W rok po ataku, w którym zginęło w Bagdadzie 58 chrześcijan, wierni w stolicy Iraku nadal boją się wybuchu nowej fali przemocy.
„Życie w Iraku oznacza życie w ciągłym strachu. Nie ma poczucie bezpieczeństwa i przez ostatnie dwa lub trzy tygodnie sytuacja się pogorszyła z powodu napięć między partiami politycznymi”, powiedział PKWP ks. Amir Jaje, przełożony zakonu dominikanów w Bagdadzie i wikariusz świata arabskiego. Ta wypowiedź miała miejsce w siedzibie PKWP w w Königstein, w Niemczech podczas jego ostatniej wizyty w ośrodku.
Ks. Amir powiedział, że wszyscy Irakijczycy żyją w strachu, dodając, że kiedy kraj jest wstrząsany napięciami politycznymi to „mniejszości religijne cierpią na tym najbardziej”.
Stwierdził, że policjantom stojącym przed kościołami nie udało się przekonać wiernych, że potrafią oni obronić ich przed zamachowcami. Obawy te wzrosły w Bagdadzie, jak zbliżała się pierwsza rocznica ataku na Katedrę NMP, który miał miejsce 31 października 2010 r., w którym zginęło 58 osób, w tym kuzyn ks. Jaje, ks. Wasim Sabieh.
Ludzie uczestniczący we Mszy św. upamiętniającej atak na katedrę bali się, ponieważ za każdym razem ekstremiści wykorzystują to, żeby wywołać przemoc i głosić swoją ideologię.
Jednocześnie dodał, że mimo strachu, wiara chrześcijan w Iraku jest coraz silniejsza i wierni Chrystusowi nie wpadają w rozpacz. „Nasza nadzieja jest jak małe świeczki, które wciąż płoną w ciemnym tunelu. I wierzę, że nigdy nie utracimy tej nadziei na lepsze jutro”.
Dominikanie pracują wśród społeczności muzułmańskiej i starają się otworzyć nowy uniwersytet, gdzie chrześcijanie i muzułmanie mogliby uczyć się razem. Jednocześnie wielu chrześcijan nadal ucieka z kraju z powodu problemów, jakie występują w Iraku.
„Następne pięć lub sześć lat będzie miało kluczowe znaczenie i wówczas okaże się, czy chrześcijanie pozostaną w kraju czy na zawsze go opuszczą”.
Według szacunków księdza, w Bagdadzie, przed upadkiem reżimu było 1200 chrześcijan, a teraz jest ich prawdopodobnie tylko połowa. Nadal jednak wyjeżdżają, a ci których było na to stać, już dawno przenieśli się do Europy czy USA. Drugim kierunkiem emigracji są bliżej położone kraje, takie jak Syria, Liban, Turcja, czy Jordania. Trzecim kierunkiem był północny Irak, ale wielu z tych, którzy wyjechali tam, teraz wracają, ponieważ nie mogą znaleźć pracy lub nie potrafią przyzwyczaić się do języka kurdyjskiego.
Przełożony zakonu dominikanów w Bagdadzie powiedział, że aby powstrzymać proces opuszczania Iraku przez chrześcijan należy ludziom zapewnić bezpieczeństwo, mieszkania i pracę.
„Nasz zakon stworzył fundusz dla ubogich, który przeznaczamy na pomoc rodzinom, które nie mają pieniędzy na życie”.
Dominikanie planują uruchomienie kolejnych projektów, których celem jest pomoc ludziom w znalezieniu pracy i miejsca do mieszkania. „Jeśli ludzie ledwo mogą przeżyć, to jak można prosić ich o pozostanie w Iraku?”, pyta retorycznie kapłan.
Dominikanie uruchomili również fundusze na rzecz pomocy chorym dzieciom, które potrzebują leczenia. Ks. Jaje wyraził wdzięczność PKWP za wsparcie jakie udzielała zakonowi w jego pracy w stolicy Iraku.
„Jako przełożony zakonu dominikanów w Bagdadzie i wikariusz w świecie arabskim chcę wyrazić głęboką wdzięczność dla darczyńców składających ofiary na rzecz PKWP, ponieważ ich pomoc jest niezbędna do utrzymania obecności dominikanów w Iraku. „Za pomocą prostego gestu, wyrażają oni swoje głębokie człowieczeństwo i wiarę. Dlatego też zawsze będą w naszych modlitwach”. (PKWP/tłum. Wiesław Knapik)