Biskup Nestor-Désiré Nongo-Aziagbia pełni służbę w mieście Bossangoa w Republice Środkowoafrykańskiej. Kapłan niedawno odwiedził międzynarodową siedzibę Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) w Königstein w Niemczech, gdzie rozmawiał z Pierrem Macqueronem.
ACN: Jaka jest dzisiaj sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej?
Bp Nestor-Désiré: Sytuacja w tym kraju jest skomplikowana – Unia Afrykańska i Rosja podejmują różne inicjatywy. Główni przywódcy grup rebeliantów Seleki spotkali się niedawno w Ndżamenie, stolicy Czadu, jednak nie było wśród nich przywódców tego państwa.
Jeśli chodzi o obywateli, cierpią z powodu braku bezpieczeństwa. Obecnie 70-80% kraju znajduje się w rękach uzbrojonych grup rebeliantów, więc większość miast nie jest już pod kontrolą państwa. Istnieje około 15 uzbrojonych grup, w tym Seleka, RJ (Rewolucja i Sprawiedliwość – przyp. red.), anty-Balaka… Te grupy interesuje tylko przejmowanie kontroli nad cennymi zasobami mineralnymi, takimi jak złoto i diamenty. Kradną również zwierzęta hodowlane. Nie mają jednak zamiaru przejmować władzy, po prostu wykorzystują ogólny kryzys, aby się wzbogacić. To bardzo lukratywny interes.
A w księdza diecezji jest lepiej?
Moja diecezja znajduje się w północno-zachodniej części kraju, na granicy z Czadem. Jej powierzchnia wynosi ok. 62 tys. km². Na tym obszarze działa zaledwie 31 kapłanów wśród 700 tys. mieszkańców. W grudniu 2017 r. doszło do starć między dwiema grupami rebeliantów – Seleka i RJ. Wiele osób straciło dobytek swojego życia i szukało schronienia w Markoundzie. W tamtym miejscu mieszka ksiądz, który stara się budować więź zaufania między uchodźcami, miejscową ludnością i rebeliantami. Jest to ryzykowna posługa, wszystko może się zdarzyć, ale konieczne jest ustanowienie pokoju i harmonii. Na tym obszarze nie ma ani armii rządowej, ani wojsk ONZ.
Priorytetem w mojej diecezji jest odbudowanie kościołów i zachęcenie wiernych do autentycznego świadczenia o Chrystusie wśród swoich braci i sióstr. Mamy 14 parafii i jeden klasztor. Wszystkie te budynki były celowniku rebeliantów, wiele z nich zostało zniszczonych. Do tej pory udało nam się naprawić pięć kościołów.
Czy można stwierdzić, że jest to konflikt religijny?
Od początku kryzysu Konferencja Episkopatu odrzuciła tę interpretację, podobnie jak inni przywódcy religijni. Nie bez powodu, ponieważ grupy rebeliantów Seleki, do których należą głównie muzułmanie, walczą między sobą o kontrolę nad podstawowymi zasobami oraz bydłem. W tym procesie nie wahają się przekupić i wykorzystać tych, którzy są wyznawcami własnej religii. Dlatego też religia jest jedynie pretekstem w tej sprawie. Jest to przede wszystkim konflikt polityczny, gospodarczy i geostrategiczny.
Jak zinterpretować należy atak na kościół Matki Boskiej Fatimskiej w Bangui, który miał miejsce 1 maja br., w którym zginęło 16 osób, a 99 zostało rannych?
Uważam, że ten atak był próbą sprowokowania narodu środkowoafrykańskiego do wojny międzyreligijnej. Po tym wydarzeniu w Bangui wielu chrześcijan czuło złość i chciało się zemścić. Kardynał Nzapalainga, który nie był obecny podczas ataku, gdy wrócił do Bangui, złożył deklarację, w której wezwał chrześcijan do wybaczenia i szukania pojednania.
Niektórzy młodzi ludzie, którzy nazywają siebie katolikami, dołączyli do grupy anty-Balaka, którą kard. Nzapalainga opisuje jako „bezprawnych i niewiernych zabójców”. Jak duże zagrożenie niesie ze sobą brak formacji oraz ignorancja?
Brak wykształcenia i fakt, że wielu chrześcijan żyje w stanie rzeczywistego duchowego zamieszania, stanowi zagrożenie. Ci młodzi ludzie często wierzą w przesądy.
Od dekady system edukacji stoi na bardzo niskim poziomie. Profesjonalnie wyszkoleni nauczyciele są rzadkością, szczególnie na obszarach wiejskich. Czasami rodzice, którzy sami nie mają wykształcenia, próbują zająć ich miejsce. W rezultacie ogólny poziom edukacji maleje, co ma bezpośredni wpływ na zdolność ludzi do prawidłowego oceniania sytuacji.
Niezwykle ważna jest również formacja duchowa. W naszym kraju współpracujemy ze świeckimi katechetami. Kandydatów na to stanowisko jest bardzo trudno znaleźć, ponieważ w niektórych wioskach nie ma nikogo, kto potrafi czytać lub pisać. Proszę samemu sobie odpowiedzieć, jak wielkim wyzwaniem jest w takich warunkach tłumaczyć i przekazywać biblijną prawdę o Chrystusie.
W jaki sposób Kościół angażuje się w proces pojednania?
Większość biskupów, kapłanów, zakonników i sióstr zakonnych bierze udział w tym procesie. Dajemy schronienie uchodźcom i pomagamy tym, którzy są w potrzebie, bez względu na ich religię. Organizujemy spotkania na których tłumaczymy, jak ważny jest pokój i harmonia, aby ludzie mogli żyć w poczuciu wzajemnego szacunku.
Od początku kryzysu prowadzimy międzyreligijną platformę, na której katolicy, protestanci i muzułmanie prowadzą dialog zmierzający do pojednania (protestanci stanowią około 45,6% populacji, katolicy – 20,4%, muzułmanie 14,7% – przyp. red.).
Z jak dużym ryzykiem wiąże się walka o pokój w tak niestabilnym kraju?
Ryzyko jest duże, ale to część naszej misji. Zostałem kiedyś porwany wraz z kilkoma księżmi. Wielu kapłanów uniknęło śmierci, jednak jest też wielu, którym się to nie udało. To wszystko jest częścią ewangelizacji, czynimy to, bo jesteśmy świadkami Chrystusa.
Jakie przesłanie chciałby ksiądz przekazać dobroczyńcom i przyjaciołom Pomocy Kościołowi w Potrzebie?
W imieniu diecezji Bossangoa i Kościoła w Republice Środkowoafrykańskiej chciałbym skorzystać z tej okazji, aby wyrazić moją wdzięczność ACN za wiele różnych akcji, dzięki którym wspierała nas w trudnych chwilach kryzysu. Dziękujemy za wsparcie i formację naszych kapłanów i katechetów, wsparcie dla naszych seminarzystów (31 seminarzystów w głównym seminarium narodowym św. Marka w Bangui i 80 w seminarium w Bossangoa), odbudowę kościołów, plebanii i domów zakonnych, a także pomoc naszemu Kościołowi w byciu żywą wspólnotą. Mogę tylko wyrazić moją głęboką wdzięczność i być nadal w bliskim zjednoczeniu z wami duchem i sercem.