Czy jest dziś możliwe katolickie państwo wyznaniowe? cz. 1

Odseparowanie religii od polityki zostało zaakceptowane przez Kościół katolicki na Soborze Watykańskim II. Dzięki temu prawo Kościoła do swobodnego realizowania swojej misji zostało zachowane, ponieważ od tamtej pory nie może być ono ograniczane przez państwo, a państwo nie może, faworyzując jedną religię, działać na szkodę innych w nim obecnych.

Oddzielenie religii od polityki to ważne osiągnięcie cywilizacji zachodniej. Państwo wyznaniowe odeszło w niej bezpowrotnie do przeszłości. I choć od strony prawnej istnieją jeszcze dzisiaj w Europie chrześcijańskie państwa wyznaniowe, to od strony praktycznej jest to właściwe niezauważalne. Odseparowanie religii od polityki zostało zaakceptowane przez Kościół katolicki na Soborze Watykańskim II. Dzięki temu prawo Kościoła do swobodnego realizowania swojej misji zostało zachowane, ponieważ od tamtej pory nie może być ono ograniczane przez państwo, a państwo z kolei nie może, faworyzując jedną religię, działać na szkodę innych w nim obecnych .

Autonomia państwa i Kościoła w Europie

Biorąc pod uwagę ów postęp w relacjach państwo-Kościół katolicki, dziwi, że nie wszystkie pozostałe wyznania chrześcijańskie do końca konsekwentnie obrały ten kierunek, mimo że wolność religijna, zagwarantowana właśnie przez ową separację, jest tym, czym szczyci się współczesna cywilizacja euro-amerykańska. Akceptują ją nie tylko agnostycy czy ateiści, ale także ludzie wierzący. Malta jako katolickie państwo wyznaniowe jest nim tylko formalnie, w żaden sposób nie są poszkodowani tam przedstawiciele innych wyznań. Znacznie bardziej rygorystycznie wygląda to w Anglii, gdzie wyznaniem państwowym jest anglikanizm. I choć każdy może swobodnie wyznawać swoją wiarę czy też być ateistą, to jednak wyznaniowość Anglii nie jest tylko formalna. Parlament tego kraju, a szczególnie król, mają wpływ na nominacje anglikańskich biskupów, a królem i premierem może być tylko osoba wyznająca anglikanizm, co wyraźnie uprzywilejowuje tę chrześcijańską denominację, tym bardziej, że król Anglii jest nie tylko głową państwa, ale także zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego. Od strony jedynie formalnej europejskim państwem wyznaniowym jest Dania. Kościół luterański jest tam Kościołem państwowym. Przynależność do tego Kościoła nie oznacza jednak religijności, lecz jest znakiem tożsamości narodowej. Duńczycy są narodem bardzo mocno zsekularyzowanym, więc prawny fakt istnienia u nich Kościoła państwowego nie ma dla nich praktycznie żadnego znaczenia. W Grecji z kolei prawosławie jest religią narodową. Wiąże się to przede wszystkim z naturą Kościoła prawosławnego, który podobnie jak w Rosji, ma silny związek z państwem. Polska jest przykładem kraju, w którym niezależność Kościoła, przynajmniej od strony prawnej, jest realizowana zgodnie z ustaleniami Vaticanum II. Według polskiej konstytucji żadne wyznanie nie jest uprzywilejowane, ponieważ nawet katolicyzm, do którego przyznaje się 95 proc. społeczeństwa, jest traktowany na równi z innymi wyznaniami pod względem przywilejów finansowych czy jakichkolwiek innych . Nauczanie religii katolickiej jest obecne w szkołach dlatego, że chce tego większość społeczeństwa, jednakże, co istotne, nie jest ono obowiązkowe, tak, że nawet katolik może z niego zrezygnować i nie ma z tego powodu żadnych konsekwencji prawnych. Konstytucja, odnosząc się do stosunków państwo-Kościół, zawsze mówi o wszystkich wyznaniach i religiach istniejących na terenie Polski. Jeśli daje jakieś przywileje, to daje wszystkim, jeśli czegoś nie daje, nie daje nikomu. Nikt nie jest przymuszony do wykonywania czynności religijnych jednej religii bądź przynależności do jakiejkolwiek innej .

Współczesne katolickie państwo wyznaniowe – próba opisu

Jeśli nie istnieje dzisiaj katolickie państwo wyznaniowe od strony treści, należy je sobie wyobrazić i odpowiedzieć na pytanie: Jak wyglądałoby ono w XXI wieku? Chodzi więc o opisanie kraju, w którym nie ma niezależności między wiarą a polityką, między Kościołem a państwem, między tym, co należy do Boga, a tym, co należy do władzy świeckiej. Za analogię przy próbie opisu niech nam posłuży islamskie państwo wyznaniowe.

