Niepewna przyszłość chrześcijan w Nigerii

NigeriaAtaki na chrześcijan w Nigerii stale rosną – podkreśla o. John Bakeni, który pracuje z ofiarami ekstremistycznej przemocy.

Ojciec John Bakeni, który koordynuje pomoc dla osób pozostających bez środków do życia w wyniku ataków terrorystycznych i osób wewnętrznie przesiedlonych (IDP) w diecezji Maiduguri w północnej Nigerii, przekazał Pomocy Kościołowi w Potrzebie (ACN International), że brutalne ataki grup bojowników zwiększają niepewność wśród chrześcijan.

– Ataki na chrześcijan stają się coraz bardziej rażące i agresywne. Trwający konflikt z Boko Haram i ataki głównie islamskich pasterzy Fulani zaszczepiły w nas – Nigeryjczykach poczucie wielkiej niepewności i strachu. Bardzo trudno jest być chrześcijaninem w tej części świata, ale nasza wiara zachęca nas do dzielnego dawania świadectwa Ewangelii – zaznaczył kapłan.

Według duchownego trudności w Nigerii obejmują problemy z uzyskaniem zgody na budowę kościołów, a także porwania i przymusowe skłanianie do małżeństw młodych dziewcząt. Do tego dochodzą coraz częstsze ataki na chrześcijańskich rolników przez wojujących pasterzy Fulani.

– Wiele wiosek jest nadal atakowanych. W czasie gdy to mówię ludzie są zabijani, a ich własność niszczona. Faktem jest, że na niektórych obszarach wiejskich rolnicy nie są już w stanie uprawiać ziemi, ponieważ boją się utraty życia lub porwania. Wiele innych diecezji udziela wsparcia wysiedlonym rodzinom z diecezji Maiduguri. Największe jednak wsparcie płynie z zewnątrz, w szczególności z Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) – dodaje.

W Nigerii ACN wspiera wiele projektów, w tym pomoc dla rodzin pozostających bez środków do życia w wyniku ataków terrorystycznych i odbudowę zniszczonych przez ekstremistów kościołów z których płynęło wsparcie socjalne i programy pomocy społecznej.

Prześladowania religijne: Nasze milczenie jest naszym wstydem

Mark Riedemann28 maja 2019 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję ustanawiającą 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem Upamiętniającym Ofiary Aktów Przemocy ze względu na Religię lub Wyznanie. Z tą inicjatywą wyszła Polska, a poparły ją Stany Zjednoczone, Kanada, Brazylia, Egipt, Irak, Jordania, Nigeria i Pakistan.

Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International), służące cierpiącym i prześladowanym chrześcijanom od ponad 70 lat, przyjęło rezolucję z dużym zadowoleniem, uznając ją jako pierwszy krok prowadzący do zwrócenia większej powszechnej uwagi na wciąż mało znany dramat prześladowań ze względu na przekonania religijne – zwłaszcza wobec chrześcijan, którzy stanowią najliczniejszą grupę wyznaniową doświadczającą przemocy. Z dyrektorem ds. publicznych i wolności religijnej PKWP, Markiem Riedemannem, rozmawiała Maria Lozano.

Od kogo wyszła inicjatywa upamiętnienia ofiar aktów przemocy ze względu na religię lub wyznanie?

Zapoczątkowała ją i poprowadziła Ewelina Ochab, prawnik, autorka i współautorka wielu książek i artykułów poświęconych wolności religijnej. We wrześniu 2017 r., po udanej międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez ACN w Rzymie, podczas której zaprezentowano odbudowę zniszczonych przez ISIS chrześcijańskich wiosek na Równinie Niniwy, pani Ochab wysunęła wniosek, w którym zaproponowała, by zwrócić ogólnoświatową uwagę na przypadki łamania wolności religijnej, w sposób szczególny na prześladowanie chrześcijan. Poparliśmy jej apel i wezwanie wspólnoty międzynarodowej do działania. W ciągu całego 2018 r. przemawiała ona na 17 konferencjach, proponując tę ideę m.in. przedstawicielom Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. W połowie 2018 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych polskiego rządu potwierdziło poparcie, a USA uwzględniły tę propozycję w deklaracji Potomac i w planie działania. Ewelina Ochab powiedziała mi: „Polska poczyniła konieczne kroki, aby zyskać porozumienie i przedstawiła projekt na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ, zdobywając dla niego poparcie. Był to długi proces z udziałem wielu osób i nie ukrywam, że ACN była dla mnie inspiracją”.

