Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Odcinek VI

W szóstym odcinku ks. Rafał Cyfka opowiada o tym, jaką cenę musieli zapłacić mieszkańcy indyjskiego stanu Orisa, którzy byli wierni Chrystusowi i jaki owoc zrodziła ich wiara.

Rankiem w Wigilię Bożego Narodzenia w 2007 r. w stanie Orisa (Indie) rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, które przed powstaniem tzw. Państwa Islamskiego były jednymi z największych pogromów, jakie dokonały się w XXI w.

- Wczesnym rankiem 24 grudnia chrześcijanie wyszli na ulicę, aby wywiesić ozdoby świąteczne na rynku miasta. Jak zawsze mieli zgodę lokalnych władz i nikomu to nie przeszkadzało. Kiedy wrócili do swoich domów, okazało się, że na rynku byli obecni ekstremiści, którym przeszkadzały ozdoby bożonarodzeniowe i zaczęli je niszczyć. Szybko ta informacja rozeszła się po domach chrześcijan – wspomina ks. Rafał.

Chrześcijanie wrócili na rynek, aby na nowo przygotować miasto do świąt Bożego Narodzenia. Gdy kończyli go ozdabiać, okazało się, że wokół nich jest dwustu zamaskowanych ekstremistów.

Jak podkreśla ks. Rafał Cyfka, to był dopiero początek prześladowań:

- Rzucili się na chrześcijan, a ci w popłochu zaczęli uciekać do swoich domów. Po północy, kiedy wierni wyruszyli na Pasterkę, okazało się, że do kościoła podczas Mszy św. przyszli również ci, którzy jeszcze niedawno zniszczyli ozdoby świąteczne. Po chwili otworzyli ogień do modlących się w świątyni osób. Od tego momentu przez blisko 10 miesięcy dokonywały się krwawe pogromy chrześcijan.

Wszystko co należało do wyznawców Chrystusa – ich domy, warsztaty, sklepy, szkoły, kościoły, musiało zostać zburzone. Jeżeli ktoś z nich bronił swojego mienia, płonął razem z tym, czego bronił. Księży wyprowadzano na rynek miasta, rozbierano, oblewano paliwem i podpalano. Pastorów protestanckich wywożono do lasu, zakopywano po samą głowę i kamieniowano. Wszystko, na co pracowali całe życie, zostało im odebrane.

Wspominając tamte wydarzenia, duchowny tłumaczy, jak w tym czasie niektórzy chrześcijanie uniknęli śmierci:

- Ukrywali się po lasach jak zwierzęta, żyli w takim stanie przez tygodnie, a nawet miesiące. Dopiero wraz z przyjściem października 2008 r. chrześcijanie zaczęli wychodzić z lasów i mieszkać w przygotowanych dla nich obozach dla uchodźców. Jakiś czas temu spotkałem się z już nieżyjącym ordynariuszem tej diecezji – arcybiskupem Raphaelem Cheenath, który sam ledwo uszedł wtedy z życiem. W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia pod jego domem podłożono ładunki wybuchowe. Opowiadał, że bał się spotkać z chrześcijanami, którzy wyszli z lasu i zamieszkali w tych obozach. Jak wspominał: „ja nie wiedziałem, czy są oni jeszcze chrześcijanami, czy już wrogami tej wiary. Ci ludzie stracili wszystko, nieraz widzieli jak ich bliscy płoną żywcem. Bałem się do nich jechać, ale wiedziałem, że jako biskup tego miejsca muszę to zrobić”.

Kiedy stanął na progu obozu, widział jak wszyscy chrześcijanie wyszli do niego. Nikt z nich nie pytał, dlaczego my? Dlaczego tak się stało? Gdzie był Bóg? Dwa zdania zapadły biskupowi szczególnie w pamięć. Ktoś z tłumu powiedział: „Proszę księdza biskupa, kiedyś Chrystus cierpiał za nas, to chyba my dzisiaj powinniśmy cierpieć dla Niego”. Drugi dodał: „mogą nam zabrać wszystko, ale nie zabiorą nam Pana”.

Najbardziej wzruszył się arcybiskup, gdy podczas Mszy św., chrześcijanie zaczęli modlić się za swoich prześladowców, mówiąc: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. W tym obozie zaczęły dziać się cuda. Po pewnym czasie zaczęli tam przychodzić ekstremiści, ale nie po to, by zabijać. Podchodzili do chrześcijan i prosili ich o chrzest. Wierni zapytali ich, skąd ta nagła zmiana? Przecież jeszcze niedawno ich mordowali, palili ich domy, zabrali wszystko. Ekstremiści przyznali, że widząc ich zachowanie, zobaczyli, że Jezus jest prawdą. Uwierzyli i zrozumieli, że nie umiera się dla baśni i mitów, nie traci się dorobku życia dla tradycji i zwyczaju, ale dla osoby, którą się zna.

- Ten kto przebacza, staje się człowiekiem wolnym. Przebaczenie zmienia również tych, którym przebaczamy. W prawie każdym miejscu na świecie, gdzie prześladowani są chrześcijanie, płynie modlitwa Chrystusa z krzyża: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Te słowa brzmią wyjątkowo, gdy widzi się tych, którzy stracili wszystko, tylko dlatego, że wierzą w Chrystusa – puentuje ks. Rafał Cyfka.

A jak jest ze mną? Czy potrafię wybaczyć drugiej osobie? Prosząc Pana o wybaczenie w spowiedzi wielkopostnej, przebaczmy także tym, którzy nam zawinili, a staniemy się prawdziwie ludźmi wolnymi.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW