskupami różnych obrządków lub wyznań, jak również z nuncjuszem w Bejrucie, arcybiskupem Józefem Spiteri.

Jaki był najbardziej przejmujący moment tej podróży?

Spotkanie z młodymi katolikami, którzy nie chcą się poddawać! Oni wszyscy stracili przyjaciół podczas wybuchu i znają ludzi, którzy stracili wszystko. Byłem naprawdę poruszony przykładem i wolą wielu, wielu ludzi, zwłaszcza młodych, którzy pomagali najbardziej dotkniętym przez wybuch, sprzątali ulice, itp. Innym bardzo przejmującym czasem była wizyta wśród ubogich rodzin, Libańczyków i syryjskich uchodźców, w Bejrucie i Zahlé.

Libańczycy liczą na naszą pomoc - zarówno duchową, jak i finansowąZniszczone centrum handlowa Near Blast Center, Bejrut. Zdj. ACN International.

Mógłby nam Pan opowiedzieć jedną z tych historii, które wywarły na Panu największe wrażenie?

Spotkanie z Georgesem, ojcem czworga dzieci, który musiał opuścić Liban, aby polecieć do Dubaju, ponieważ nie był już w stanie utrzymać finansowo swojej rodziny. Ta historia łamie serce.

Jakie było przesłanie naszych partnerów?

Chociaż libańscy chrześcijanie są hojni, to jednak obecna sytuacja ich przerasta. Kraj od lat znajduje się w poważnym kryzysie gospodarczym, a jego mieszkańcy już przed wybuchem walczyli o przetrwanie. Libańczycy liczą na naszą pomoc – zarówno duchową, jak i finansową.

Jakie następne kroki podejmie PKWP (ACN)?

Przygotowujemy pakiet pomocowy w wysokości 2 milionów euro. Jego celem jest przede wszystkim pomoc w naprawie tych budynków, które muszą być zabezpieczone przed nadejściem zimy. Chodzi głównie o wymianę dachów, drzwi i okien w klasztorach, kościołach i niektórych halach lub kościelnych budynkach administracyjnych. W Bejrucie towarzyszył mi inżynier, który był już bardzo pomocny przy naszych projektach budowlanych w Iraku. Będąc na miejscu mógł rozmawiać z architektami i inżynierami, co było bardzo pożyteczne i niezwykle ważne.

Kim będą nasi partnerzy na miejscu?

Naszymi partnerami będą biskupi, księża i siostry, których budynki sakralne zostały zniszczone w wyniku wybuchu. Największy w dzielnicy jest kościół Maronicki, ale wiele budynków innych obrządków (np. greckokatolickich i łacińskich) oraz Kościoła Ortodoksyjnego również zostało zniszczonych i będzie potrzebowało naszej pomocy.

Inny Kościół? Inny świat? | Spotkanie z T. Terlikowskim

Zapraszamy na pierwsze spotkanie z cyklu „Gość na polach” po wakacjach. ???? Tematyka spotkania: „Co czeka Kościół i wiarę po epidemii koronawirusa?” ???? Zapraszamy do zaproszenia znajomych: https://www.facebook.com/events/320605875930540/– – –W Polach Dialogu na ul. Stradomskiej 6 w Krakowie podczas spotkania może przebywać do 50 osób. Chcąc wziąć udział w spotkaniu należy:

Przeczytać i zaakceptować regulamin spotkania (m.in. zasłonięcie ust i nosa, mierzenie temperatury przed wejściem).
Wyrazić chęć uczestnictwa poprzez podanie w formularzu adresu mailowego: ➡️ https://forms.gle/k5xrdCW3mc3VTaon7

– – –Tematy jakie będziemy poruszać to m.in.:

przyszłość Kościoła w Polsce i na świecie
tajemnica spowiedzi (prawo w Australii) i pedofilia wśród osób duchownych
katechezy Franciszka „Uleczyć świat” o wyjściu z kryzysu pandemii
przewidywaniach związanych z encykliką „Fratelli tutti”
brak pielgrzymek papieża do września 2022 r.
miejsce Benedykta XVI w dzisiejszym Kościele
rola polskiego Episkopatu i Prymasa Polski
chrześcijaństwo na Bliskim Wschodzie i w Afryce
przemiany kulturowe i prześladowania chrześcijan

– – –Gościem spotkania będzie Tomasz Terlikowski, mąż jednej żony i ojciec piątki dzieci. Publicysta, autor kilkunastu książek. Występujący w Republika TV.Spotkanie poprowadzi Agnieszka Pers– – –Termin: 30. września, godz. 19:00Miejsce:Pola Dialogu, ul. Stradomska 6, Krakóworaz live na: ➡️ https://www.facebook.com/pg/poladialogu/‼️ Będzie transmisja on-line na naszej stronie FB :)– – –Wstęp wolny. Liczba miejsc ograniczona. Zapraszamy!Pola Dialogu