Jaka jest waga wspomnianej rezolucji? W jaki sposób może ona promować wolność religijną i zapobiegać przemocy ze względu na religię czy wyznanie?

Jest to nie tylko pożyteczny, ale przełomowy krok. Do tej pory reakcje wspólnoty międzynarodowej na przemoc ze względów religijnych i ogólnie na prześladowania religijne można ocenić określeniem: „zbyt mało, za późno”. Ta rezolucja jest jasnym przesłaniem, że akty przemocy bazujące na religii nie mogą i nie będą tolerowane przez ONZ, państwa członkowskie oraz społeczeństwo obywatelskie, a odtąd każdy kolejny 22 sierpnia będzie tego przypomnieniem. Ochrona tych, którzy cierpią z powodu przemocy na tle religijnym, jest również uznaniem wolności religijnej: akceptacją rzeczywistej obecności religii w społeczeństwie, jej pozytywnej roli, gwarantującej pluralizm społeczeństw i dalszy rozwój gospodarczy oraz, jak stwierdził papież Benedykt XVI, fundamentalnym prawem jednostki do poszukiwania prawdy, transcendencji i Boga.

Czy to oznacza, że przemoc religijna jest obecnie na arenie międzynarodowej i przez ONZ traktowana bardziej poważnie?

Badania opublikowane w międzynarodowych raportach na temat wolności religijnej, takich jak Amerykańska Komisja ds. Międzynarodowej Wolności Religijnej (USCIRF), Centrum Badawcze Pew i Pomoc Kościołowi w Potrzebie, potwierdzają niesłychany wzrost przemocy wobec wierzących praktycznie każdego wyznania na każdym kontynencie – pośród których chrześcijanie doświadczają największych prześladowań. Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat byliśmy świadkami dwóch przypadków ludobójstwa – pierwsze popełnione przez Państwo Islamskie przeciwko chrześcijanom i mniejszościom religijnym w Iraku i Syrii oraz drugie, przeciwko muzułmanom Rohingya w Birmie, nie wspominając o coraz częstszych aktach przemocy, jakie mają miejsce w Afryce, głównie przeciwko chrześcijanom. Nasze milczenie jest naszym wstydem.

Jakie inne kroki należy podjąć na szczeblu ONZ?

Chrześcijanie są wykorzeniani z miejsc, które zamieszkiwali od pierwszego wieku po Chrystusie. Przed inwazją w 2003 r. w Iraku mieszkało 1,3 miliona chrześcijan, dzisiaj jest ich co najwyżej 300 tys. Ważne jest więc to, by przyjęcie rezolucji ustanawiającej 22 sierpnia Międzynarodowym Dniem Upamiętniającym Ofiary Aktów Przemocy ze względu na Religię lub Wyznanie nie było traktowane jako cel sam w sobie, ale aby było rozumiane jako początek procesu zmierzającego do skoordynowanego na szczeblu międzynarodowym (ONZ i państwa członkowskie) prewencyjnego planu działania – by prześladowania religijne nie miały już miejsca.

Jakie są kolejne kroki?

Ustanowienie 22 sierpnia dniem zwracającym uwagę świata na tych, którzy doświadczyli przemocy ze względu na religię i skupienie się na kwestii prześladowań religijnych jest ważnym, ale dopiero pierwszym krokiem. Ten symbol musi teraz zostać przekształcony przez państwa i społeczeństwa obywatelskie w sensowne działanie. Podstawowym celem jest bowiem zapobieganie aktom prześladowań religijnych w przyszłości. Nie stanie się to z dnia na dzień, ponieważ brakuje obecnie niezbędnej infrastruktury. Ważną kwestią jest ustanowienie specjalnej platformy ONZ, na której np. przedstawiciele prześladowanych grup lub organizacji pozarządowych współpracujących z nimi, będą mogli angażować się i dostarczać informacji z pierwszej ręki na temat ich sytuacji i wyzwań, przed którymi stoją. Analiza tych przypadków posłużyłaby jako podstawa do rozpoznania tendencji prześladowań, sprawców takich okrucieństw, sposobu ich działania czy finansowania, a tym samym posłużyłaby jako pomoc w opracowaniu odpowiedniego planu pracy w celu zapobiegania takim czynom w przyszłości – lub zapobieżenia ich eskalacji na masową skalę, takich jak ludobójstwo. Kolejnym krokiem, który należy podjąć, jest zajęcie się obecną bezkarnością sprawców prześladowań religijnych. Na przykład ofiary ludobójstwa dokonanego przez ISIS muszą otrzymać dostęp do kompleksowego prawnego dochodzenia sprawiedliwości. ONZ musi pracować nad utworzeniem międzynarodowego trybunału zajmującego się kwestią bezkarności za akty przemocy na tle religijnym przez grupy od Boko Haram czy Al-Shabaab po ISIS.