Pierwsza kwestia odnosiłaby się przywilejów. W katolickim państwie wyznaniowym katolicyzm byłby uprzywilejowanym wyznaniem to znaczy, że należałoby go przy każdej okazji manifestować. Różnice między świętami państwowymi a kościelnymi zacierałyby się. Prezydent i rząd razem z biskupami oraz księżmi byliby obecni na wszystkich uroczystościach. Właściwie to rozróżnienie nie byłoby potrzebne, gdyż najlepszymi ministrami, posłami i najlepszym prezydentem byliby księża katoliccy. Im więcej ich w parlamencie, tym lepsza jakość państwa wyznaniowego, gdyż wówczas najlepiej byłyby chronione wartości katolickie, w tym ta najważniejsza, że Bóg jest jeden w trzech Osobach, a Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata, który posłał Ducha Świętego, by powadził dalej Kościół i świat do pełni prawdy. Z tego wynikałoby, że Jezus Chrystus musi być przyjęty przez cały naród, by jego tożsamość była wyraźnie określona i sprzyjała pokojowi społecznemu. To Kościół katolicki otrzymywałby dotacje z budżetu państwa na wszelką działalność, począwszy od duszpasterskiej i edukacyjnej poprzez ewangelizacyjną, a kończąc na charytatywnej i materialnej.

Kolejny przywilej to możliwość pełnienia funkcji społecznych i konkretnych zawodów. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby wśród najważniejszych zawodów, takich jak nauczyciel, lekarz, prawnik, parlamentarzysta, dziennikarz było jak najwięcej księży, ale ponieważ nie jest możliwe, by znali się na wszystkim, to musieliby je pełnić ludzie świeccy, ale pod warunkiem, że byliby praktykującymi katolikami. Duchowni byliby zwolnieni z wielu społecznych obowiązków, jak np. płacenie podatków. Byliby także w posiadaniu immunitetu, który chroniłby ich przed wieloma sankcjami, które spotykają zwykłych obywateli. W ogóle duchowni byliby społeczną klasą szczególnie uprzywilejowaną, a to dzięki temu, że to właśnie oni byliby w posiadaniu najlepszej wiedzy o Bogu, człowieku i świecie, dlatego też mieliby wyjątkowe prawo i obowiązek mówienia ludziom, jak mają żyć, co wybierać i jakimi priorytetami się kierować, by zachować swoją katolicką tożsamość. Te wskazówki kapłanów-nauczycieli byłyby bardzo ważne, ponieważ każdy grzech to jednocześnie złamanie prawa państwowego, tak więc np. rozwód w małżeństwie i wejście w związek z innym człowiekiem byłyby jako grzech objęte konkretną sankcją prawną, chociażby więzieniem, co oczywiście nie zwalniałoby z zadanej w spowiedzi pokuty. Oczywiście tajemnica spowiedzi zostałaby, ale grzech byłby publiczny, gdyż inni widzieliby, co się stało i wystarczyłoby złożenie doniesienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa cudzołóstwa, by mógł się rozpocząć proces karny. Jeśli chcemy być konsekwentni w poprowadzeniu analogii między islamskim państwem wyznaniowym a jego katolickim odpowiednikiem, powinniśmy przyjąć, że karą za cudzołóstwo nie mogłoby być pozbawienie wolności, ale śmierć, gdyż byłoby to bezpośrednie przekroczenie przykazania Dekalogu, a więc zasad postępowania danych przez samego Boga, które – zgodnie z ideą państwa wyznaniowego – stoją u podstaw państwowego sytemu prawnego.

W katolickim państwie wyznaniowym nie byłoby możliwości, żeby w systemie oświaty uczestnictwo w lekcjach religii było dowolne. Dla katolickiego państwa wyznaniowego oczywiste byłoby, że to religia katolicka jest jedyną prawdziwą religią, więc obowiązkiem jest ją poznać, by w ten sposób być odpowiednio przygotowanym do życia w katolickim społeczeństwie. Znajomość najważniejszych modlitw i prawd wiary to dopiero początek. Należałoby także dogłębnie przestudiować moralność katolicką, by nikt nie miał wątpliwości, co jest dobre, a co złe, by na wypadek nieprzestrzegania nie mógł się tłumaczyć, że nie wiedział, jak należy w danej sytuacji postąpić, bo za ignorancję groziłaby kara.

Kolejną cechą charakterystyczną katolickiego państwa wyznaniowego byłyby specjalne obowiązki. Przede wszystkim obowiązek uczestniczenia w niedzielnej mszy świętej. Jeśli ktoś nie uczestniczyłby w niej z własnej winy, to znaczy z lenistwa czy przez zaniedbanie, musiałby się liczyć z sankcjami prawnymi. Poza tym każdy indywidualnie musiałby odmawiać określone modlitwy niezależnie, gdzie się znajduje. W południe „Anioł Pański”, o godz. 15 „Koronkę do Bożego miłosierdzia”, a o godz. 21 „Apel Jasnogórski”. Dobrze byłoby, gdyby każdy miał własny brewiarz, by o różnych porach mógł się pomodlić odpowiednimi na tę porę tekstami. To jednak byłaby dowolność, natomiast obowiązkowe byłyby wspomniane modlitwy o godz. 12, 15 i 21. O tej porze musiałaby więc ustać jakakolwiek praca oraz inna aktywność, by na kilka minut każdy mógł się pogrążyć w modlitwie, zarówno pracownicy, jak i pracodawcy.

Żeby wszystko jak najlepiej służyło naczelnej idei państwa i społeczeństwa, którą oczywiście byłaby religia katolicka, na portalach internetowych każdego dnia musiałaby się pojawiać informacja o patronie dnia, czytania liturgiczne z odpowiednimi komentarzami i najważniejsze informacje z życia Kościoła lokalnego i powszechnego, a dopiero na kolejnym miejscu pozostałe informacje. Wielość portali internetowych oraz kanałów telewizyjnych i radiowych różniłaby się jedynie sposobem dotarcia do odbiorcy i sposobem przekazu treści, a nie samą treścią. Podział na media świeckie i katolickie byłby absurdem. Według katolickiego państwa wyznaniowego jest tylko jedna słuszna rzeczywistość – słuszna, bo prawdziwa. Wszystko ku niej ma zmierzać i wszyscy muszą ją akceptować, bo jeśli nie akceptują, to znaczy, że żyją w kłamstwie, które w katolickim państwie wyznaniowym oczywiście byłoby niedopuszczalne, bo nieetyczne. Wszystkie media musiałyby być katolickie, czyli prawdziwe, służące dobru jednej rzeczywistości. Państwo wyznaniowe podkreśla, że Prawo Boże reguluje nie tylko życie wewnętrzne człowieka, ale także życie społeczne, dlatego wszystko ma temu służyć. Czymś oczywistym staje się więc zaangażowanie w to dzieło nie tylko duchownych, ale również polityków i wszystkich świeckich, bo wszyscy grają w tej samej drużynie, której na imię Kościół katolicki.

Państwo wyznaniowe, ustalając prawo, musiałoby określić, jak w tym wszystkim mają się odnaleźć ludzie nie należący do Kościoła katolickiego, nieważne, czy chodzi o ateistów, czy o ludzi innych religii. Idąc tropem wyznaniowych państw muzułmańskich należałoby tu przyjąć liczne ograniczenia dla tych ludzi. Jednak ponieważ Ewangelia, w przeciwieństwie do Koranu, wzywa do miłości bliźniego bez względu na jego wiarę i poglądy, należałoby przyznać takiemu człowiekowi wolność. Nie musiałby więc modlić się ze wszystkimi np. podczas modlitwy Anioł Pański, czy uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej. Sankcje odnosiłyby się tylko do katolików, którzy nie wypełnialiby tych podstawowych katolickich obowiązków. Nie-katolik z pewnością czułby się źle w takim społeczeństwie, tak jak chrześcijanin czuje się źle w społeczeństwie, w którym dominuje prawo szariatu. Nieustannie doświadczałby presji społecznej, przez którą odczuwałby, że jest kimś gorszym, bo nie wyznaje jedynej prawdziwej religii, nie uczestniczy w tych samych nabożeństwach i nie modli się razem z innymi, czyli jest po prostu inny, więc nie pasuje do tego społeczeństwa. Jednakże ta społeczna presja ostatecznie wyszłaby na dobre, gdyż prawdopodobnie prędzej czy później doprowadziłaby go do wiary katolickiej, a więc do prawdy.

Za pilnowanie przestrzegania praw religijnych odpowiedzialna byłaby tzw. policja religijna, a właściwie każda policja byłaby także religijną, gdyż naruszenie praw religijnych jest także sprzeniewierzeniem się porządkowi społecznemu. Według doktryny katolickiego państwa wyznaniowego, żeby społeczeństwo żyło w zgodzie i się rozwijało, prawa i obowiązki religijne muszą być przestrzegane w pierwszej kolejności. Jeśli każdy będzie przestrzegał 5. i 7. przykazania Dekalogu, to jednocześnie nie będzie przestępstw. Jeśli każdy będzie przestrzegał trzech pierwszych przykazań Dekalogu, to również nie będzie przestępstw, bo oddawanie należnej czci Bogu ułatwi przestrzeganie kolejnych przykazań, albo w ostateczności powstrzyma człowieka przed popełnieniem zabójstwa, cudzołóstwa czy kradzieży. Nie ma więc zdrowego społeczeństwa bez przestrzegania praw religijnych. Nie ma przestrzegania praw religijnych bez narzucenia ich przez prawo, a prawo może je narzucić tylko wtedy, gdy władze ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze będą kierować się Ewangelią i nauczaniem Kościoła.

A jak w katolickim państwie wyznaniowym wyglądałaby kwestia przejścia na inną wiarę lub przejścia z wiary do ateizmu? Państwo wyznaniowe z reguły nie daje takiej możliwości, traktując to jak przestępstwo. Tak przynajmniej dzieje się w wyznaniowych państwach muzułmańskich . Nawet gdyby w katolickim państwie wyznaniowym prawo dawało możliwość porzucenia katolicyzmu, byłoby to źle widziane przez społeczeństwo, które odnosiłoby się do takiej osoby z rezerwą, a czasem może nawet z agresją. W każdym razie odstępca od wiary traciłby wiele praw i przywilejów. Nie mógłby kandydować do sejmu, a fakt odejścia z Kościoła katolickiego miałby odnotowany w dowodzie osobistym i w wielu sytuacjach musiałby liczyć się z odrzuceniem i napiętnowaniem z powodu swojej rezygnacji z prawdy, czyli życia w kłamstwie.

W katolickim państwie wyznaniowym groziłyby wysokie kary dla osób obrażających wiarę katolicką. Muzułmańskie prawo o bluźnierstwie, mające się dobrze w Pakistanie, na pewno sprawdziłoby się także w katolickim państwie wyznaniowym. Każdy, kto obrażałby duchownego bądź wyśmiewałby się z jakiejś prawdy wiary, mógłby spodziewać się wysokich kar.

koniec części 1

Ukraina: Papieska zbiórka pieniędzy może pomóc przezwyciężyć kryzys.

Specjalna zbiórka pieniędzy dla biednych na Ukrainie, zarządzona przez papieża na 24 kwietnia, może przyczynić się do przezwyciężenia kryzysu w tym kraju.

Biskup pomocniczy Diecezji Charkowsko-Zaporowskiej we wschodniej Ukrainie, w rozmowie ze Stowarzyszeniem Papieskim Pomoc Kościołowi w Potrzebie wyraził nadzieję, że specjalna zbiórka pieniędzy dla biednych i potrzebujących na Ukrainie, zarządzona przez papieża Franciszka na 24 kwietnia, może przyczynić się także do przezwyciężenia kryzysu w tym kraju. Biskup Jan modli się, by „owoce tej zbiórki nie tylko zaradziły materialnym potrzebom, ale także uzdrowiły duchowe rany, które ludzie wyrządzili sobie nawzajem oraz, aby pomogły przyspieszyć proces przebaczenia i pojednania”.

Wiadomość o planowanej zbiórce została przyjęta z wielką radością. Biskup Jan mówi, że „gdy ludzie dowiedzieli się, że papież organizuje dla nich pomoc, dodało im to nadziei. Gdy Kościół katolicki spotyka się z cierpiącym człowiekiem, nie pyta, do jakiego kościoła należy, albo, czy w ogóle należy do jakiegokolwiek kościoła, ani tym bardziej, jakie polityczne poglądy wyznaje. Pomagając tym, którzy są w potrzebie, bez względu na ich poglądy polityczne i religijne, Kościół katolicki przyczynia się do pojednania”. Ta zbiórka jest także dobrym przykładem jedności i solidarności. Biskup Jan kontynuuje: „Mówię ludziom: 'Zobaczcie, daleko stąd są ludzie, którzy gotowi są wam pomóc, mimo że nawet was nie spotkali. Ta pomoc przychodzi od ludzi dobrej woli’”. Dodaje, że misja Kościoła katolickiego polega na tym, „by jednoczyć wszystkich ludzi – niezależnie od tego, czy są chrześcijanami, czy nie – w braterskiej miłości”.

