Po wyborach prezydenckich w Egipcie zawitała nadzieja na lepszą przyszłość, jednak Bliski Wschód pozostał ogniskiem zapalnym. Daje się to odczuć wielu Chrześcijanom. Volker Niggewoehner rozmawiał na ten temat z ojcem dr. Andrzejem Halembą kierującym bliskowschodnim oddziałem międzynarodowej charytatywnej katolickiej organizacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”.
Odkąd poznano wyniki wyborów parlamentarnych w Egipcie zapanował spokój. Czy również dla Chrześcijan?
Tak jak wszyscy Egipcjanie również i Chrześcijanie pragną zmian. Są oni wystarczająco odważni, aby o tym mówić. Wielu ma jeszcze nadzieję, że polepszy się ich sytuacja życiowa i nastąpi zwrot ku demokracji. Musimy im pomagać, aby ta nadzieja stała się rzeczywistością – na przykład modląc się za nich, opowiadać o nich i być ich głosem. Egipscy Chrześcijanie powinni wiedzieć, że nie są samotni!
Dlaczego zwrócenie uwagi na tamtejszych Chrześcijan jest właśnie teraz tak ważne?
Już w okresie rządów Mubaraka trudno im było doprowadzić do zbudowania kościoła lub konwentu. Wówczas konieczne było uzyskanie osobistego zezwolenia od prezydenta. Po upadku Mubaraka wielu z nich miało nadzieję, że życie Chrześcijan stanie się łatwiejsze.
I nadzieje te się nie spełniły?
W niektórych miejscach Chrześcijanie i Muzułmanie wspólnie pokonują socjalne i gospodarcze trudności . Patrząc perspektywicznie od czasu zeszłorocznej rewolucji i powstałego w jej wyniku „bezkrólewia” sytuacja Chrześcijan uległa pogorszeniu. Należy również pamiętać w jakich warunkach egipscy Chrześcijanie zmuszeni byli żyć na przestrzeni dziesięcioleci: bezustannie stanowili cel dla islamskiej propagandy, agresywnych modlitw i kazań nagłaśnianych pięć razy dziennie przez donośne głośniki. Chrześcijanie czuli się wyizolowani i zepchnięci na skraj społeczeństwa. Stan bezrobocia w Egipcie jest wysoki, duży procent osiąga wśród Chrześcijan , ponieważ podlegają oni dyskryminacji na rynku pracy. Chrześcijańskie kobiety są zmuszane do noszenia chustek na głowach, kiedy tego nie robią obrzucane są obelgami.
Z powodu dyskryminacji wielu Chrześcijan udało się na emigrację…
Tak, i dotyczy to całego regionu: w ostatnich trzydziestu latach Bliski Wschód opuściło 50 % zamieszkujących tam uprzednio Chrześcijan. Oznacza, że opuścili swoje ojczyzny, żeby nigdy do nich nie wrócić. Jednak trudno operować jest dokładnymi liczbami. Na Bliskim Wschodzie w chwili obecnej powinno żyć jeszcze około 16 milionów Chrześcijan, w tym między 8 do 10 milionów na obszarze Egiptu. Koptowie mówią o 12 milionach Chrześcijan, kairskie źródła rządowe potwierdzają jedynie 6 milionów.
Jaką rolę spełnia „ Zachód”?
Zachodnie rządy niezbyt interesują się losem bliskowschodnich Chrześcijan. Dążą jedynie do osiągnięcia swoich celów politycznych. Wygląda na to, że Chrześcijanie stanowią dla nich niewygodny problem. Niekiedy słyszę przekonania w gronach polityków, że Chrześcijanie powinni całkowicie pozostawić Bliski Wschód Muzułmanom.
Jeżeli Chrześcijanie nie mogą liczyć na wsparcie ze strony polityki i polityków, jaka przyszłość może ich oczekiwać na Bliskim Wschodzie?
Tamtejsi Chrześcijanie cierpią, ponieważ znaleźli się między przebiegającymi frontami wewnątrz islamskich państw. Często słyszy się, że Chrześcijanie są dla radykalnych Muzułmanów głównymi wrogami. Nie jest to prawdą. Ponieważ Islam jest wewnętrznie niespójny, walczą ze sobą najróżniejsze ugrupowania. Głównie Szyici z Sunnitami, lecz wzrasta również liczba Muzułmanów pragnących ideologicznie powrócić do czasów Mohameta, czyli do 7 wieku naszej ery. Ci radykalni Muzułmanie walczą ze swoimi braćmi w wierze uważając, że tamci nie są prawdziwymi Muzułmanami. Afrykańskie przysłowie najlepiej określa sytuację Chrześcijan: „Gdzie walczą dwa słonie cierpi trawa”.
Nie możemy jednak zapominać, że Chrześcijanie od wieków przeżywają cierpienia. Nasz Kościół w tamtych rejonach stał się silny krwią męczenników. Dlatego jestem przekonany, że Chrześcijanie nie tylko nie ugną się prześladowaniom, lecz staną się silniejsi.
Które kraje, poza Egiptem, przysparzają Panu jeszcze trosk?
Każdy wstrzymuje teraz oddech z powodu Syrii. To groźne ognisko zapalne mogące mieć wpływ na inne kraje. Szczególnie na Liban, gdzie Chrześcijanie mają relatywnie dobre warunki życia. Panuje tam polityczny i gospodarczy postęp. Religie utrzymują ze sobą dobre kontakty. Chrześcijanie, mimo że stanowią mniejszość, są respektowani i wysoko cenieni. Jednak, kiedy sytuacja w Syrii ulegnie eskalacji, dotknie również Chrześcijan w Libanie.
Jak ocenia Pan sytuację na Półwyspie Arabskim?
Żyje tam około 2,5 miliona Chrześcijan, którzy przybyli jako robotnicy najemni na przykład: z Indii, Filipin lub Sri Lanki. Mówiąc o Chrześcijanach tego rejonu świata nie wolno nam nie wspomnieć ich losu na Półwyspie Arabskim. Cierpią niesamowicie. Nie wolno im praktykować swojej religii przez to pozbawieni są podstawowych praw. Lista ich skarg jest bardzo długa: nie płaci im się za wykonaną pracę, karze się ich za niepopełnione przewinienia i deportuje bez powodu.
PKWP/ tł. Ch. Wieslo