Odseparowanie religii od polityki zostało zaakceptowane przez Kościół katolicki na Soborze Watykańskim II. Dzięki temu prawo Kościoła do swobodnego realizowania swojej misji zostało zachowane, ponieważ od tamtej pory nie może być ono ograniczane przez państwo, a państwo nie może, faworyzując jedną religię, działać na szkodę innych w nim obecnych.
Oddzielenie religii od polityki to ważne osiągnięcie cywilizacji zachodniej. Państwo wyznaniowe odeszło w niej bezpowrotnie do przeszłości. I choć od strony prawnej istnieją jeszcze dzisiaj w Europie chrześcijańskie państwa wyznaniowe, to od strony praktycznej jest to właściwe niezauważalne. Odseparowanie religii od polityki zostało zaakceptowane przez Kościół katolicki na Soborze Watykańskim II. Dzięki temu prawo Kościoła do swobodnego realizowania swojej misji zostało zachowane, ponieważ od tamtej pory nie może być ono ograniczane przez państwo, a państwo z kolei nie może, faworyzując jedną religię, działać na szkodę innych w nim obecnych .
Autonomia państwa i Kościoła w Europie
Biorąc pod uwagę ów postęp w relacjach państwo-Kościół katolicki, dziwi, że nie wszystkie pozostałe wyznania chrześcijańskie do końca konsekwentnie obrały ten kierunek, mimo że wolność religijna, zagwarantowana właśnie przez ową separację, jest tym, czym szczyci się współczesna cywilizacja euro-amerykańska. Akceptują ją nie tylko agnostycy czy ateiści, ale także ludzie wierzący. Malta jako katolickie państwo wyznaniowe jest nim tylko formalnie, w żaden sposób nie są poszkodowani tam przedstawiciele innych wyznań. Znacznie bardziej rygorystycznie wygląda to w Anglii, gdzie wyznaniem państwowym jest anglikanizm. I choć każdy może swobodnie wyznawać swoją wiarę czy też być ateistą, to jednak wyznaniowość Anglii nie jest tylko formalna. Parlament tego kraju, a szczególnie król, mają wpływ na nominacje anglikańskich biskupów, a królem i premierem może być tylko osoba wyznająca anglikanizm, co wyraźnie uprzywilejowuje tę chrześcijańską denominację, tym bardziej, że król Anglii jest nie tylko głową państwa, ale także zwierzchnikiem Kościoła anglikańskiego. Od strony jedynie formalnej europejskim państwem wyznaniowym jest Dania. Kościół luterański jest tam Kościołem państwowym. Przynależność do tego Kościoła nie oznacza jednak religijności, lecz jest znakiem tożsamości narodowej. Duńczycy są narodem bardzo mocno zsekularyzowanym, więc prawny fakt istnienia u nich Kościoła państwowego nie ma dla nich praktycznie żadnego znaczenia. W Grecji z kolei prawosławie jest religią narodową. Wiąże się to przede wszystkim z naturą Kościoła prawosławnego, który podobnie jak w Rosji, ma silny związek z państwem. Polska jest przykładem kraju, w którym niezależność Kościoła, przynajmniej od strony prawnej, jest realizowana zgodnie z ustaleniami Vaticanum II. Według polskiej konstytucji żadne wyznanie nie jest uprzywilejowane, ponieważ nawet katolicyzm, do którego przyznaje się 95 proc. społeczeństwa, jest traktowany na równi z innymi wyznaniami pod względem przywilejów finansowych czy jakichkolwiek innych . Nauczanie religii katolickiej jest obecne w szkołach dlatego, że chce tego większość społeczeństwa, jednakże, co istotne, nie jest ono obowiązkowe, tak, że nawet katolik może z niego zrezygnować i nie ma z tego powodu żadnych konsekwencji prawnych. Konstytucja, odnosząc się do stosunków państwo-Kościół, zawsze mówi o wszystkich wyznaniach i religiach istniejących na terenie Polski. Jeśli daje jakieś przywileje, to daje wszystkim, jeśli czegoś nie daje, nie daje nikomu. Nikt nie jest przymuszony do wykonywania czynności religijnych jednej religii bądź przynależności do jakiejkolwiek innej .