Hierarcha przyznaje, że bieda wielu ludzi na Ukrainie może szokować. I nie chodzi tylko o uchodźców i wewnętrznych przesiedleńców, ale o całą resztę populacji. W regionach wiejskich bieda jest szczególnie uciążliwa. W dużych miastach łatwiej jest uzyskać pomoc, natomiast ludzie na wioskach często nie mają dostępu do opieki medycznej i do innych niezbędnych rzeczy. Jak to zwykle bywa, taki stan rzeczy najbardziej uderza w dzieci i w ludzi starszych. A ci, którzy są uzależnieni od długoterminowej opieki medycznej, znajdują się w szczególnie dramatycznym położeniu. Biskup Sobiło mówi, że „to, co jest najbardziej potrzebne, to lekarstwa i jedzenie”, i dodaje, że rząd jest po prostu „niezdolny do organizowania pomocy, odkąd wszystkie pieniądze są przeznaczane na armię”.

Biskup Sobiło podziękował Stowarzyszeniu Papieskiemu Pomoc Kościołowi w Potrzebie za pomoc, którą zorganizowało: „Dzięki Waszej pomocy, byliśmy w stanie pomóc wielu ludziom, którzy tej pomocy potrzebowali i zapewnić im środki, które są niezbędne do życia. To wy, jako pierwsi, zaradziliście naszym pilnym potrzebom”.

Autor: Eva-Maria Kolmann

Tłumaczenie: ks. Marcin Dąbrowski

Syria: Ludzie boją się, że „Państwo Islamskie” wróci

Syria - ks Jihad YousefChociaż ISIS zostało wyparte z Al-Qaryatayn, chrześcijanie prawdopodobnie nie wrócą tu szybko.

Ks. Jihad Yousef, zakonnik z syryjsko-katolickiego zgromadzenia Mar Musa, udzielił wywiadu Stowarzyszeniu Papieskiemu Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Chociaż bojownicy terrorystycznej organizacji „Państwo Islamskie” zostali wyparci z miasta Al-Qaryatayn, sceptycznie odnosi się on do informacji o szybkim powrocie chrześcijan do tego miasta: „Ci, którzy uciekli, zarówno chrześcijanie, jak i muzułmanie, boją się. Boją się, że bojownicy ISIS mogą wrócić. Ich powrót zależy także od tego, jak długo miasto pozostanie strefą zmilitaryzowaną. Co więcej, infrastruktura, taka jak dostęp do wody czy elektryczność, została mocno zniszczona. Należy też mieć świadomość, że wiele osób po prostu nie chce już więcej mieszkać w Syrii, dlatego uciekli do innych krajów”.

Na początku kwietnia syryjskiej armii udało się odzyskać miasto, po tym, jak zostało ono zajęte przez ISIS w sierpniu zeszłego roku. Wówczas wielu mieszkańców miasta uciekło. Jeszcze wcześniej, w maju, przez bojowników ISIS zostali porwani ks. Jacques Mourad i jego koledzy. Zostali wypuszczeni w październiku. W tym samym czasie duża liczba chrześcijan z Al-Qaryatayn została wzięta jako zakładnicy. Część tamtejszego klasztoru, należącego do zgromadzenia Mar Musa, została zniszczona od razu, gdy państwo islamskie zajęło miasto. Zdjęcia wysyłane przez ISIS pokazywały, jak niszczony był budynek, którego część powstała w V wieku.

Ks. Jihad opowiada, że „najstarsza część została zrównana z ziemią. Na szczęście, budynek nie został zniszczony w całości, gdyż właściwie jest to kompleks budynków. Ściany kościoła ciągle stoją, ale dachu już nie ma. Ołtarz niestety został zniszczony. Zniszczony został także sarkofag św. Eliana, patrona wspólnoty w Al-Qaryatayn”. Są rzeczy, które nie zostały zniszczone ani skradzione. Według ks. Jihada, ten fakt jest źródłem radości i pociechą dla naszej wspólnoty: „Św. Elian jest silnie czczony przez chrześcijan. Także muzułmanie mieli zwyczaj chodzić na pielgrzymki do jego grobu. Chcemy zebrać święte relikwie i znaleźć dla nich odpowiednie miejsce”. Zakonnik wierzy, że będzie możliwe odrestaurowanie zniszczonego marmurowego sarkofagu św. Eliana. Uważa też, że „zanim klasztor zostanie ewentualnie odrestaurowany, to co pozostało, może zostać przeniesione w inne miejsce”.

Jednakże dla zakonnika ważniejsza jest odnowa duchowa: „Oczywiście, jesteśmy przywiązani do klasztoru. Włożyliśmy dużo wysiłku, by uczynić z niego miejsce modlitwy i dialogu. W tym dziele Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie ma swój udział. Ale nie jesteśmy przywiązani do kamieni. Nasza ojczyzna jest w niebie. A z Bogiem niczego nie tracisz. Materia może zostać odnowiona. O wiele bardziej istotne od odnowienia kamieni i odzyskania klasztoru jest pojednanie serc”. To zgromadzenie ks. Jihada zapoczątkowało dialog między chrześcijanami i muzułmanami oraz uczyniło go integralną częścią swojej działalności.

Ks. Jihad podsumowuje: „Kilka lat temu dziękowaliśmy darczyńcom Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie i tym, którzy się modlili, za ich pomoc w odbudowie klasztoru. Niestety, teraz jest jeszcze bardziej zniszczony. Dlatego ponownie prosimy, aby do swoich modlitw dołączyć modlitwę za Syrię. Przede wszystkim, aby nienawiść zniknęła z ludzkich serc”.

Autor: Oliver Maksan

Tłumaczenie: ks. dr Marcin Dąbrowski

Syria: „Owoce Waszej miłości są dla nas ukojeniem”

SyriaPomimo zawieszenia broni, życie chrześcijan w Aleppo pozostaje trudne, dlatego Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie przygotowuje projekt, który ma im je ułatwić.

W marcu tego roku minęło 5 lat od rozpoczęcia wojny w Syrii. Zawieszenie broni i rozmowy w Genewie między walczącymi ugrupowaniami dają cichą nadzieję, że już więcej nie będą ginąć tam ludzie. Jednakże na razie nie ma co liczyć na całkowity pokój i bezpieczeństwo, szczególnie w tak podzielonym mieście, jakim jest Aleppo. Ks. Ibrahim, franciszkanin, opowiada o tym w wywiadzie, udzielonym Stowarzyszeniu Papieskiemu Pomoc Kościołowi w Potrzebie: „Chociaż teraz dużo się mówi o zawieszeniu broni, ostatnio znowu zaczęły się bombardowania w tej części Aleppo, która jest kontrolowana przez wojsko. A to się dzieje dokładnie w miejscu, w którym mieszkają chrześcijanie”. Jednak franciszkanin nie rozpacza: „Dziękujmy Panu za pozytywne działania, które się dzieją i miejmy nadzieję, że zawieszenie broni, które jest uznawane przynajmniej przez część bojowników i grup zbrojnych, będzie trwałe”.

Ks. Ibrahim uważa, że nawet jeśli walki całkowicie ustaną, codzienne życie ludzi wcale nie stanie się przez to normalne: „Sytuację rodzin w Aleppo można wyjaśnić w prosty sposób. Ze wszystkich rodzin w syryjskich dużych miastach, sytuacja rodzin w Aleppo jest najtrudniejsza. Według ostatnich szacunków każda rodzina w Aleppo potrzebuje 17 tys. syryjskich funtów. To jest minimum, wymagane do zapłacenia za podstawowe środki do życia, jak elektryczność, woda i gaz”. Są ludzie, którzy nawet tego nie mają. Według ks. Ibrahima „z 600 rodzin ponad 250 żyje w ekstremalnym ubóstwie, to znaczy, że ich miesięczny dochód nie przekracza 25 tys. funtów [ok. 100 euro – przyp. tłumacza: M.D.]”. Takie rodziny – podkreśla syryjski kapłan – nie są w stanie kupić wystarczającej ilości jedzenia, które zapewniłoby im godziwe życie. W wielu przypadkach powoduje to straszne konsekwencje: „15 naszych parafian przebywało ostatnio w szpitalu, gdyż konieczna była dla nich transfuzja krwi z powodu niedożywienia i jego konsekwencji. Ich życie było zagrożone”.

Ks. Ibrahim podkreśla, że niektóre rodziny żyją po prostu w nędzy. „W naszej parafii z 600 rodzin tylko 5 jest stosunkowo bogatych, podczas gdy reszta żyje na skraju ubóstwa. Co więcej, większość z tych, które 5 lat temu były bogate, przez ten okres stały się biedne i otwarcie proszą o pomoc”. Lata niedostatku głęboko zostawiły swój ślad. „To, co mnie uderzyło, to widok ludzi, którzy pracując w przemyśle zarabiali setki tysięcy dolarów, a teraz zostali bez środków do życia. Stracili swoje biura, firmy i narzędzia pracy. To, co im zostało, to długi, których nie są w stanie spłacić”.

Oprócz niedożywienia są także inne problemy, a jednym z największych jest brak elektryczności. Ks. Ibrahim stwierdza, że „elektryczność jest dostępna w domach tylko przez elektryczne generatory prywatnych firm, które sprzedają prąd po zawyżonych cenach”. Z tego powodu wiele rodzin żyje bez światła, telewizji czy radia, nie mówiąc już o takich rzeczach, jak pralka. Z powodu ciemności wiele osób cierpi na skutek psychologicznych zaburzeń i rozpaczy.

