Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Indie: Rozbita wspólnota chrześcijańska w Kendhamal wciąż oczekuje sprawiedliwości. Ale wiara rozkwita.

OrissaPonad 100 wyznawców Chrystusa zostało męczennikami, setki pozostałych przeżyły, ale po doświadczeniu brutalnych tortur. Byli katowani za to, iż nie chcieli wyrzec się własnej wiary. Prześladowano ich wyłącznie ze względu na ich tożsamość.

W sierpniu przypadła rocznica masakry z 2008 roku, której ofiarą padło ponad 100 chrześcijan. Oprawcami był tłum hindusów. Tragiczne wydarzenia miały miejsce w dystrykcie Kandhamal w stanie Orissa. Mimo że większość winowajców została zidentyfikowana, cały czas nie ma wyroków. Sześć lat później katolicki ksiądz, który ledwo uniknął okropnej śmierci, zdecydowal się opowiedzieć swoją historię. Przedstawiamy wspomnienia księdza Thomasa Chellana, które są wciąż żywe przed jego oczyma. Świadectwo kapłana jest szczególnie aktualne w świetle ostatnich ataków na indyjskich chrześcijan ze strony hinduskich fundamentalistów. Oto jego opowieść:

Przez te wszystkie lata chrześcijańska wspólnota z Kandhamal będąca częścią diecezji Bhubaneswar wciąż czeka na sprawiedliwość. W wyniku hinduskich ataków z ponad 300 kościołów i prawie 6000 domów chrześcijańskich pozostały zgliszcza, a ponad 50 000 osób znalazło się bez dachu nad głową. Uchodźcy skrywali się w lesie. Mimo tak tragicznych okoliczności wiara chrześcijan nie zginęła, lecz świeciła mocnym blaskiem wśród gruzów zwęglonych kościołów i domów.

Ponad 100 wyznawców Chrystusa zostało męczennikami, setki pozostałych przeżyły, ale po doświadczeniu brutalnych tortur. Byli katowani za to, iż nie chcieli wyrzec się własnej wiary. Prześladowano ich wyłącznie ze względu na ich tożsamość. Cel napastników stanowiło zmuszenie chrześcijan do porzucenia wyznawanej przez nich wiary na rzecz hinduizmu.

Początkiem tego wszystkiego było przerażające morderstwo dokonane 23.08.2008 r. na miejscowym swamim, przywódcy organizacji Vishna Hindu Parishad z dystryktu Kandhamal. Fundamentaliści hinduscy traktują to morderstwo jako pretekst do stosowania agresji wobec chrześcijan. Miejscowa społeczność nie uratowała życia ani mienia swoich chrześcijańskich sąsiadów. Ofiary, którym udało się przeżyć, są teraz uchodźcami we własnym kraju. Umieszczono ich w obozach pomocy przygotowanych przez rząd. Ataki na chrześcijan trwały przez całe dwa miesiące, aż do momentu, gdy rząd federalny oraz Sąd Najwyższy Indii zareagowały na całkowitą bezsilność rządu państwowego w niesieniu pomocy prześladowanym.

To było moje doświadczenie: 24.08.2008 po południu setki ludzi nagle weszło na teren ośrodka duszpasterskiego w Diyyajyoti, w którym kształcą się świeccy. Gdy zobaczyliśmy tłumy wbiegające do środka, ja, ksiądz wikariusz oraz siostra przeskoczyliśmy przez ogrodzenie i uciekliśmy do pobliskiego lasu. Pozostaliśmy tam w ukryciu do 22.30. Widzieliśmy, jak nasz dom pochłaniają płomienie. Rozwścieczony tłum wtargnął do wszystkich pomieszczeń, myśląc, że jesteśmy w środku.

Wraz z siostrą przemknęliśmy się pod osłoną nocy do domu pewnego Hindusa. Dał nam jeść, a także zapewnił schronienie, narażając siebie i swoją rodzinę. Mój wikariusz zaś schronił się w domu swego brata. Następnego dnia, 25.08. grupa około 50 osób powróciła w to miejsce, wykrzykując hasła antychrześcijańskie. Zauważywszy, że są uzbrojeni w kije, noże, siekiery i inne proste rodzaje broni, mój gospodarz poprosił mnie, bym opuścił jego dom. Natomiast pozwolił zostać siostrze.