Jak w praktyce wygląda pomoc świadczona przez ACN ?

ACN stara się zwrócić uwagę i zapewnić wsparcie, aby podtrzymać żywą wiarę i nadzieję tych chrześcijan, którzy cierpią i są prześladowani za swoje przekonania religijne. Dzięki hojności naszych darczyńców zebraliśmy w zeszłym roku 120 mln dolarów i sfinansowaliśmy ponad 5 tys. projektów w ok. 145 krajach. Nasi darczyńcy są fundamentem, na którym budujemy mosty wiary, nadziei i miłości. Wsparcie finansowe jest oczywiście konieczne, ale o wiele ważniejsza jest świadomość cierpieniach tych wspólnot chrześcijańskich – aby ich krzyk nie pozostał niesłyszalny, a ich cierpienie nierozpoznane.

Siostra z Burkina Faso śpiewa dla pokoju

Burkina FasoW ostatnich tygodniach w różnych atakach na kościoły chrześcijańskie w Burkina Faso zginęło co najmniej 15 osób.

Jeszcze kilka lat temu ten zachodnioafrykański kraj stawiany był za wzór tolerancji, dziś stoi w obliczu niebywałej przemocy. Z bólem i rozpaczą mieszkańców s. Anne-Marie Kabore SIC, zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia z Ouagadougou, próbuje walczyć w najlepszy znany sobie sposób: śpiewa dla pokoju. Życiem zakonnym zainteresowała się już w wieku 9 lat, zakonnicą jest od 2007 r., a od 2016 r. jest również doktorem farmacji. Jej trzecie powołanie dotyczy muzyki, a wszystko to w służbie ewangelizacji i pojednania w Burkina Faso.

EWANGELIZACJA

Pracować na rzecz ewangelizacji narodów – taki jest charyzmat Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia, założonego w 1924 r. przez biskupa z regionu Savoie we Francji. Na całym świecie jest dziś 450 zakonnic: w Beninie, Mali, Algierii, Włoszech i oczywiście we Francji, zwłaszcza w Chambéry. S. Anne-Marie wyjaśnia, że ich powołaniem jest być dyspozycyjnym „dla każdej pracy uznanej za pożyteczną przez lokalny Kościół”. Misją sióstr jest więc katecheza, nauczanie w szkołach, wspieranie kobiet odrzuconych przez społeczeństwo lub oskarżonych o czary, opieka zdrowotna czy opieka duszpasterska poprzez muzykę.

S. Anne-Marie jako farmaceutka specjalizuje się obecnie w bio-farmakologii na Uniwersytecie w Ouagadougou – zdobytą wiedzę i umiejętności pragnie wykorzystać do tworzenia leków na bazie roślinnej, które Zgromadzenie rozprowadza wśród miejscowej ludności. Zakonnica urodziła się w chrześcijańskiej rodzinie artystów jako najstarsza z pięciorga rodzeństwa, a śpiew towarzyszył jej od dzieciństwa. Uważa, że muzyka jest doskonałym narzędziem ewangelizacji, dlatego w 2011 r. założyła zespół i od tego czasu komponuje i wykonuje własne piosenki w stylistyce reggae, zouk oraz slow, zarówno w lokalnym języku mooré, jak i po francusku. Jej albumy są dostępne na YouTube i mają setki tysięcy wyświetleń. W 2014 r. otrzymała nagrodę w krajowym konkursie muzycznym „kundé”, w kategorii za najlepszą współczesną muzykę religijną.

POCIESZENIE

Burkina FasoDo tej pory na rynku ukazały się trzy albumy s. Anne-Marie Kabore SIC: „Magnificat” (2011), zawierający osiem piosenek o wzajemnym przebaczeniu i miłosierdziu; „Shalom – Pokój” („Shalom-la paix”, 2014), o tolerancji międzyreligijnej, akceptacji innych religii i życiu w harmonii pomimo naszych różnic; „Zawsze mam nadzieję” („Espère toujours”, 2017), na którym zaprasza ludzi do zaufania Bogu pomimo trudności i porażek. Przykładowo, w piosence zatytułowanej „Ra le yab ye” („Nie płacz więcej”), stara się pocieszyć kobiety odrzucone przez społeczeństwo, zwłaszcza te bezdzietne czy oskarżone o czary.

Przy wsparciu swojego zgromadzenia oraz kard. Philippe Ouedraogo, metropolity Ouagadougou, s. Anne-Marie podróżuje do wszystkich 15 diecezji kraju, angażując się w ewangelizację młodzieży. Pomaga jej w tym sześć sióstr oraz grupa instrumentalistów, wśród których nie wszyscy są chrześcijanami. – Młodzi ludzie potrzebują przewodnika, kogoś, kto wskaże im drogę, dlatego z nimi rozmawiam. Moja publiczność jest zróżnicowana, więc dostosowuję swoje podejście do konkretnej sytuacji. Na przykład, gdy idę do więźniów, spotykam siostry i braci, którzy przechodzą szczególną próbę. Wtedy staram się, by odczuli, że są kochani i zapraszam ich do zmiany życia – opowiada o swym apostolstwie zakonnica.

POJEDNANIE

Wśród trudności, z jakimi boryka się dziś społeczeństwo Burkina Faso, s. Anne-Marie wymienia ataki terrorystyczne, do których dochodzi w kraju oraz obszary, które cierpią z powodu braku bezpieczeństwa. – Kościół jest wezwany do towarzyszenia oraz do pracy na rzecz pojednania synów narodu. W lutym skomponowałam piosenkę na rzecz pojednania i pokoju w Burkina Faso. Zainspirowała mnie trudna sytuacja, przez jaką przechodzi teraz nasz kraj. Wołam w niej do Boga, aby dał nam pokój, stabilność i pojednanie serc, śpiewam też o potrzebie jedności. Pod koniec kwietnia nakręciliśmy też klip do tego utworu, już wkrótce będzie można go oglądać. Jest to kompozycja bardziej do słuchania i medytowania. Mówi też o konieczności formowania kapłanów i sióstr zakonnych, aby stawali się liderami społeczeństwa zdolnego do tworzenia klimatu pokoju, co zagwarantuje, że Burkina Faso tak jak dawniej będzie krajem pokoju i tolerancji – opowiada zakonnica.

Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) od lat nieprzerwanie wspiera Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia w Burkina Faso, głównie w obszarach dot. transportu niezbędnego dla duszpasterstwa oraz w budownictwie. Siostra Anne-Marie Kabore odwiedziła niedawno główną siedzibę ACN w Königstein, aby przedstawić nowy projekt, który zakłada ewangelizację poprzez muzykę – poprosiła w nim o wsparcie finansowe w celu zakupu nowego sprzętu muzycznego i nagłaśniającego.

Pakistan – kardynał z obowiązkową ochroną

PakistanKard. Joseph Coutts z Pakistanu otrzymał od rządu obowiązkową ochronę, również kościoły są strzeżone. W rozmowie z dziennikarką Radia Watykańskiego Beatą Zajączkowską, duchowny tłumaczy, dlaczego państwo podjęło takie kroki.

– Władze chronią kościoły z powodu zagrożenia atakami terrorystycznymi – nie wiemy, kiedy i gdzie terroryści mogą uderzyć. Praktycznie nie ma roku bez krwawych zamachów na kościoły czy miejsca, w których spotykają się chrześcijanie. Konstytucja uznaje wprawdzie wolność sumienia, ale zarazem w szkołach uczy się dzieci, że wszyscy Pakistańczycy są muzułmanami. W ten sposób przekazuje się i utrwala uprzedzenia wobec przedstawicieli mniejszości religijnych. Takie zapisy są nie tylko w podręcznikach do nauki islamu, ale również w książkach do angielskiego, gdzie chrześcijanie są wyśmiewani i obrażani. Uczniowie muszą pisać wypracowania o tym, jak nawrócić na islam swego przyjaciela niemuzułmanina. Każdy muzułmanin zna termin dhimmi, którego używa się na określenie niemuzułmanów żyjących w islamskim państwie. Dhimmi stoi w hierarchii niżej, nie jest równy muzułmanom na płaszczyźnie politycznej, społecznej czy religijnej. Chrześcijanie nie mogą zajmować odpowiedzialnych publicznych stanowisk, są dyskryminowani przy przyjmowaniu do pracy i mają utrudnioną drogę awansu. Kościół wielokrotnie prosił władze o zmianę tekstów szkolnych, w których są treści agresywne wobec mniejszości. Bez skutku. Jesteśmy uznawani za obywateli drugiej kategorii – zaznacza hierarcha.

W Pakistanie wciąż obowiązuje ustawa dot. bluźnierstwa, której ofiarą padła m. in. Asia Bibi. Kardynał tłumaczy, jak prawo wpływa na życie chrześcijan:

„Muhammad Ali Jinnah, uznawany za ojca narodu pakistańskiego, był człowiekiem światłym i otwartym. Często powtarzał, że wszyscy mieszkańcy są równi i wolni w wyznawaniu swej wiary, przynależność religijna miała państwa nie interesować. Pakistan, który narodził się jako nowoczesne państwo demokratyczne, z czasem zaczął się zmieniać: grupy islamskie zaczęły się umacniać i wywierać naciski na kolejne rządy, domagając się wprowadzenia praw islamskich i przekształcenia w państwo islamskie. W 1986 r. została przyjęta ustawa o bluźnierstwie, źródło większości problemów, jakim chrześcijanie muszą dziś stawić czoło. Asia Bibi po długim okresie męczeństwa została uniewinniona, dziś jest wolna i bezpieczna. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek. Często chodzi o bezpodstawne zarzuty, ponieważ tę ustawę łatwo można wykorzystać jako narzędzie zemsty czy walki o własne interesy. W latach 1987–2017 z tego paragrafu oskarżone zostały 1534 osoby. Obecnie w więzieniach przebywa prawie 190 osób. Ustawa o bluźnierstwie nazywana jest czarnym prawem. Karze za czyny nawet przypadkowe, jak np. upuszczenie na ziemię Koranu. W Gorja kilkuletnie dzieci bawiły się starymi gazetami, nie wiedząc, że są tam fragmenty Koranu. Skończyło się to atakiem na dzielnicę chrześcijan i zabiciem ośmiu osób”.

LUDZIE ZACHODU NIE ROZUMIEJĄ MENTALNOŚCI ISLAMSKICH RADYKAŁÓW

– Dziesięć lat temu kilkuletni chłopak został oskarżony o wypisywanie bluźnierczych zdań na murze meczetu, mimo że był analfabetą. W procesie został uniewinniony, oczyszczony z zarzutów. Jednak po zakończeniu rozprawy kilku fanatyków czekało na schodach sądu i zabiło wujka chłopca, a dwóch innych krewnych ciężko raniło. Cała rodzina została zmuszona do życia w ukryciu, aż w końcu udało się ich wywieźć do Niemiec. Kiedy wieść o tym się rozeszła, fanatycy zareagowali wściekłością. Zabili sędziego, który uniewinnił chłopca. Za pomoc Asii Bibi zginął gubernator Pendżabu Salman Taseer i Shahbaz Bhatti, katolicki minister ds. mniejszości. Także jej adwokat musiał uciekać z kraju – schronił się w Holandii. Nietrudno zrozumieć, dlaczego żaden z sędziów nie chce przewodniczyć procesom o bluźnierstwo. Sędzia, który ułaskawił Asię Bibi, wykazał się naprawdę ogromną odwagą. Także władze podjęły bezprecedensowe kroki, aresztując imamów, którzy w ulicznych protestach nawoływali do powieszenia Asii Bibi. Takie działania dają nadzieję na przyszłość – dodaje.

TRUD DIALOGU MIĘDZYRELIGIJNEGO

Pakistan– W minionych latach wielu pakistańskich imamów wyjechało na studia za granicę, głównie do Arabii Saudyjskiej. Sprawia to, że bardzo popularny staje się wahabizm – radykalny odłam islamu. Istnieją też grupy ekstremistyczne, które utrzymują ścisłe relacje z tzw. Państwem Islamskim i Al-Kaidą. Ich członkowie i zwolennicy chcieliby narzucić wszystkim islam rygorystyczny, taki, jakiego Pakistan wcześniej nie znał. Dla tych ludzi demokracja i Deklaracja Praw Człowieka są przekleństwami Zachodu, nie do zaakceptowania w świecie islamskim. Stanowi to poważny problem i wyzwanie dla umiarkowanych muzułmanów, którzy obecni są w kraju i z którymi dobrze się nam żyje. W Pakistanie, mimo ucisku chrześcijan i innych mniejszości, demokracja jednak panuje – podkreśla duchowny.

Kard. Joseph Coutts opisuje także, jak funkcjonuje kościół w Pakistanie mimo wielu przeciwności: „Nie żyjemy w podziemiu. Chrześcijanie to zaledwie 2% ze 180 mln mieszkańców Pakistanu. Mamy świątynie, szkoły, szpitale, prowadzimy dzieła miłosierdzia. Możemy nawet wyjść na ulice i protestować. Nasza wspólnota jest niewielka, ale bardzo żywa, mocna w wierze. Każdego dnia żyjemy pod presją, ale nie tracimy nadziei i dajemy świadectwo. Szczególne angażujemy się w wychowanie przyszłych pokoleń, bo fanatyzm islamski zaczyna się w szkole. Prowadzimy wiele szkół, które cieszą się doskonałą opinią nie tylko chrześcijan, ale i muzułmanów. Poziom nauczania, jaki oferujemy, jest bardzo wysoki. Wielu znanych pakistańskich polityków skończyło nasze szkoły, m.in. Benazir Bhutto, która była premierem Pakistanu, czy zamordowany gubernator Pendżabu. Wielu imamów jednak wzywa rodziny do nieposyłania dzieci do naszych szkół, ponieważ, jak twierdzą, uczymy wartości zachodnich, sprzecznych z islamem. Dla tych ludzi Zachód i chrześcijaństwo są tożsame. Miesiąc temu wykładowca uniwersytecki został zamordowany tylko dlatego, że zorganizował powitalne party dla nowych studentów, a według mordercy takie postępowanie obrażało islam”.

W Abu Zabi został podpisany przez papieża Franciszka i wielkiego imama Uniwersytetu Al.-Azhar dokument o ludzkim braterstwie. Kardynał tłumaczy, czy ten ruch może wpłynąć pozytywnie na relacje między chrześcijanami a muzułmanami:

„Doceniam odwagę wielkiego imama Al-Azhar i księcia Mohammeda bin Zayeda Al Nahya-na, który dał przykład innym przywódcom tego regionu będącego kolebką islamu. Podczas spotkania podjęto refleksję nad międzyludzkim braterstwem, a nie tylko nad dialogiem i tolerancją. Bo braterstwo jest czymś więcej, zakłada uznanie równości wszystkich ludzi. Pakistańskie media wiele pisały o konferencji w Abu Zabi, jednak najważniejsze grupy muzułmańskie w naszym kraju nie zabrały jeszcze głosu w tej sprawie i nie przedstawiły swego stanowiska. Ostatnio ponad 500 pakistańskich imamów podpisało tzw. Deklarację z Islamabadu. Uznaje ona m.in. wieloetniczny i wieloreligijny charakter naszego kraju, potępia też zbrodnie popełniane w imię religii. Jest to tekst bardzo znaczący. Problem w tym, że w świecie islamskim nie ma jednego centralnego religijnego autorytetu. Ta deklaracja wyraża opinię znaczącej liczby imamów, ale nie może być interpretowana jako oficjalne stanowisko całego świata islamskiego. Mimo to uważam te dwa dokumenty za bardzo ważny krok na drodze budowania braterstwa, wzajemnego zrozumienia, pokojowego współistnienia. Liczę na to, że będą kolejne kroki o podobnym znaczeniu, i modlę się o to. To umocni także wielu muzułmanów, dla których islam jest naprawdę religią pokoju, którzy potępiają morderstwa popełniane w imię Boga. Osobiście nie lubię oficjalnych spotkań związanych z dialogiem. Pada na nich wiele pięknych słów, a potem wracamy do domów i nic w życiu codziennym się nie zmienia. Prawdziwy dialog polega na wspólnym działaniu i podejmowaniu wyzwań, a to może być bardzo ryzykowne. Trzeba zmieniać mentalność, zaczynając od dzieci. Potrzeba wiele czasu, by sytuacja się zmieniła, ale nieśmiałe znaki nadziei już widać”.

Kryzys w Wenezueli – promyk nadziei

WenezuelaWenezuela wydaje się zmierzać w kierunku zmian – taki wniosek można wysnuć po wstępnych rozmowach jakie rozpoczęły się w ostatnim czasie w Oslo w Norwegii. Stanowią one próbę rozwiązania kryzysu w tym południowoamerykańskim kraju. Według jezuity, o. José Virtuoso, rektora Katolickiego Uniwersytetu Andrés Bello w Caracas (Wenezuela), są to rozmowy mające wyjaśnić pewne kwestie między przedstawicielami z jednej strony – rządu Nicolása Maduro, a opozycją z drugiej. Dla jezuity są one „małym promykiem nadziei”.

Co Ojciec sądzi o prowadzonych w Oslo rozmowach?

Wiemy, że odbyły się już nieformalne spotkania opozycji z rządem Maduro. Mimo, że były to jedynie rozmowy wyjaśniające i nie podjęto żadnych zobowiązań, to tym co można uznać za pozytywne, jest fakt „oficjalnego” zaangażowania rządu, w szczególności rządu Norwegii. Po drugie, pokazuje to również, że zarówno rząd prezydenta Maduro, jak i prezydent Guaidó są otwarci na szukanie możliwości osiągnięcia porozumienia. Należy wziąć pod uwagę wszystko, co daje choćby najmniejszą sposobność na rozwiązanie kryzysu wenezuelskiego.

WenezuelaJednak rozmowy te są obecnie w bardzo początkowej fazie. Czy zaproponowano konkretne rozwiązania?

Nic nie zostało zaproponowane, nie zdecydowano też jeszcze, jak postępować. Podjęto jedynie starania w celu przeprowadzenia rozmów. Wszyscy zaangażowani – zarówno rząd norweski, jak i rząd Maduro oraz prezydent Guaidó – rozmawiali o procesie poszukiwania rozwiązań. Wciąż jesteśmy jeszcze daleko od rozpoczęcia dialogu lub negocjacji.

Czy postęp, jaki poczyniono w kierunku rozwiązania sytuacji w kraju, ma coś wspólnego z krokiem podjętym 30 kwietnia przez Juana Guaidó, kiedy poprosił armię o wsparcie?

Dla mnie od 30 kwietnia jest jasne, że jesteśmy w impasie: ani rząd Maduro, ani tymczasowy prezydent Guaidó, nie poczynili żadnych kroków ku rozwiązaniu tego stanu rzeczy. Teraz musimy szukać innych sposobów wyjścia z kryzysu, musimy znaleźć inne możliwości.

W próbę zapoczątkowania dialogu blisko dwa lata temu zaangażował się Kościół, który jednak później wycofał się z tego, ponieważ czuł, że jest wykorzystywany. Jakie jest obecnie stanowisko Kościoła?

Podjęte wtedy próby, tzn. rozmowy, w których początkowo uczestniczył Watykan, a także rozmowy między rządem a opozycją w Santo Domingo – wszystko zawiodło. Nie wierzę, że te spotkania były odpowiednio przygotowane i prowadzone. Weźmy przykład Kolumbii: tam debaty i porozumienia między rządem kolumbijskim a FARC były zwieńczeniem bardzo długiego i starannie przygotowanego procesu. Działania te podejmowano tylko wtedy, gdy wszystkie strony były szczerze zainteresowane negocjacjami. Takiego podejścia nie ma w tej chwili w Wenezueli. Najpierw trzeba rozwinąć i wzmocnić chęć do dialogu. Musimy spróbować zbudować solidne podstawy, które umożliwią porozumienie. Dlatego mówię, że będzie to powolny i trudny proces. Ale wierzę, że Wenezuelczycy w końcu dojrzeli do tego i chcą, żeby tak się stało.

WenezuelaBiorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia, wierzy ojciec, że tym razem rzeczywiście będzie inaczej, ponieważ Nicolás Maduro uświadomił sobie, że sprawy w kraju nie mogą być kontynuowane w taki sposób, jak do tej pory?

Nie tylko opozycja, ale i wszyscy Wenezuelczycy bardzo uważnie śledzą rozwój sytuacji w kraju. Rząd nadal stanowczo odmawia zarówno uznania opozycji, jak i możliwości zawarcia ugody. Dlatego nadal patrzymy na nasze realia sceptycznie. Jednak, gdy pojawił się teraz mały promyk nadziei, uważam, że musimy uchronić go przed zgaszeniem i go podtrzymywać. Wierzę, że wszyscy (społeczność międzynarodowa, a także Stany Zjednoczone, które zajęły twarde stanowisko) zgadzają się obecnie, że pokojowe rozwiązanie jest o wiele lepsze niż siłowe. Takie jest również stanowisko Kościoła – wsparcie, pomoc i ustalenie warunków niezbędnych do pokojowego rozwiązania konfliktu wenezuelskiego.

Międzynarodowa prasa donosiła o przerwach w dostawach energii i żywności, które utrzymywały się przez kilka dni w całym kraju. Jaka jest obecnie sytuacja pod tym względem?

W dużych miastach, takich jak Caracas, w szczególności w centrum kraju, zasilanie wraca do normy. Bardziej dramatyczna sytuacja jest jednak w regionach przygranicznych, np. na granicy z Kolumbią, w stanie Zuli. Mimo, że jest to najgęściej zaludniony stan kraju z drugim najważniejszym miastem, energia dostarczana jest nieregularnie. Podobna sytuacja występuje w dwóch zachodnich stanach Táchira i Mérida, gdzie mieszka duża część ludności.

Maduro wydał zezwolenie Czerwonemu Krzyżowi na wjazd do kraju z pomocą humanitarną. Czy to wsparcie jest dobrym rozwiązaniem?

Udało się dzięki temu dostarczyć do szpitali wiele środków medycznych oraz generatorów i to jest dobre. Jednak w praktyce pomoc humanitarna jest znacznie ograniczona. Tzn. mam wrażenie, że wiele krajów chciałoby się bardziej zaangażować, wysyłając leki i żywność, ale nie otrzymało takiej możliwości.

Jako rektor uniwersytetu troszczy się ojciec o edukację: co się dzieje w tej dziedzinie?

Jestem bardzo zaniepokojony pogarszającym się systemem edukacyjnym w Wenezueli. Dzieci i młodzież nie mogą regularnie uczęszczać na zajęcia z powodu problemów z transportem lub jedzeniem. Nasze szkoły, szkoły średnie i uniwersytety ponoszą straszne konsekwencje emigracji nauczycieli i profesorów. Zdobycie dyplomu w Wenezueli jest dziś praktycznie heroicznym wyczynem.

Mówimy o sytuacji, która trwa w Wenezueli od prawie dwóch lat. Ludzie mogą pewnego dnia powiedzieć: „Cóż, nic nie da już się zrobić”. Jak uniknąć zniechęcenia?

Wenezuela pilnie potrzebuje wsparcia ze strony świata. Wielu Europejczyków przyjechało do Wenezueli po II wojnie światowej i podczas strasznych lat pięćdziesiątych, lat odbudowy. To tutaj znaleźli lepsze życie. Sam jestem synem europejskiego imigranta, Włocha z Sycylii. Wielu Wenezuelczyków to dzieci lub wnuki imigrantów, którzy przyczynili się bardzo do rozwoju swej nowej ojczyzny. Nadszedł czas, aby Europa odwdzięczyła się za wsparcie, jakie otrzymała od Wenezueli w przeszłości. Mówię o solidarności i wsparciu gospodarczym, które można zaoferować w wielu obszarach. Chciałbym zachęcić do kontynuowania tej pomocy, ponieważ daje to poczucie braterstwa.

Rozmawiała Maria Lozano (ACN International)