Brak elektryczności jest szczególnie uciążliwy dla rodzin z dziećmi. Ks. Ibrahim stwierdza, że „rodzina z dziećmi w wieku szkolnym czy studenckim nie może żyć bez elektryczności, ponieważ bez tego nie mogą uczyć się i odrabiać pracy domowej. Pomyśleliśmy więc, by pomóc biednym rodzinom, które pozostały w Syrii bądź z powodu przywiązania do kraju bądź z powodu braku pieniędzy na wyjazd. Chcemy pomóc im żyć godziwie”. Aby to osiągnąć franciszkanin zapoczątkował program pt. „Dwa ampery dla każdej rodziny” [tyle prądu potrzeba na dostarczenie elektryczności do jednego domu – przyp. tłumacza: M.D]. „To jest nasz wkład w pokrycie choć części kosztów, które każda rodzina musi ponieść. Ta pomoc ma także wartość psychologiczną, bo jest wyrazem naszej solidarności”. Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera ten projekt pieniędzmi z różnych krajów.

Ks. Ibrahim już teraz dziękuje darczyńcom Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie: „Nawet jeśli odgłosy pocisków przerażają nas i sprawiają, że nasze serca są smutne, owoce Waszej miłości są dla nas ukojeniem. W imieniu chrześcijan z Aleppo, a szczególnie w imieniu katolickiej parafii i franciszkanów z Aleppo, wysyłam Wam najlepsze życzenia na świętej drodze nawrócenia do Ojca, który jest pełen miłosierdzia”.

Autor: Oliver Maksan

Tłumaczenie: ks. Marcin Dąbrowski

Ziemia Święta: Nie będziemy w stanie przezwycieżyć nienawiści bez gotowości do pojednania

Żydzi i chrześcijanie chcą przerwać spiralę przemocy. Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspiera ich w tym dziele.

Ziemia Święta nieustannie doświadcza przemocy. Od jesieni 2015 r. prawie nie było tygodnia, w którym między Izraelczykami i Palestyńczykami nie doszłoby do aktów przemocy i odwetu. Około 30 Izraelczyków straciło życie na skutek ataków Palestyńczyków. Około 180 Palestyńczyków zostało zabitych broniąc się lub podczas zbrojnych starć z izraelskimi siłami bezpieczeństwa, a setki zostało rannych. W jaki sposób można przerwać spiralę nienawiści? W jaki sposób Izraelczycy i Palestyńczycy mogą się pogodzić i żyć razem?

Sarah Bernstein stwierdza: „Tutaj każdy jest głęboko uwikłany w ten konflikt. Chodzi o dwa skonfliktowane narody”. Ta izraelska żydówka jest szefem Jerozolimskiego Centrum ds. Relacji między Żydami i Chrześcijanami (JCJCR). Ostatnio zainaugurowała program, którego intencją jest zbliżenie ze sobą Izraelczyków i Palestyńczyków. Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie mocno popiera tę inicjatywę. „To, co chcemy zrobić, to postawić się w sytuacji drugiego. Używamy metody duchowego doradztwa. Celem jest doprowadzenie ludzi do rozpoznania wartości, które są zasadnicze dla ich życia, a poprzez to, do pogodzenia ich z cierpieniem, którego doświadczyli. Normalnie to psychologowie próbują przywrócić do normalnego życia tych, którzy doświadczyli traumatycznych przeżyć na skutek przemocy czy terroru. My pragniemy iść głębiej. Najtrudniejsze jest tu dotarcie do duszy drugiego, żeby pojednanie stało się w ogóle możliwe”.

Sarah zna izraelską duszę: „Mieszkam w Izraelu od 30 lat. Te dni bardzo przypominają mi czas Drugiej Intifady, to znaczy zbrojnego powstania Palestyńczyków przeciwko izraelskiej okupacji w latach 2000-2005. Dla żydów były to traumatyczne miesiące i lata, szczególnie tu w Jerozolimie”. Matka trójki dzieci spogląda wstecz: „W tamtym czasie ataki nie ustawały. Żyłeś w ciągłym strachu o swoje dzieci. Gdy pewnego razu eksplodował autobus, jedno z moich dzieci znajdowało się w odległości czterech samochodów dalej. To pozostawia ślad. Z czasem strach zamienia się w nienawiść. I to właśnie dzieje się teraz”. W ten sposób Sarah odnosi się nastrojów, jakie panują wśród Izraelczyków.