Mógł mnie co najwyżej umieścić w swojej oficynie, gdzie schowałem się pod stołem. Ale tłuszcza i tak mnie znalazła. Agresorzy otworzyli drzwi siekierą, wywlekli mnie na zewnątrz i bili kijami oraz żelaznymi prętami. Odniosłem rany na ciemieniu, czole oraz na ramionach. Natychmiast znaleźli też zakonnicę. Zabrali nas oboje do archidiecezjalnego ośrodka pomocy społecznej, które zajęli dzień wcześniej. Zdarli z siostry ubrania i zgwałcili ją. Gdy chciałem obronić zakonnicę, wyciągnęli mnie z budynku i oblali benzyną. Jeden z nich przyniósł pudełko zapałek. Widząc to, zacząłem zmawiać ostatnią modlitwę. Myślałem, że nadszedł mój koniec.

Mieli nas razem związać i podpalić. Kazali mi uklęknąć na drodze przed tłumem. Przyprowadzili też siostrę. Musieliśmy maszerować nie całe pół kilometra do najbliższego rynku. Nie pozostało nam nic innego, jak wykonywać wszystkie te rozkazy.

Podjechał w naszą stronę samochód policyjny, ale nie zatrzymał się. Nikt nam nie pomógł. Policjanci stali wzdłuż drogi i przyglądali się wszystkiemu jak nimi widzowie. Poprosiłem ich o pomoc, ale zamiast ratunku, otrzymałem kolejne ciosy od agresorów z tłumu. Zakonnica usiadła na ławce między dwoma policjantami. Ci jednak również nic nie zrobili, by jej pomóc. Tłum z powrotem zaciągnął ją na drogę.

Kiedy dotarliśmy na rynek, kazali nam usiąść na betonowej ławce wzdłuż drogi. Jeden z mężczyzn krzyczał do nas: „od dzisiaj będziecie tylko mówić Ram, Ram.” Jest to mianowicie określenie boga hinduskiego. Podpalili wielki stos opon. Myśleliśmy, że spalą nas żywcem. Ale nie doszło do najgorszego. Dobry Pan nie pozwolił na to. Tylko tyle mogę powiedzieć.

Następnie zabrali nas na posterunek policji. Posadzili nas na podłodze. Jeden z naszych oprawców siedział obok na krześle. Tej nocy przenieśli nas do głównego oddziału policji, gdzie spędziliśmy noc. Następnego dnia, 26.08.2008 r. zostaliśmy przewiezieni busem do Bhubaneswar, stolicy stanu. Zatrzymaliśmy się w domu arcybiskupa. Ale wkrótce zabrali nas na badania lekarskie.

Patrząc wstecz na to wszystko, co się wydarzyło, dziękuję Bogu, że dał nam nowe życie. Nie żywimy gniewu ani żadnych cierpkich uczuć wobec ludzi, którzy się nad nami znęcali. Ciągle modlę się, aby pokój i sprawiedliwość powróciły do Kandhamal. Mam nadzieję, że będzie można tu żyć, nie cierpiąc z powodu prześladowań religijnych.

Większość chrześcijan w Kandhamal należy do tzw. zarejestrowanych kast. Wyznawcy Chrystusa są dalitami – najniższą kastą w tradycyjnej hierarchii hinduskiej. Już od dawna są dyskryminowani w Indiach. W odróżnieniu od buddyjskich czy też hinduskich dalitów chrześcijańscy oraz muzułmańscy dalici nie otrzymują od rządu żadnego wsparcia, co jest niezgodne z konstytucją indyjską. Mimo tego miejscowa społeczność chrześcijańska robi znaczące postępy w każdej sferze życia, zwłaszcza w edukacji.

Chrześcijanie domagają się należnego im miejsca w społeczeństwie. Nie chcą już więcej znosić dyskryminacji na tle religijnym i społecznym. Miejscowy Kościół prowadzi wiele programów, które stymulują rozwój ludzi. Programy te są bowiem skierowane do każdego bez rozróżniania na kasty czy wyznania: tak po chrześcijańsku!

PKWP

Tł. Dominik Jemielita

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW