Izrael: antychrześcijańskie nastroje coraz częstsze

Młode pokolenia ortodoksyjnych Żydów w Izraelu są wychowywane w lęku i nienawiści do chrześcijan. Stąd np. nagminne spluwanie przed krzyżem czy księdzem – uważa abp Fouad Twal łaciński patriarcha Jerozolimy.

Zaznacza on, że ataki na chrześcijan są w Izraelu coraz częstsze. Świadczy to o tym, że takiej postawy Żydzi uczą się w szkole. Wpaja się w nich totalny lęk, który obejmuje myślenie zarówno o historii, jak o teraźniejszości i przyszłości. Patriarcha Jerozolimy przyznaje, że dzieje narodu żydowskiego były dramatyczne i naznaczone cierpieniem. Ale cierpieli też chrześcijanie. „Nie można zapominać, że pierwszymi ofiarami antychrześcijańskiego nazizmu byli polscy katolicy” – podkreśla abp Twal w wywiadzie dla niemieckiego dziennika Die Tagespost.

Zwierzchnik katolików w Ziemi Świętej ujawnił, że o nasileniu antychrześcijańskich incydentów rozmawiał już z głównymi rabinami Izraela. „Przyznali mi rację i potępili takie zachowania, ale w praktyce nic się nie zmieniło. Księża nadal są opluwani, spluwa się również na krzyż, kiedy procesyjnie niesiemy go ulicami Jerozolimy” – opowiada patriarcha.

Z drugiej strony arabski hierarcha zaznacza, że Kościół katolicki sprzeciwia się postawie chrześcijańskich syjonistów, którzy ewangelizują Żydów, a zarazem wiążą państwo Izrael z przymierzem i w jego powstaniu widzą zrządzenie Opatrzności. „Dla nas Izrael jest takim samym państwem jak każde inne. Opowiadamy się za rozdziałem polityki od religii. A co do ewangelizacji, to w Izraelu jest ona zakazana. Dlatego żydzi tak bardzo nienawidzą chrześcijańskich syjonistów. My ograniczamy się do świadectwa” – oświadczył abp Twal. Zaznaczył on jednak, że liczba katolików w Ziemi Świętej stale rośnie. Jest to zasługą emigrantów z Filipin i Indii. Ich dzieci chodzą do izraelskich szkół, dlatego nowe pokolenia katolików posługują się językiem hebrajskim. Spada natomiast liczba katolików arabskich, którzy coraz częściej decydują się na emigrację – dodał łaciński patriarcha Jerozolimy.

(RV)

Maronicki patriarcha o „arabskiej wiośnie”

Patriarcha Kościoła maronickiego Bechara Boutros Rai komentując aktualne wydarzenia w Syrii wyraził obawę, że przemoc i rozlew krwi w tym kraju mogą przemienić tak zwaną „arabską wiosnę” w „arabską zimę”.

„Popieramy «arabską wiosnę», ale nie popieramy «wiosny» przemocy, wojny, zniszczenia i zabijania. Tak bowiem czyniąc «wiosna» stanie się «zimą»” – powiedział libański hierarcha w rozmowie z agencją Reutera. Podkreślił również, że nie da się wprowadzać prawdziwych reform przy użyciu siły i broni, bo takie metody niosą ze sobą straty i zniszczenia, których nie da się przewidzieć.

Abp Rai dodał, że wszystkie wspólnoty religijne na Bliskim Wschodzie dotknięte są wojnami, przemocą, kryzysem ekonomicznym czy zagrożeniem bezpieczeństwa, jednak chrześcijanie, jako wspólnota stosunkowo nieliczna, są na te zjawiska podatni w sposób szczególny. Patriarcha wyraził też zaniepokojenie, by arabskie powstanie w Syrii nie skończyło się zamianą jednego autokratycznego reżimu na drugi za sprawą radykalnych ugrupowań islamskich.

Warto dodać, że niepokoje zwierzchnika maronitów nie są bezzasadne. Według szacunków ONZ tylko w ciągu ostatnich dwóch dni Liban przyjął 2 tys. syryjskich uchodźców. Nie brakuje wśród nich chrześcijan, którymi zaopiekowały się libańskie struktury kościelne.

(RV)

Dokąd zmierza Syria?

Oświadczenie arcybiskupa Damaszku Samira Nassara dla organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

1) Globalizacja kryzysu: Mała demonstracja na południu Syrii, która odbyła się 15 marca 2011 roku dała początek kryzysowi, który rozprzestrzenił sie na całą Syrię jak plama oleju. Był to bunt bez twarzy, prowadzony za pomocą internetu i mediów elektronicznych. Od lokalnego kryzysu do kryzysu wielkoskalowego, po roku Syria stała się miejscem międzynarodowego konfliktu, w którym o przyszłości państwa decydują interesy polityczne, militarne i ekonomiczne… otwierając drzwi przemocy i wielkiemu cierpieniu.