Pomimo tego, Sarah nie chce rezygnować z zaangażowania. Kilka lat temu spotkała Sammiego, palestyńskiego chrześcijanina. Sammy odwiedził Auschwitz i był tym głęboko poruszony. „Zrozumiał, jak istotny dla żydów był Holocaust. Z kolei ja zaczęłam z palestyńskiej perspektywy patrzeć na Drugą Intifadę i próbowałam postawić siebie na ich miejscu. Zawsze rozumiałam, że tak jak mi, przysługują im te same prawa człowieka. Ale poza tym wiedziałam niewiele. Chciałam to zmienić i zrozumieć, co czują Palestyńczycy”.

Sammy i Sarah, palestyński chrześcijanin i izraelska żydówka, szybko doszli do porozumienia. „Oboje byliśmy przekonani, że to, czego potrzebujemy to prawdziwe uleczenie”, mówi Sarah i dodaje: „Nienawiść i strach niszczą duszę”. Oboje zaczęli tworzyć grupy oferujące konkretną pomoc: psychoterapeutyczną, psychologiczną, duchową i edukacyjną. Idea była taka, że ci, którzy skorzystają z tej oferty, mają następnie zanieść te pozytywne doświadczenia do swoich społeczności. Sarah kontynuuje: „W 2015 r. Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie zaczęło nas wspierać. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni. Od razu byliśmy w stanie zorganizować roczny program tygodniowych spotkań”. Idea ukryta za spotkaniami Izraelczyków z Palestyńczykami polega na tym, by zmienić własne myślenie, by otworzyć własne serce na pojednanie oraz rozwiązać narodowy konflikt przez dialog międzyreligijny i duchowe uleczenie.

Sarah próbuje szczegółowo opisać ideę spotkań: „Spotkania są o tym, jak zmienić niektóre wzory zachowań i dostrzec człowieka w swoim wrogu – lub w tym, który nam się wydaje, że jest wrogiem. Aby tak się stało, należy skorzystać z własnej religii i duchowości – to one są źródłem pozytywnej zmiany w stosunku do innych. Sammy zawsze używa przykładu, który wyraźnie pokazuje, o co chodzi. Kiedy Palestyńczyk przychodzi do punktu kontrolnego z izraelskim żołnierzem, spodziewa się, że będzie traktowany w sposób upokarzający. Doświadczył tego nie raz, więc za każdym razem będzie się zachowywał podobnie. A to już z góry zakłada, jak nieprzyjemne będzie to spotkanie. Izraelski żołnierz także z góry zakłada, że czeka go nieprzyjemne spotkanie z Palestyńczykiem. Chodzi o to, aby do drugiego człowieka mieć pozytywne nastawienie. Wówczas całą sytuację można zobaczyć w innym świetle. A najważniejsze jest to, że nie będziesz z tego powodu przygnębiony”. Sarah mocno w to wierzy i dodaje, że „chrześcijanin powinien mieć zawsze w pamięci słowa Jezusa o gotowości do przebaczenia w sercu. A dla mnie jako żydówki, źródłem zaangażowania w pojednanie będzie judaizm”.

Jednakże konflikt jest nieustannie obecny, nawet przy wybieraniu języka i miejsca spotkania. „Na naszych zebraniach mówimy po angielsku, ponieważ ani Hebrajczycy, ani Arabowie nim się nie posługują. Co więcej, spotykamy się w miejscowości Beit Jalla, która jest położona na terenie Palestyny, ponieważ my, Izraelczycy, mamy pozwolenie, aby tam wejść. Nie mielibyśmy pozwolenia na wejście na przykład do sąsiedniego palestyńskiego miasta – Betlejem. Izraelskie prawo zabrania tego ze względów bezpieczeństwa. Z tych samych powodów wielu Palestyńczyków nie ma pozwolenia na wejście do izraelskich miast”. Sarah dodaje: „Jako żydówka wierzę w żydowskie prawo do mieszkania w tym miejscu. Inaczej nie przyjechałabym tutaj z Anglii 30 lat temu. Dla wielu Palestyńczyków ten punkt widzenia jest całkowicie nie do zaakceptowania”.

To właściwie jest powód, dla którego Sarah widzi inicjatywy takie jak jej, jako decydujące. „Każde polityczne działanie, wszelkie wysiłki, by zakończyć okupację, do niczego nie doprowadzą, jeśli nie będzie przynajmniej odrobiny zaufania po obydwu stronach. Jako ludzie religijni widzimy to z jeszcze innej perspektywy, gdyż próbujemy patrzeć na drugiego, jak na Boże stworzenie. To jedyny sposób na przerwanie tej okropnej spirali przemocy”.

Autor: Oliver Maksan

Tłumaczenie: ks. dr Marcin Dąbrowski