Współczesne katolickie państwo wyznaniowe – próba opisu
Jeśli nie istnieje dzisiaj katolickie państwo wyznaniowe od strony treści, należy je sobie wyobrazić i odpowiedzieć na pytanie: Jak wyglądałoby ono w XXI wieku? Chodzi więc o opisanie kraju, w którym nie ma niezależności między wiarą a polityką, między Kościołem a państwem, między tym, co należy do Boga, a tym, co należy do władzy świeckiej. Za analogię przy próbie opisu niech nam posłuży islamskie państwo wyznaniowe.
Pierwsza kwestia odnosiłaby się przywilejów. W katolickim państwie wyznaniowym katolicyzm byłby uprzywilejowanym wyznaniem to znaczy, że należałoby go przy każdej okazji manifestować. Różnice między świętami państwowymi a kościelnymi zacierałyby się. Prezydent i rząd razem z biskupami oraz księżmi byliby obecni na wszystkich uroczystościach. Właściwie to rozróżnienie nie byłoby potrzebne, gdyż najlepszymi ministrami, posłami i najlepszym prezydentem byliby księża katoliccy. Im więcej ich w parlamencie, tym lepsza jakość państwa wyznaniowego, gdyż wówczas najlepiej byłyby chronione wartości katolickie, w tym ta najważniejsza, że Bóg jest jeden w trzech Osobach, a Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata, który posłał Ducha Świętego, by powadził dalej Kościół i świat do pełni prawdy. Z tego wynikałoby, że Jezus Chrystus musi być przyjęty przez cały naród, by jego tożsamość była wyraźnie określona i sprzyjała pokojowi społecznemu. To Kościół katolicki otrzymywałby dotacje z budżetu państwa na wszelką działalność, począwszy od duszpasterskiej i edukacyjnej poprzez ewangelizacyjną, a kończąc na charytatywnej i materialnej.
Kolejny przywilej to możliwość pełnienia funkcji społecznych i konkretnych zawodów. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby wśród najważniejszych zawodów, takich jak nauczyciel, lekarz, prawnik, parlamentarzysta, dziennikarz było jak najwięcej księży, ale ponieważ nie jest możliwe, by znali się na wszystkim, to musieliby je pełnić ludzie świeccy, ale pod warunkiem, że byliby praktykującymi katolikami. Duchowni byliby zwolnieni z wielu społecznych obowiązków, jak np. płacenie podatków. Byliby także w posiadaniu immunitetu, który chroniłby ich przed wieloma sankcjami, które spotykają zwykłych obywateli. W ogóle duchowni byliby społeczną klasą szczególnie uprzywilejowaną, a to dzięki temu, że to właśnie oni byliby w posiadaniu najlepszej wiedzy o Bogu, człowieku i świecie, dlatego też mieliby wyjątkowe prawo i obowiązek mówienia ludziom, jak mają żyć, co wybierać i jakimi priorytetami się kierować, by zachować swoją katolicką tożsamość. Te wskazówki kapłanów-nauczycieli byłyby bardzo ważne, ponieważ każdy grzech to jednocześnie złamanie prawa państwowego, tak więc np. rozwód w małżeństwie i wejście w związek z innym człowiekiem byłyby jako grzech objęte konkretną sankcją prawną, chociażby więzieniem, co oczywiście nie zwalniałoby z zadanej w spowiedzi pokuty. Oczywiście tajemnica spowiedzi zostałaby, ale grzech byłby publiczny, gdyż inni widzieliby, co się stało i wystarczyłoby złożenie doniesienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa cudzołóstwa, by mógł się rozpocząć proces karny. Jeśli chcemy być konsekwentni w poprowadzeniu analogii między islamskim państwem wyznaniowym a jego katolickim odpowiednikiem, powinniśmy przyjąć, że karą za cudzołóstwo nie mogłoby być pozbawienie wolności, ale śmierć, gdyż byłoby to bezpośrednie przekroczenie przykazania Dekalogu, a więc zasad postępowania danych przez samego Boga, które – zgodnie z ideą państwa wyznaniowego – stoją u podstaw państwowego sytemu prawnego.
W katolickim państwie wyznaniowym nie byłoby możliwości, żeby w systemie oświaty uczestnictwo w lekcjach religii było dowolne. Dla katolickiego państwa wyznaniowego oczywiste byłoby, że to religia katolicka jest jedyną prawdziwą religią, więc obowiązkiem jest ją poznać, by w ten sposób być odpowiednio przygotowanym do życia w katolickim społeczeństwie. Znajomość najważniejszych modlitw i prawd wiary to dopiero początek. Należałoby także dogłębnie przestudiować moralność katolicką, by nikt nie miał wątpliwości, co jest dobre, a co złe, by na wypadek nieprzestrzegania nie mógł się tłumaczyć, że nie wiedział, jak należy w danej sytuacji postąpić, bo za ignorancję groziłaby kara.
Kolejną cechą charakterystyczną katolickiego państwa wyznaniowego byłyby specjalne obowiązki. Przede wszystkim obowiązek uczestniczenia w niedzielnej mszy świętej. Jeśli ktoś nie uczestniczyłby w niej z własnej winy, to znaczy z lenistwa czy przez zaniedbanie, musiałby się liczyć z sankcjami prawnymi. Poza tym każdy indywidualnie musiałby odmawiać określone modlitwy niezależnie, gdzie się znajduje. W południe „Anioł Pański”, o godz. 15 „Koronkę do Bożego miłosierdzia”, a o godz. 21 „Apel Jasnogórski”. Dobrze byłoby, gdyby każdy miał własny brewiarz, by o różnych porach mógł się pomodlić odpowiednimi na tę porę tekstami. To jednak byłaby dowolność, natomiast obowiązkowe byłyby wspomniane modlitwy o godz. 12, 15 i 21. O tej porze musiałaby więc ustać jakakolwiek praca oraz inna aktywność, by na kilka minut każdy mógł się pogrążyć w modlitwie, zarówno pracownicy, jak i pracodawcy.
Żeby wszystko jak najlepiej służyło naczelnej idei państwa i społeczeństwa, którą oczywiście byłaby religia katolicka, na portalach internetowych każdego dnia musiałaby się pojawiać informacja o patronie dnia, czytania liturgiczne z odpowiednimi komentarzami i najważniejsze informacje z życia Kościoła lokalnego i powszechnego, a dopiero na kolejnym miejscu pozostałe informacje. Wielość portali internetowych oraz kanałów telewizyjnych i radiowych różniłaby się jedynie sposobem dotarcia do odbiorcy i sposobem przekazu treści, a nie samą treścią. Podział na media świeckie i katolickie byłby absurdem. Według katolickiego państwa wyznaniowego jest tylko jedna słuszna rzeczywistość – słuszna, bo prawdziwa. Wszystko ku niej ma zmierzać i wszyscy muszą ją akceptować, bo jeśli nie akceptują, to znaczy, że żyją w kłamstwie, które w katolickim państwie wyznaniowym oczywiście byłoby niedopuszczalne, bo nieetyczne. Wszystkie media musiałyby być katolickie, czyli prawdziwe, służące dobru jednej rzeczywistości. Państwo wyznaniowe podkreśla, że Prawo Boże reguluje nie tylko życie wewnętrzne człowieka, ale także życie społeczne, dlatego wszystko ma temu służyć. Czymś oczywistym staje się więc zaangażowanie w to dzieło nie tylko duchownych, ale również polityków i wszystkich świeckich, bo wszyscy grają w tej samej drużynie, której na imię Kościół katolicki.