2) W obliczu sytuacji bez wyjścia: Wydaje się, że ten konflikt wymyka się spod kontroli. Po jednej stronie barykady stoi silna władza centralna, zdecydowana, aby trzymać władzę, a po drugiej stronie zdeterminowani powstańcy, którzy, mimo natężenia aktów przemocy, wykluczają poddanie się lub złożenie broni. W tym konflikcie, który paraliżuje państwo poprzez embargo ekonomiczne, inflację, 60% dewaluację krajowej waluty, drastyczny wzrost bezrobocia, destrukcję, wysiedlenia ludności i tysiące ofiar, najbardziej cierpią ci najmniejsi. Są oni poddawani wielu naciskom i doświadczają cierpień, które z czasem tylko rosną w siłę, oraz nienawiści, która dzieli, i biedy, która się rozszerza pod nieobecność akcji charytatywnych i humanitarnych. Syria zdaje się być uwikłana w sytuację morderczego impasu.

3) Strach i cierpienie: Ta sytuacja bez wyjścia podsyca obawy wiernych, którzy są tak niepewni nadchodzącej przyszłości, że żegnają się ze sobą na koniec każdej mszy… Zamknięcie ambasad w Damaszku sprawiło, że obecnie niemożliwym jest otrzymanie wizy, przez co jeszcze bardziej zmniejsza się szansa na opuszczenie kraju przede wszystkim przez irańskich uchodźców, których wielu jeszcze tam mieszka. Młodzi ludzie zatrudnieni po raz pierwszy, którzy byli ofiarami masowych zwolnień, nie aprobują tego embarga politycznego, które sprawiło, że ich sytuacja stała się jeszcze trudniejsza. Myślą, że świat już o nich nie dba i że zamyka przed nimi drzwi. Te same obawy ogarniają nawet księży, a niektórzy z nich sekretnie szukają spokojniejszych miejsc. Co się stanie bez nich z syryjskim kościołem? Przygoda z Chrystusem teraz na pewno nie stała się prostsza.

4) Bezpieczne schronienie: Pośród tej zawieruchy i wielkiego rozłamu, ofiary kryzysu znalazły swoją przystań w rodzinie… Jest to bez wątpienia jedyne zabezpieczenie, miejsce życia i serdeczności, rodzina opiekuje się, chroni, pociesza, broni oraz dzieli się miłością i czułością we wspaniałym duchu solidarności…

Ta podstawowa komórka społeczna łagodzi szok i to właśnie do niej zwracają się wysiedleni, zranieni i bezrobotni. Rodzina to forteca w tej chaotycznej pustce i gwarant przetrwania społeczeństwa i Kościoła…

Dlatego w obliczu kryzysu ten sam Kościół zdecydował skupić wszystkie swoje wysiłki i modlitwy na rodzinie zapewniając jej wszelką pomoc i wsparcie. Jaka to łaska, że w czasie tej Kalwarii możemy polegać na rodzinie – wprawdzie zniszczonej i narażonej na wiele niebezpieczeństw to jednak ciągle zjednoczonej, zżytej, trwałej, rozmodlonej i pełnej wiary.

Przed nami jeszcze długa droga do szybkiego zakończenia kryzysu i wydaje się, że w ciągu roku burza ta rozpętała się jeszcze silniej niż kiedykolwiek wcześniej. Ciągle nie widać światełka w tunelu. Dokąd zmierza Syria? Na progu Wielkiego Postu, wkraczamy w ten czas w ciszy, z pustymi rękoma, sercami pełnymi trwogi i wzrokiem utkwionym w JEZUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO, który poprowadzi nas ścieżką przebaczenia i pokoju.

+ Samir Nassar

Maronita Arcybiskup Damaszku

21 luty 2012

(PKWP / tłum. J. Brodowska)

Syria: realne zagrożenie dla chrześcijan

Syryjski biskup senior, który poprosił o zachowanie anonimowości ze względów bezpieczeństwa, ostrzegł że chrześcijaństwo w jego kraju może doświadczyć takiego samego strasznego losu jak w sąsiednim Iraku.

Będący w północnej Syrii biskup, powiedział, że „jego najważniejszą” troską jako chrześcijańskiego przywódcy jest niebezpieczeństwo masowego exodusu wiernych, podobnego do tego jaki miał miejsce w Iraku po 2003 r. po upadku reżimu Saddama Husseina. Biskup, komentując (28.02.) obecną sytuację wyraża obawę, że chrześcijanie będą jedną z najbardziej cierpiących grup wyznaniowych, jeśli prezydent Assad zostanie pokonany i państwo zostanie opanowane przez grupy islamskich rebeliantów. Tymczasem niektóre organizacje kościelne donoszą z miejsca głównego konfliktu jakim jest Homs, że aż 80% chrześcijan uciekło z tych terenów, a jedną z głównych przyczyn był nagły wzrost przemocy motywowanej religijnie.

W wywiadzie udzielonym międzynarodowej katolickiej organizacji PKWP, biskup powiedział: „Katolicy w Syrii nie chcą doświadczyć tego samego losu jaki spotkał Irak, gdzie straciliśmy tak wielu chrześcijan z powodu wojen i zniszczeń. Oczywiście ludzie chcą zostać tutaj, ale niepewność jutra i przemoc zachęca ich do opuszczenia swej ojczyzny”.

Podkreślając, że nie posiada żadnych statystyk na temat najnowszej emigracji chrześcijan z Syrii, biskup wyraził obawę o ewentualny masowy exodus podobny do tego, jaki miał miejsce w Iraku, gdzie liczba chrześcijan szybko spadła z 5% ludności w 1997 r. do 1,8% w 2010 czyli 7 lat po upadku reżimu Saddama Husajna.

Wiele tysięcy irackich chrześcijan szuka schronienia w Syrii, w której dziś mieszka 2,5 mln wiernych, którym dobrze powodziło się w jednym z najbardziej liberalnych i tolerancyjnych krajów na Bliskim Wschodzie. Dalej Biskup stwierdził: „My, chrześcijanie chcemy pozostać w Syrii i żyć spokojnie ze wszystkimi i nadal naszą obecnością chcemy służyć naszemu krajowi i naszemu narodowi”. Uwagi biskupa mają związek z raportem wydanym na początku tego miesiąca, który cytuje Ignacego Józefa III, Patriarchę Syryjskiego Kościoła Katolickiego, ostrzegającego, że upadek prezydenta Assada mogłyby spowodować katastrofę dla chrześcijan, ponieważ wówczas islamscy terroryści „skierowaliby” swą nienawiść na chrześcijan. W wywiadzie udzielonym przed kilkoma dniami dla PKWP, syryjski biskup powiedział, że biedni ludzie są pozbawieni leków i żywności po tym, jak ich ceny znacznie wzrosły. Wiele osób nie może sobie pozwolić nawet na takie podstawowe produkty jak ryż, olej, cukier i herbata.

Biskup stwierdził, że Kościół pomaga ludziom w potrzebie i dodaje: „Musimy wspierać ubogie rodziny, które najbardziej potrzebują żywności i leków”. Jednocześnie wyraził opinię, że nie jest potrzebna obca militarna interwencja w Syrii, ponieważ kraj jest w stanie sam rozwiązać swoje wewnętrzne problemy. „Nie zgadzamy się na obcą interwencję. Działania tego rodzaju są bowiem sprzeczne z wszelkim międzynarodowym prawem. Jesteśmy w stanie sami zorganizować się i nadal tu żyć”.

Jego uwagi pojawiły się po wywiadzie jaki Paweł El-Sayeh, arcybiskup Libanu udzielił PKWP w zeszłym tygodniu, w którym wezwał wszystkie strony konfliktu w Syrii, aby złożyły broń i dążyły do zaprzestania eskalacji konfliktu na pełną skalę, co może oznaczać wojnę domową.

Biskup z Syrii powiedział, że w jego regionie na północy kraju, sytuacja jest spokojna, a życie „toczy się normalnie” pomimo ataków, jakie miały miejsce na początku minionego miesiąca.

Ataki te wywołały strach w sercach ludzi, ale teraz sytuacja jest spokojniejsza, tak że ludzie idą do pracy i robią to, co zawsze.

(PKWP/tłum. W. Knapik)

Pakistan: antychrześcijańskie ataki

W Pakistanie uzbrojony tłum zaatakował szpital Miłosiernego Samarytanina w Karaczi.

Napastnicy dla okupu zamierzali porwać koreańskich pracowników, którzy prowadzą tą placówkę. Gdy ich nie znaleźli, uprowadzili dwóch miejscowych chrześcijan zatrudnionych w szpitalu. O ich uwolnienie zaapelował przewodniczący komisji sprawiedliwości i pokoju archidiecezji Karaczi. Ks. Saleh Diego zaznaczył, że od pewnego czasu celem porwań stał się personel zagraniczny pracujący humanitarnie w Pakistanie. Obcokrajowców oskarża się o szerzenie kultury antymuzułmańskiej, a po uprowadzeniu sprzedaje talibom powiązanym z Al-Kaidą. Negocjacje z terrorystami islamskimi o uwolnienie zakładników są wtedy bardzo trudne. Zdaniem ks. Diego porwania ludzi przez ekstremistów muzułmańskich są godne potępienia, ponieważ personel zagraniczny z oddaniem pracuje dla dobra całego społeczeństwa Pakistanu. Katolicy otoczyli już opieką rodziny uprowadzonych chrześcijan.

Z kolei obrońcy praw człowieka z Karaczi organizują ucieczkę z Pakistanu dwóch katolików oskarżonych przez muzułmanów o bluźnierstwo. Zarzucono im w pracy profanację Koranu, a następnie dotkliwie pobito. Obaj poszkodowani mają połamane ręce i nogi. W szpitalu doszło do drugiej, nieudanej próby pobicia katolików. Na czas udało się ich jednak ukryć i wywieźć w bezpieczne miejsce. Katolicy zamierzają opuścić Pakistan, ponieważ grozi im tam śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony muzułmanów.

(se/rv)