Państwo wyznaniowe, ustalając prawo, musiałoby określić, jak w tym wszystkim mają się odnaleźć ludzie nie należący do Kościoła katolickiego, nieważne, czy chodzi o ateistów, czy o ludzi innych religii. Idąc tropem wyznaniowych państw muzułmańskich należałoby tu przyjąć liczne ograniczenia dla tych ludzi. Jednak ponieważ Ewangelia, w przeciwieństwie do Koranu, wzywa do miłości bliźniego bez względu na jego wiarę i poglądy, należałoby przyznać takiemu człowiekowi wolność. Nie musiałby więc modlić się ze wszystkimi np. podczas modlitwy Anioł Pański, czy uczestniczyć w niedzielnej mszy świętej. Sankcje odnosiłyby się tylko do katolików, którzy nie wypełnialiby tych podstawowych katolickich obowiązków. Nie-katolik z pewnością czułby się źle w takim społeczeństwie, tak jak chrześcijanin czuje się źle w społeczeństwie, w którym dominuje prawo szariatu. Nieustannie doświadczałby presji społecznej, przez którą odczuwałby, że jest kimś gorszym, bo nie wyznaje jedynej prawdziwej religii, nie uczestniczy w tych samych nabożeństwach i nie modli się razem z innymi, czyli jest po prostu inny, więc nie pasuje do tego społeczeństwa. Jednakże ta społeczna presja ostatecznie wyszłaby na dobre, gdyż prawdopodobnie prędzej czy później doprowadziłaby go do wiary katolickiej, a więc do prawdy.
Za pilnowanie przestrzegania praw religijnych odpowiedzialna byłaby tzw. policja religijna, a właściwie każda policja byłaby także religijną, gdyż naruszenie praw religijnych jest także sprzeniewierzeniem się porządkowi społecznemu. Według doktryny katolickiego państwa wyznaniowego, żeby społeczeństwo żyło w zgodzie i się rozwijało, prawa i obowiązki religijne muszą być przestrzegane w pierwszej kolejności. Jeśli każdy będzie przestrzegał 5. i 7. przykazania Dekalogu, to jednocześnie nie będzie przestępstw. Jeśli każdy będzie przestrzegał trzech pierwszych przykazań Dekalogu, to również nie będzie przestępstw, bo oddawanie należnej czci Bogu ułatwi przestrzeganie kolejnych przykazań, albo w ostateczności powstrzyma człowieka przed popełnieniem zabójstwa, cudzołóstwa czy kradzieży. Nie ma więc zdrowego społeczeństwa bez przestrzegania praw religijnych. Nie ma przestrzegania praw religijnych bez narzucenia ich przez prawo, a prawo może je narzucić tylko wtedy, gdy władze ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze będą kierować się Ewangelią i nauczaniem Kościoła.
A jak w katolickim państwie wyznaniowym wyglądałaby kwestia przejścia na inną wiarę lub przejścia z wiary do ateizmu? Państwo wyznaniowe z reguły nie daje takiej możliwości, traktując to jak przestępstwo. Tak przynajmniej dzieje się w wyznaniowych państwach muzułmańskich . Nawet gdyby w katolickim państwie wyznaniowym prawo dawało możliwość porzucenia katolicyzmu, byłoby to źle widziane przez społeczeństwo, które odnosiłoby się do takiej osoby z rezerwą, a czasem może nawet z agresją. W każdym razie odstępca od wiary traciłby wiele praw i przywilejów. Nie mógłby kandydować do sejmu, a fakt odejścia z Kościoła katolickiego miałby odnotowany w dowodzie osobistym i w wielu sytuacjach musiałby liczyć się z odrzuceniem i napiętnowaniem z powodu swojej rezygnacji z prawdy, czyli życia w kłamstwie.
W katolickim państwie wyznaniowym groziłyby wysokie kary dla osób obrażających wiarę katolicką. Muzułmańskie prawo o bluźnierstwie, mające się dobrze w Pakistanie, na pewno sprawdziłoby się także w katolickim państwie wyznaniowym. Każdy, kto obrażałby duchownego bądź wyśmiewałby się z jakiejś prawdy wiary, mógłby spodziewać się wysokich kar.
koniec części 1